Bezradni bezdomni
- Szczegóły
- Utworzono: 03 czerwca 2013
- Kamila Pasek
O zjawisku bezdomności Polaków na obczyźnie mówi się głośno. Bruksela jest w tym kontekście najbardziej popularnym miejscem. Liczba bezdomnych rośnie tam z roku na rok, bo, jak się okazuje, życie bez dachu nad głową nie musi być dramatem. Wyjaśnia to koncepcja syndromu wyuczonej bezradności.
Bezdomność dotyka wiele osób. Myśląc o niej, widzimy raczej ludzi starszych, zaniedbanych, zmarginalizowanych. Inaczej jest w przypadku bezdomnych Polaków żyjących w Brukseli. Ludzi, którym się nie powiodło na obczyźnie i którzy z jakiegoś powodu nie chcą wrócić do Polski. Jednych zgubił alkohol, innych tęsknota za ojczyzną, a jeszcze innych utrata pracy. Są to jednak osoby w sile wieku, zadbane, z komórką w kieszeni i gazetą w dłoni. Jak się okazuje, Bruksela jest dla osób bezdomnych rajem. Są tu bowiem specjalne punkty, które dwukrotnie w ciągu dnia wydają ciepłe posiłki, odzież i środki medyczne. Miasto słynie z dobrego zaplecza socjalnego, które zapewnia wikt, opierunek, opiekę prawną, a także medyczną. Nie ma również większych problemów ze znalezieniem miejsca do spania: stacja metra Rogier jest otwarta całą dobę, zawsze też można ogrzać się w centrum handlowym czy skorzystać z noclegowni.
Bruksela jawi się więc jako miasto przyjazne bezdomnym. Należy jednak pamiętać, że zapewnia nie tylko pomoc socjalną, ale też daje większe możliwości, jeśli chodzi o status ekonomiczny i rozwój zawodowy. Czy problem znalezienia pracy jest faktycznie kluczowym w przypadku bezdomnych Polaków? Niekoniecznie. Polscy bezdomni potrafią bowiem znaleźć pracę dorywczą, która zapewni im miesiąc marazmu w oparach alkoholu lub narkotyków. Takiej, która pozwalałaby im na powrót do życia społecznego, nie szukają. Dlaczego? Postawę osób bezdomnych doskonale wyjaśnia syndrom wyuczonej bezradności, którego autorem jest amerykański badacz, Martin Seligman.
Jego zdaniem, ludzie na ogół kontrolują swoje działanie i wywierają wpływ na otaczające ich środowisko. Bywają jednak sytuacje, w których dochodzi do utraty owej kontroli. Dzieje się to zwłaszcza wtedy, gdy kontynuuje się działania, mimo że bieg zdarzeń obiektywnie nie zależy od wysiłku, jaki jest w nie wkładany. Przykładem może być zbyt niski poziom kompetencji, na przykład znajomość języków obcych. Polacy, którzy decydują się na życie na obczyźnie, często kierują się chęcią zdobycia lepszej pracy i podniesienia swojego statusu ekonomicznego. Bywa jednak, że porywają się z motyką na słońce, wyjeżdżają do Belgii, nie znając żadnego z obowiązujących tam języków. Znalezienie pracy, a także zaadaptowanie się do nowych warunków społecznych w tej sytuacji bywa trudne. Mimo że wysiłek włożony w poszukiwanie miejsca zatrudnienia jest duży, często nie przynosi rezultatów, ucząc tym samym jednostkę braku związku pomiędzy jej działaniem a następstwami sytuacji. W konsekwencji powstaje tak zwane zgeneralizowane oczekiwanie braku kontroli, które wpływa na zachowanie człowieka w różnych życiowych sytuacjach.
Najnowsze badania autorstwa polskich badaczy: Grzegorza Sędka i Mirosława Kofty, w obrębie syndromu wyuczonej bezradności, wskazują na znaczenie wyczerpania poznawczego, którego istotą jest spadek inicjatywy poznawczej oraz redukcja zasobów, takich jak uwaga i pamięć robocza. W wyniku nieefektywnego inwestowania wysiłku umysłowego w nieskuteczną aktywność może nastąpić pogorszenie wykonania nowych zadań, zwłaszcza trudnych, czemu towarzyszy negatywny stan emocjonalny, taki jak apatia oraz niechęć do podejmowania nowych działań.
Sytuacja, w której osoba bezwiednie uczy się braku związku pomiędzy jej działaniem a konsekwencjami, wywołuje zmianę w zachowaniu nazwaną syndromem wyuczonej bezradności. Na syndrom ten składa się deficyt motywacyjny, emocjonalny oraz deficyt poznawczy. Zaobserwować można wówczas w zachowaniu jednostki spadek tendencji do inicjowania nowych działań, pogorszenie się nastroju objawiające się apatią oraz obniżenie zdolności do samodzielnego radzenia sobie z nową sytuacją, uczenia się i przewidywania biegu rzeczywistych zdarzeń. Osoba dotknięta syndromem wyuczonej bezradności nie tylko nie podejmuje nowych działań, ale też trudniej jest jej rozwiązywać napotykane problemy, dłużej też przeżywa ewentualne porażki, które dodatkowo nasilają jej negatywny stan. Siła syndromu jest ogromna, nie dotyczy bowiem jedynie sytuacji wyjściowej, ale może generalizować się na inne obszary życia.
Sytuacją wyjściową w przypadku bezdomnych Polaków mógł być problem związany z pracą, który potem przeniósł się na sferę związaną ze znalezieniem miejsca zamieszkania, zorganizowaniem powrotu do ojczyzny czy zaangażowaniem się w jakiekolwiek nowe działania wymagające wysiłku poznawczego. Koniec końców, osoby bezdomne przyjęły postawę „cokolwiek się dzieje, nie zależy ode mnie”, wstrzymując się tym samym od podejmowania działań. Prawdopodobnie oferowana pomoc socjalna dodatkowo wzmocniła ich w tej postawie. W pierwotnych badaniach Seligmana psy doświadczające negatywnych bodźców, których nie mogły uniknąć w fazie treningu, charakteryzowały się biernością w zachowaniu także w sytuacjach, w których mogły mieć wpływ na bieg zdarzeń. W fazie treningu nauczyły się bowiem, że negatywny bodziec z czasem znikał, nawet wtedy, gdy nie podejmowały one żadnego działania. Podobnie w przypadku osób bezdomnych. Negatywny stan, taki jak głód, również zanika i nie ma to nic wspólnego z zaangażowaniem jednostki, a jedynie z właściwościami środowiska, a więc życiem w mieście gwarantującym rozbudowaną pomoc socjalną. Jedynymi zadaniami osoby bezdomnej może być zatem utwierdzenie siebie i innych w przekonaniu, że „sama sobie nie poradzi” oraz bierne oczekiwanie na pomoc od innych, która nadejdzie, bo tak działo się do tej pory.
Słysząc o osobach bezdomnych koczujących pod centrum handlowym w Brukseli, może ogarniać nas złość towarzysząca pytaniu: Dlaczego oni nic nie robią? Zjawisko bezdomności na obczyźnie, a także marazm i brak działań naszych rodaków doskonale wyjaśnia syndrom wyuczonej bezradności. Na szczęście można mu przeciwdziałać, budując u dotkniętych nim osób przekonanie o własnej skuteczności. Niestety, pomoc socjalna oferowana bezdomnym głównie ich odciąża, a tym samym utwierdza w przekonaniu, że sami sobie nie poradzą. Być może zwykła rozmowa z profesjonalistą, umożliwiająca nabranie dystansu i wypracowanie optymistycznego stylu atrybucyjnego zdziałałaby więcej niż dwa ciepłe posiłki dziennie.
Więcej: Strelau J. (2004) Psychologia tom 2. Gdańsk: GWP (s. 596-598)