Czy każdy z nas może zabić, czyli kim jest współczesny zabójca
- Szczegóły
- Utworzono: 12 września 2006
- Redakcja
Efekt aureoli
Znani seryjni mordercy wykorzystywali pewne mechanizmy psychologiczne, z których funkcjonowania nawet nie zdajemy sobie sprawy. Często manipulowali ludźmi.
„To, co ułatwia im zbrodniczą działalność, jest powszechna skłonność - nie tylko ofiar, ale także ścigających - do uruchamiania stereotypów. Podobnie do stereotypu działa tzw. efekt aureoli., który polega na rozciąganiu jednej pozytywnej cechy na całą osobę” – mówią specjaliści od manipulacji, psychologowie Marek i Wojciech Wareccy.
„Przykład? X schludnie wygląda, więc oceniamy go jako porządnego człowieka. Wielu znanych seryjnych morderców (mniej lub bardziej świadomie) starało się wykreować jedną rzucająca się w oczy pozytywna cechę. Tak działał znany seryjny morderca Ted Bundy, który starał się sprawić na swoich ofiarach wrażenie nieszkodliwego, inteligentnego i nieco nieśmiałego człowieka” – informuje Marek Warecki.
„Innym aspektem efektu aureoli jest tzw. efekt Horna. Polega on na rozszerzeniu negatywnej oceny jednej cechy na całą osobę” – mówi Wojciech Warecki.
Na przykład dwoje seryjnych amerykańskich morderców, Martha Beck i Raymond Fernandez „specjalizowali się” w mordowaniu niedoszłych kandydatek na żonę Fernandeza. Fernandez, typ latynoskiego amanta, przedstawiał Marthę przyszłym ofiarom jako swoją siostrę. „Jej brzydota sprawiała, że kobiety nie podejrzewały, jaka jest właściwa natura związku rzekomego rodzeństwa” – tłumaczy psycholog.
Beck i Fernandez prowadzili grę opartą na wykorzystaniu stereotypów i efektu aureoli. „Gdy przyszli po nich policjanci, przestępcy sami uprzejmie proponowali im przeszukanie domu, z własnej inicjatywy wskazywali funkcjonariuszom miejsca, które nie były jeszcze sprawdzane. Nawet, gdy pod warstwą świeżego cementu policjanci znaleźli ciało jednej z ofiar, oboje zachowali spokój i do końca sądzili, że ich „poczciwe” i pomocne zachowanie umożliwi im wyjście cało z opresji” – mówi Marek Warecki.
Znani seryjni mordercy często prezentowali siebie jako osobę słabą, potrzebującą wsparcia i zrozumienia. Wymuszali spojrzenie na całą sytuację ze swojej perspektywy. Taka strategia umożliwiała im manipulowanie policjantami, prokuratorami i sędziami.
„Na przykład seryjny morderca Thomas Vanda był uważany za bardzo podatnego na leki i terapię. Należał nawet do grupy studiującej Pismo Święte. Gdy jako „wyleczony” opuszczał kolejne zakłady psychiatryczne, popełniał kolejne zbrodnie. Inny sławny seryjny morderca, Edmund Kemper, zdołał przekonać dwóch przeprowadzających z nim wywiad psychiatrów, że jest „niegroźny”, a w tym czasie w bagażniku samochodu zaparkowanego przed gabinetem lekarzy leżała głowa jednej z ofiar” – przypomina Marek Warecki.
Dlaczego profesjonaliści – policjanci, psychiatrzy i psychologowie - mogli popełniać takie pomyłki?
„Zadziałało tu tzw. zjawisko promieniowania. Polega ono na tym, że oceniając daną osobę kierujemy się wrażeniem ogólnym i naginamy do niego poszczególne oceny cząstkowe. W przedstawionych przypadkach psychologom i policjantom przeszkadzał tzw. błąd etykietowania - interpretowanie pojedynczych zachowań jako świadczących o posiadaniu przez daną osobę pewnych stałych, pozytywnych lub negatywnych, cech. Dokonali też zapewne błędnej atrybucji, która polega na tym, że przypisuje się komuś określone cechy i zachowania w oparciu o własną wiedzę i wizję świata” – tłumaczą Marek i Wojciech Wareccy.
Zdobywanie sympatii przyszłej ofiary należy do dobrze udokumentowanych manipulacji stosowanych przez seryjnych morderców. W myśl tzw. zasady lubienia, ludziom, których lubimy, ulegamy zdecydowanie częściej niż innym, a to, co mówią wydaje nam się bardziej prawdopodobne, bardziej prawdziwe niż uwagi osób mniej lubianych. Nawet nie przyjdzie nam do głowy, że mogliby nami manipulować.
Niektórzy ze sławnych seryjnych morderców wykorzystywali także naturalną skłonność ludzi do ulegania autorytetom.
„Wielokrotny gwałciciel i zabójca, Kenneth Bianchi oraz jego wspólnik Angelo Buono, przedstawiali się jako policjanci. Także inny seryjny morderca, Henriquez, bardzo często odgrywał przed zatrzymaniem policjanta – nosił broń i odznakę. Gdyby nie jego nazbyt gorliwa pomoc w śledztwie przeciwko sobie, bardzo trudno byłoby go ująć i skazać. W Polsce brutalny przestępca, którego prasa ochrzciła mianem Inkasenta, podawał się za pracownika gazowni” – mówi Wojciech Warecki.
Badania nad motywami, którymi kierują się sprawcy zabójstw, zostały opisane w książce pt. „Zabójcy i ich ofiary. Psychologiczne podstawy profilowania nieznanych sprawców zabójstw” autorstwa Józefa Krzysztofa Gierowskiego i Teresy Jaśkiewicz-Obydzińskiej. Badaniami objęto 193 sprawy o zabójstwo (w latach 1975-2000), z czego skazano 189 sprawców.
Źródło: PAP - Nauka w Polsce, Eliza Kokoszycka
- «« poprz.
- nast.