Menu

Nie wszystkie klony są takie same

Gdy prezydent George Bush wygłosił coroczny raport o stanie państwa w kongresie, nie dotarły do mnie żadne słowa oburzenia wobec jego oświadczenia na temat klonowania. Brzmiało ono wówczas tak: „Dzisiaj proszę was o uchwalenie ustawy, która zakazuje skandaliczne nadużycia w badaniach z zakresu medycyny: klonowanie ludzi w każdej postaci.”.

Mogłem się wówczas jedynie domyślać, że opinię publiczną nie obchodzi lub nie rozumie ona, co prezydent miał na myśli, lub też zgadzała się z jego absurdalną definicją terminu „człowiek”. Możliwe także, że skandal, który miał miejsce w Korei Południowej z komórkami macierzystymi, doprowadził do powszechnej zgody, że powinniśmy zarzucić tego typu badania. Każda z tych możliwości byłaby błędem nie tylko dla nauki amerykańskiej, ale dla każdego ludzkiego życia, którego prezydent tak gorliwie chciał bronić.

Nazywanie klonowania ludzkiego „skandalicznym nadużyciem” jest poważnym błędem rozumowania, o co w tych badaniach tak naprawdę chodzi. Zabrzmiało to bowiem tak, jakby środowisko medyczne gdzieś tam w swoich laboratoriach klonowało potajemnie ludzi, co jest nieprawdą. Fraza: „klonowanie ludzi w każdej postaci” brzmi w sposób jednoznacznie łączący dwie zupełnie różne rzeczy: klonowanie reprodukcyjne oraz biomedyczne.

Ulotna kwestia była debatowana raz po razie, a prezydencka Rada Bioetyczna (której byłem członkiem) rozróżniła w 2002 roku te dwa rodzaje klonowania. Głosowaliśmy jawnie za zakazaniem klonowania reprodukcyjnego – klonowania, które mogłoby doprowadzić do sklonowania człowieka. Podaliśmy ku temu wiele powodów. Od ryzyka biomedycznego poprzez dylematy religijne aż po dziwaczność samego konceptu. Jednak klonowanie człowieka nie zostało ani osiągnięte, ani nawet nikt nie rozpoczął nad takowym żadnych prac czy badań. Teoretycznie zatem jest ono zakazane mentalnie na takiej samej zasadzie jak małżeństwa robotów.

W tamtym czasie rada nie była jednomyślna w poglądach na klonowanie biomedyczne, włącznie z klonowaniem komórek macierzystych. Siedmiu, spośród 17 członków rady, głosowało za tym, żeby naukowcy mogli spokojnie kontynuować swoje badania, zgodnie z obowiązującym prawem, trójka z nich głosowała za ogłoszeniem moratorium w tej sprawie, zanim zostaną napisane odpowiednie regulacje. Większość jednak (10 z 17 członków rady) nie wnioskowała o zakazanie klonowania biomedycznego. I takie stanowisko zostało zaprezentowane prezydentowi. Oczywiście zostało ono zignorowane.

Dlaczego istnieją tak silne różnice w moralnej ocenie klonowania biomedycznego? Ocena prezydencka była spójna z redukcyjną ideą, że istnieje znak równości pomiędzy zespołem molekuł w laboratorium, a kochanym i wychowywanym, doglądanym człowiekiem, który ukształtował się w odpowiedzi na życiowe doświadczenia i odkrycia. Jego pogląd wyrażał pewną formę historii pt.: „DNA ma w sobie przeznaczenie”.

Tymczasem wszystkie nowe badania wykazały, że DNA musi przejść tysiące, jeśli nie miliony interakcji, na poziomie zarówno molekularnym, jak i eksperymentalnym, żeby się rozwinąć, wykształcić mózg i stać się człowiekiem. To podróż, która tworzy człowieka, nie samochód. Niestety prezydent zupełnie zignorował opinie swojej rady bioetycznej i zakazał finansowania ze środków federalnych badań nad komórkami macierzystymi.

Wpływ tej interwencji na naukę był bardzo dotkliwy. Po pierwsze, zmusiła ona czołowych naukowców do znacznego zredukowania badań, które mogą przyczynić się do leczenia chorób, ratowania życia oraz poszukiwania, walczenia i szamotania się o alternatywne źródła finansowania. Po drugie, polityczne gierki wokół badań nad komórkami macierzystymi zmuszają naukowców do szukania wiatru w polu poprzez wynajdowanie kosztownych, alternatywnych metod, z których część może przynieść rezultaty w odległej przyszłości, ale wielu najprawdopodobniej nie przyniesie.

To poszukiwanie alternatyw jest kosztowne nie tylko w aspektach finansowych, ale także czasu, który nie jest poświęcany na najlepsze badawcze projekty, które dają największe rokowania. Upolitycznia także proces naukowy: zamiast koncentrowania się nauki na najlepszych rozwiązaniach, które zostały odkryte, wykorzystywany jest ów proces do osiągania politycznych celów. W dodatku zanosi się na to, że nie tylko obecne pokolenie nie uzyska medycznego uwolnienia się od wielu chorób dzięki badaniom nad komórkami macierzystymi, ale i pokolenie naszych dzieci.

W środowisku naukowym przewijały się różne wątki w sposób oczywisty. Kiedy smutna historia oszustwa z Korei Południowej wyszła na światło dzienne, nie mogłem powstrzymać się od refleksji, czy cały proces – od bardzo ambitnych naukowców laboratoryjnych, aż po szerokie gremium publikujących redaktorów naukowych czasopism – nie został przekreślony w świadomym lub nieświadomym znaczeniu tego, że coś musi trzymać badania nad komórkami macierzystymi przy życiu wobec opozycji i niechęci administracji amerykańskiej.

Powstawać zaczęły pogłoski w środowisku naukowym, że naukowcy i redaktorzy naukowi zbyt gorliwie próbują udowodnić światu, że badania nad komórkami macierzystymi na całym świecie posuwają się do przodu, podczas gdy Ameryka została w tyle. Takie zarzuty wydają się nieuprawnione. Jednak skandal z komórkami macierzystymi na pewno zaszkodził ich sprawie.

To były złe wiadomości. Lepszymi są takie, że jeśli rząd amerykański nie wpuści biomedycznych badań drzwiami frontowymi, to wejdą one oknami. Ira Black – zmarły neuronaukowiec, który zmarł niespodziewanie na początku 2006 roku, pokazał, do czego są zdolni naukowcy medyczni, kiedy wezmą los we własne ręce. Jako wiodąca siła stojąca za Instytutem Komórek Macierzystych w New Jersey, zebrał gubernatorów i legislatorów stanowych, a następnie przywołał ich do zdrowego rozsądku, wyjaśniając swoją wizję od laboratorium do łóżka –  badania nad komórkami macierzystymi wszystkich pod jednym dachem. Efektem tego stało się to, że stan New Jersey zaczął przeć naprzód, podczas gdy rząd federalny stanął w miejscu.

Wyborcy w stanie Kalifornia także będą korzystać z badań nad komórkami macierzystymi, ponieważ ich rząd przeznaczył 3 miliardy dolarów na badania i rozpoczęli poważny i zakrojony na szeroką skalę program badawczy. Harvard oraz inne instytucje także są w pogoni za wiedzą naukową i możliwościami leczenia za jej pomocą. Na jednym z ostatnich posiedzeń naszej rady bioetycznej Patricia Churchland z Uniwersytetu Kalifornijskiego zauważyła, że innowacje medyczne – od szczepionek po anestezję, na początku niemal zawsze były hamowane i tłumione po to, żeby później być powszechnie akceptowalne. Tak samo stanie się w przypadku komórek macierzystych.

W swoim orędziu o stanie państwa George Bush posłużył się zdaniem: „życie ludzkie to dar od stwórcy i ten dar nie może być nigdy usunięty, zdewaluowany czy wystawiony na sprzedaż”. Odsuwając na bok kwestię wiary w „stwórcę”, większość światowej populacji ma podobne zdanie, jeśli chodzi o cenienie ludzkiego życia. To jednak, co jest tutaj istotną kwestią, to jak definiujemy ludzkie życie. Spójrz na swoich bliskich. Czy widzisz zbiorowiska komórek, czy może dostrzegasz coś innego?

Większość ludzi praktykuje swoistego rodzaju dualizm, rozróżniając ciało i umysł. Nie dostrzegamy komórek, prostych czy złożonych – widzimy ludzi, postrzegamy ludzkie życie. To, co jednak znajduje się na laboratoryjnych próbnikach, nim nie jest. Nie posiada jeszcze wspomnień, marzeń, nadziei, emocji, które gromadzą się w toku doświadczeń przez lata. Dopóki tego nie zrozumieją politycy nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na całym świecie, niestrudzone wysiłki tak wielu biomedycznych naukowców będą jedynie parą w gwizdek.

Michael Gazzaniga
Autor: Michael Gazzaniga
Michael Gazzaniga jest dyrektorem Centrum Badania Umysłu SAGE na Uniwersytecie Kalifornijskim, prezesem Instytutu Neuronauki Poznawczej, członkiem Narodowej Akademii Nauk. Przez wielu uważany za jednego z ojców neuronauki.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku