Menu

Statyści Statystyki

Kiedy Arthur Benjamin podczas swojego wystąpienia na jednym z TED Talks powiedział, że powinniśmy edukować ludzi bardziej ze statystyki niż algebry, otrzymał gromkie brawa. Nie umniejszał on znaczenia znajomości algebry, ale stwierdził, iż w obecnych czasach powinno się przejść z trybu analogowego do digitalnego w myśleniu o liczbach i ich użyteczności w życiu codziennym.

Wielu matematykom te słowa nie są po nosie. Równania z dwiema niewiadomymi, całki, równania trygonometryczne czy funkcje są przecież kwintesencją ich mądrości i stanowią podstawę matematycznych abstrakcji. Nie od dzisiaj wiadomo w końcu, że im bardziej coś jest abstrakcyjne, tym większej inteligencji wymaga. Misją nauczycieli jest w końcu czynienie ludzi bardziej inteligentnymi – w ujęciu inteligencji krystalicznej Catella, rzecz jasna. A to, że w życiu codziennym liczenie jedynki trygonometrycznej nie ma znaczenia, o ile nie jest się inżynierem, architektem lub naukowcem, to już zupełnie inna kwestia.

Tymczasem statystyka w sposób istotny może podnosić jakość życia. Może to czynić, ale jedynie wówczas, gdy rozumie się jej podstawy, a nie jest się jedynie świadomym jej istnienia. Gdyby dziennikarze, publicyści, a także sami politycy wiedzieli, na czym polega błąd estymacji i jak wysoki jest jego przedział w stosunku do wybranej losowo próby z populacji, nie mówiliby w serwisach informacyjnych czy rozmaitych forach dyskusyjnych, wywiadach, że jednej partii spadło poparcie o jeden procent w stosunku do poprzedniego sondażu, a drugiej wzrosło o dwa procenty. Wiedzieliby oni bowiem, że przy trzyprocentowym błędzie estymacji, nie można określić, czy cokolwiek się zmieniło, jeśli notowania różnią się zaledwie jednym lub dwoma procentami. O prawdziwych przełomach mogliby mówić dopiero wówczas, gdy poparcie różniłoby się o 4 i więcej punktów procentowych względem poprzednich notowań.

Gdyby ludzie znali i poświęcili więcej czasu w szkole na studiowanie rachunku prawdopodobieństwa, to zanim wzięliby pożyczkę z banku na rozkręcenie własnego biznesu, dokładnie by obliczyli, jakie są szanse na to, że im się te pieniądze zwrócą i czy gra jest warta świeczki. Jeśli by nie była, to nie ryzykowaliby kolosalnego zadłużenia na wiele najbliższych lat ich życia.

Problem w tym, że najczęściej nie rozumieją, jak funkcjonuje krzywa Gaussa i dlaczego pewne rzeczy występują częściej w przyrodzie, a pewne nie i nie warto na nie czekać. Problem jest jeszcze większy. Kiedy czegoś nie rozumiemy, to zazwyczaj mamy problem z wierzeniem w słuszność i zasadność danego procesu czy zjawiska. Znacznie łatwiej przyjąć nam koncepcję boga, którego instrukcja obsługi znajduje się w świętych księgach i który – choć bywa nieprzewidywalny – to jednak z grubsza wiemy, jak go przebłagać i co sądzi o kazirodztwie. Na pewno jest to dużo prostsze, niż zrozumienie, jak coś mogło powstać z niczego bez udziału jakiegokolwiek inteligentnego projektanta. Dużo prostsze niż rozumienie, że krzywda, której doświadczamy w wyniku powodzi czy huraganu, ma charakter zupełnie losowy i przypadkowy. Pomijając może kwestię udziału czynnika ludzkiego np. w  budowaniu domów na terenach zalewowych, które zwiększa prawdopodobieństwo nieszczęścia przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych.

W wyniku braku rozumienia znacznie łatwiej jest odrzucić cenną wiedzę, niż się do niej stosować. Być może właśnie w wyniku braku zrozumienia, na czym polega przedział ufności, Mark Twain powiedział niegdyś, że są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki. Statystyki w przeciwieństwie do naszych pragnień i nadmiernego optymizmu czy pesymizmu w prognozowaniu przyszłych działań, najbardziej przybliżają nas do prawdy. Większa znajomość statystyki mogłaby pomóc uwierzyć w to, że prezerwatywa zapobiega zarażeniu wirusem HIV w 80-90% przypadków wg danych WHO i tym samym sprawić, że wiele osób, które decydują się na przygodny seks, nie lekceważyłoby tej formy antykoncepcji, licząc na swoje szczęście, także w przypadku prawdopodobieństwa zajścia w ciążę w przypadku stosunku płciowego bez stosowania antykoncepcji.

Znajomość statystyki pomogłaby uwierzyć w to, że samolot jest najbezpieczniejszym środkiem transportu, a palenie papierosów czy niewłaściwe odżywianie zwiększają ryzyko poważnych chorób w stopniu na tyle znaczącym, że warto się nad tym zastanowić.

Znajomość rachunku prawdopodobieństwa i opisu liczbowego mogłaby oczywiście mieć też niezbyt pożądane skutki. Totalizator sportowy musiałby zwijać interes, znachorzy, cudotwórcy i szarlatani zamknąć produkcję swoich magicznych mikstur, które miały za zadanie leczyć skuteczniej niż medycyna, a politycy ważyć obietnice wyborcze, gdyż każdy głosujący z łatwością potrafiłby obliczyć, ile z nich zostało spełnionych i jaka jest szansa, że spełnione zostaną kolejne. To dla wielu ludzi wiązałoby się z utratą dorobku życia. Dla innych wiązałoby się to z kolei ze stratą złudzeń, którymi żyją i na podstawie których szacują, czy będą zdrowi, szczupli, bogaci, czy szczęśliwi. Statystyka odebrałaby im te złudzenia. Dzięki niej żylibyśmy wszyscy znacznie bardziej racjonalnie. Ale dzięki temu także bardziej świadomie i z większymi szansami na właściwe lokowanie sił na zamiary. Jednak być może większości z nas nie o to w życiu chodzi. 

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku