Menu

Sondażowy zawrót głowy

Jarosław Świątek

Zaskoczenie, szok, niedowierzanie… przynajmniej na twarzach polityków, którzy obserwowali pierwsze sondażowe wyniki wyborów prezydenckich. Przecież sondaże przedwyborcze pokazywały zupełnie inne wyniki. Jak mogły się tak mylić?

O sondażach dyskutuje się nieustannie przy okazji każdych wyborów, ale także w okresach pomiędzy nimi. Kto traci, kto zyskuje – słupki poparcia zdają się najważniejsze. Mimo to, kiedy wyniki wyborów różnią się od wyników sondaży, politycy chętnie zrzucają winę na różne metody pomiaru, choć najprawdopodobniej nie wiedzą sami, na czym w ogóle polegają owe metody i czym mogą się one od siebie różnić. Potrzebujemy jednak wyjaśnienia, skąd rozbieżności, więc racjonalizacja w tej sytuacji jest nieuchronna i uzasadniona. Racjonalizacja zawsze zresztą jest uzasadniona, bo człowiek to zwierzę racjonalizujące, a nie – jakbyśmy bardzo chcieli – racjonalne. Kiedy nie wiemy, co się dzieje, to tworzymy mniej lub bardziej niestworzone historie. Pomaga to w poczuciu kontroli i przewidywalności świata, który jest nieprzewidywalny i najczęściej zupełnie poza naszą kontrolą.

Wyniki sondaży różnią się od wyników wyborów faktycznie ze względu na metody pomiaru. Jednak nie chodzi o różnice pomiędzy pracowniami badania opinii społecznej, ale w ogóle o sposób pomiaru, jakim są sondaże – sposób, który nie uwzględnia natury ludzkiej. Sondaże bowiem bazują na ustnych, najczęściej telefonicznych, odpowiedziach ankietowanych. A człowiek to istota zwodnicza. Może nie chcieć udzielić prawdziwej odpowiedzi, więc skłamie jak mu się żywnie podoba. Ktoś powie – ale przecież sondaże są anonimowe, badani mogą czuć się swobodnie. I czują się swobodnie. Nawet za swobodnie. Badani chcą być w zgodzie nie tyle z ankieterem, co sami ze sobą. I paradoksalnie właśnie dlatego mogą nie chcieć podać prawdziwej odpowiedzi. Nie chcą bowiem, żeby ktoś znał ich preferencje. Uważają je za swoją intymną strefę i podadzą odpowiedzi zgodne z preferencjami większości, choć myślami są z mniejszością. Jeszcze inna grupa może się zwyczajnie wstydzić przyznać do swoich preferencji, bo wie, że ich wybór jest nieaprobowany przez ową większość, przedstawianą w innych sondażach. I wreszcie – co dotyczy głównie osób niezdecydowanych lub tych, które do wyborów nie chodzą, mogą one nie wiedzieć zupełnie, na kogo mogłyby głosować, ale czują się zobligowane, żeby kogoś wskazać. I wskazują, choć później wcale nie głosują lub głosują zupełnie inaczej, niż to zadeklarowały.

Deklaracje to jedynie słowa. Słowa mogą zwodzić na manowce i nierzadko to czynią. Jeśli chcemy znać prawdziwe preferencje ludzi, to nie na słowach, a czynach skupić się powinniśmy. Ludzkie zachowania są znacznie bardziej diagnostyczne dla postaw i preferencji niż deklaracje. Zachowania zazwyczaj są naturalne. Ciało nie umie kłamać, a ludzie znacznie słabiej niż wypowiadane słowa kontrolują swoje zachowania. Dowody? Niezdolność do długotrwałej samokontroli w dążeniu do celów długoterminowych, wybuchy emocji, uleganie manipulacji – to tylko kilka przykładów. Przykładów, które obrazują, jak ciężko nam kontrolować nasze zachowanie i wybierać optymalne opcje reakcji w danej sytuacji.

Badania sondażowe w dniu wyborów – tzw. Exit poll, są już znacznie dokładniejsze, ale i one posiadają dwuprocentowy margines błędu. Idealnym sprawdzianem prawdziwych preferencji byłoby odtworzenie warunków panujących w lokalu wyborczym. Gdyby preferencje mierzone były poprzez coś w rodzaju prawyborów, to wyniki najprawdopodobniej byłyby znacznie bliższe rzeczywistości. Oczywiście takie badanie musiałoby być przeprowadzone na takich samych zasadach doboru próby, ponieważ odbywające się w różnych miejscach prawybory nie odzwierciedlają prawdziwych preferencji narodu, a jedynie regionu, w którym się odbywają. Takie badania byłyby znacznie bardziej kosztowne, ale za to o wiele dokładniejsze. Ludzie bowiem nie mówią często tego, o czym myślą, a już tym rzadziej robią to, co mówią. Za to robią to, co myślą. Kto pierwszy odejdzie od introspekcji i zmodyfikuje procedurę badawczą w kierunku bardziej behawioralnych wskaźników, ten wygra wiarygodność i solidność. Straci jednak trochę pieniędzy. Choć straci po to, żeby zyskać jeszcze więcej. Jakość usług zazwyczaj broni się sama. Tylko trzeba ją najpierw zapewnić.

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku