Bez pudru
- Szczegóły
- Utworzono: 27 lipca 2015
- Jarosław Świątek
Jakiś czas temu zainicjowana została akcja „Mam terapeutę”. Jej organizatorem było Koło Naukowe Psychoterapii, działające przy Uniwersytecie SWPS. Akcja polegała na tym, żeby dzielić się swoimi doświadczeniami kontaktu z psychoterapeutą, wzajemnym wsparciu i pokazaniu, że psychoterapia nie jest rzeczą złą, niegodną, desperacką i przeznaczoną wyłącznie dla osób z poważnymi problemami.
Sama akcja oczywiście bardzo szczytna i potrzebna. Jeśli bowiem ktoś nie umie sobie radzić w różnych sytuacjach, nie ma i nie zamierza zdobywać wiedzy psychologicznej, terapeuta jest w stanie mu pomóc zrozumieć wiele rzeczy i lepiej sobie radzić ze swoim życiem. Zresztą co dwie głowy, to nie jedna. Z przewodnikiem ciężej się zgubić niż w pojedynkę.
A jednak istnieje pewna grupa ludzi, która nigdy terapeuty nie potrzebowała, nie potrzebuje i potrzebować nie będzie. I nie chodzi o tych, którzy po prostu nigdy nie skorzystali z jego usług i żyją, ale o osoby, które niemal błyskawicznie radzą sobie ze wszelkimi negatywnymi emocjami, trudnymi sytuacjami i prawie zawsze na ich twarzy gości przysłowiowym banan.
Walter Mischel w swoich badaniach nad samokontrolą u dzieci zaobserwował, że dzielą się one na takie, które są przekonane o zmienności cech, możliwości, okoliczności, i te, które raczej zakładają dużą stałość i niezmienność swoich umiejętności czy określonych sytuacji. Jak się okazało, te dzieci, które przekonane były o tym, że mogą dowolnie zmieniać i kształtować swoją osobowość, znacznie lepiej radziły sobie w teście piankowym, w którym zostawiano je same ze słodką pianką i obiecano drugą, jeśli nie zjedzą tej pierwszej do czasu, aż eksperymentator do nich wróci. Oznacza to, że lepiej potrafiły odraczaj nagrodę i opierać się pokusom od dzieci, które były przekonane o niezmienności.
Co więcej – takie przekonania nie występują jedynie u dzieci. Mischel zauważył jedynie, że już małe dzieci przejawiają jedną z różnic indywidualnych, która powszechna jest wśród osób dorosłych. Jest to zewnętrzne lub wewnętrzne umiejscowienie poczucia kontroli. Osoby z wewnętrznym umiejscowieniem poczucia kontroli są przekonane, że są w stanie osiągnąć wszystko, czego zapragną, zmienić się w określony sposób, jeśli będą odpowiednio ciężko pracować, i nie oglądają się na nikogo. Natomiast ludzie z zewnętrznym umiejscowieniem kontroli wierzą, że jedynie poprzez odpowiedni splot okoliczności, przychylność innych osób, pomoc mogą osiągnąć sukces.
Nie ma znaczenie to, że zarówno ci pierwsi, jak i drudzy, mają tyle samo racji, co jej nie mają. Realizowanie rozmaitych celów zależne jest bowiem zarówno od okoliczności, jak i wewnętrznej motywacji i samokontroli. Znamienne jednak jest to, że ta pierwsza grupa najczęściej osiąga sukcesy w życiu, jest bardziej skłonna do ciężkiej pracy, potrafi odraczać nagrodę, nie ulega pokusom i stosunkowo szybko przezwycięża chandrę. Dzieje się tak dlatego, że te osoby mają znacznie aktywniejszą lewą korę przedczołową. To właśnie ten ośrodek kontroli i jego połączenia z różnymi innymi ośrodkami w mózgu pomaga utrzymywać niemal nieustannie pozytywny nastrój i nastawienie, planować i egzekwować wykonywanie planu (nawet najbardziej długoterminowego), wygaszać emocje (powstałe w wyniku szalejącego ciała migdałowatego), podejmować decyzje i koncentrować się na konkretnych wyzwaniach, celach czy ogólnie – wybranych kwestiach. Dobra wiadomość jest taka, że samokontrolę i tym samym wewnątrz-sterowność można wyćwiczyć. Zwiększa się wówczas liczba istoty białej (połączeń nerwowych) pomiędzy korą przedczołową a poszczególnymi obszarami mózgu. Nie jest więc tak, że osoby, które genetycznie mają przewagę w kwestii samokontroli, są skazane na sukces, a osoby, które jej nie miały, nigdy jej mieć nie będą.
Wprawdzie nie znam żadnych badań na ten temat, ale można by było wysnuć hipotezę, że z usług terapeutów korzysta najczęściej grupa osób, które są przekonane, że niewiele od nich samych zależy. Że ktoś musi ich przeprowadzić przez sztorm, który ma miejsce w ich życiu. W Polsce psychoterapeuci powinni mieć prawdziwe żniwa, ponieważ jesteśmy narodem zewnątrz-sterownym. Przez lata zaborów, podległości innym, totalitaryzmu nasza wiara w siebie, swoje nieograniczone możliwości, była skutecznie tłumiona przez zewnętrzne okoliczności. Ciężko było wykształcić w sobie przekonanie, że możemy wszystko, kiedy tak naprawdę nie mogliśmy niczego. Albo w najlepszym razie – niezbyt wiele. Nasz los zależał od garstki osób, które rządziły danym regionem czy krajem. Zależał także od silnych norm społecznych, które mówiły nam, kogo poślubić, na jakich zasadach itp. W polskim języku używa się częściej zwrotów typu: „udało ci się”, „szczęście ci sprzyja”, aniżeli: „dałeś radę”, „to twoja zasługa”, „osiągnąłeś sukces”. Łatwiej przychodzi Polakom odwoływanie się do guseł i zabobonów albo do religii, aniżeli wzięcie spraw w swoje własne ręce i wdrożenie określonych strategii prowadzących do celu.
Ktoś może zapytać – jak to się ma do psychoterapii? W końcu bez specjalistycznej wiedzy ciężko pokonać rozmaite życiowe problemy, wynikające ze szkodliwych interpretacji sytuacji, emocji itp. To oczywiście prawda. Jednak osoby o wysokiej zdolności do samokontroli albo same wypracowują sobie sposoby na radzenie sobie w rozmaitych sytuacjach (nawiasem mówiąc, wcale nie tak bardzo dalekie od tego, czego można nauczyć się podczas psychoterapii), albo też zdobywają niezbędną psychologiczną wiedzę, uczą się rozumieć sytuację. Zamiast ryby, wolą wędkę, dzięki której same będą w stanie sobie poradzić, dobierając odpowiednie techniki, kiedy zajdzie słońce. W dobie Internetu taka wiedza nie jest trudno dostępna i tajemna, a dostęp do trenerów i coachów jest równie powszechny, jak do terapeutów.
Moją intencją nie jest zabieranie klientów psychoterapeutom i mój felieton z pewnością nie wiele zmieni w tym zakresie. Mimo tego, skoro rozwinięta samokontrola koreluje tak wysoko ze szczęściem, zadowoleniem z życia i osiągnięciami, to może jednak prościej jest uczyć ludzi ją w sobie wykształcać i rozwijać coś, co dało nam ewolucyjną przewagę nad innymi gatunkami, niż pudrować pryszcze i uzależniać ludzi od pudru.
Do poczytania:
- Davidson, R. J. (2013). Życie emocjonalne mózgu. Kraków: Wydawnictwo UJ.
- Goleman, D. (2009). Inteligencja Emocjonalna. Sukces w życiu zależy nie tylko od intelektu, lecz od umiejętności kierowania emocjami. Poznań: Media Rodzina.
- Mischel, W. (2015). Test Marshmallow. O pożytkach płynących z samokontroli. Sopot: Smak słowa.
- Rotter, J.B. (1966). Generalized expectancies of internal versus external control of reinforcements. Psychological Monographs. 80, 609.