Nieobecny umysł
- Szczegóły
- Utworzono: 27 czerwca 2011
- Tomasz Kozłowski
Mózg tworzy umysł, umysł tworzy myśli, a myśli prowadzą do określonego działania. Dla nas jest to oczywiste. Dla autystów – już nie. Tak, jak sami niewiele wiemy o ich świecie, podobną zagadkę stanowi dla nich nasz świat.
Dorosła osoba wchodzi do pokoju, rozgląda się naokoło, otwiera szafkę, po czym drapie się za uchem. Wyjmuje kilka ubrań, przegląda i wkłada je z powrotem. Następnie patrzy na łóżko, mruczy coś pod nosem. Klęka. Schyla się i dotyka podłogi pod materacem. Po chwili wstaje i wyciąga na stół całą zawartość swoich kieszeni. Za moment wkłada ją tam, gdzie przedtem była. Wydaje z siebie głośny dźwięk. Nagle do pokoju wchodzi druga osoba, wymieniają krótką serię komunikatów. Gość podchodzi o szuflady przy nocnym stoliku. Wyjmuje z niej jakiś przedmiot, który następnie podaje partnerowi. Wychodzą.
Oczami autysty
Tak wygląda przykładowa sytuacja oglądana oczami i umysłem dziecka autystycznego. Powyższa scenka nie ma ani jednego wyrazu z mentalnego słownika: darmo szukać tam takich terminów jak myśleć, sądzić, planować, komunikować, rozumieć, nadawać sens. Choć opis jest tak ubogi, nasza wyobraźnia, roztaczając przed nami cały obraz, podpowie nam, że bohater czegoś poszukiwał. Potrafimy domyślić się, czego pragnęła druga osoba i o czym przypuszczalnie mogła myśleć. Jednak dla osób cierpiących na autyzm jest to zadanie niewykonalne. Wnioski, jakie mogą wyciągnąć z tej obserwacji zawierają się w pierwszym akapicie, ale nigdzie dalej. Są tożsame z suchą obserwacją. Gdyby autysta mógł nam zdać relację z całego zajścia, miałoby ono postać podobną do pierwszych zdań tego tekstu.
Korzenie kultury
Przyczyny autyzmu nie są jeszcze dokładnie poznane. Specjaliści z wielu dziedzin prowadzą poszukiwania na własną rękę. Jedni koncentrują się na genach, inni zaś na wpływie środowiska. Psychologowie, poszukując wyjaśnienia tajemnicy autyzmu, zeszli bardzo głęboko - aż do naszej ewolucyjnej przeszłości. Ich zdaniem autyzm wynika z braku zdolności kluczowej dla naszego przetrwania. Wiadomo, że aby przeżyć musimy znajdować pożywienie i unikać drapieżców. Ale środowisko Homo sapiens s. to nie tylko biosfera. Psychologia ewolucyjna wskazuje, że prócz naturalnych wrogów, potencjalnego pożywienia i warunków pogodowych otaczają nas także – a może przede wszystkim – inne umysły oraz ich wytwory: język, kultura, sens. Autyzm czerpie swe początki z braku tej wiedzy. „Świat myśli? Nie ma czegoś takiego”.
Nic dziwnego, że upośledzenie to skutkuje całkowitą blokadą na obszarze życia społecznego. Autyści mają problem z nabyciem języka oraz przestrzeganiem określonych norm, a ich zachowanie praktycznie nigdy nie przystaje do wymogów sytuacji. Ci, którzy starają się nawiązać z nimi kontakt, mogą poczuć się całkowicie ignorowani, odrzuceni. Nie jest to jednak celem autysty. Zaburzenie powoduje, że ludzi nie traktuje się jak osoby, ale jak przedmioty, które ewentualnie można użyć do realizacji swoich osobistych celów. Wzrok autysty często nic nie wyraża, sprawia wrażenie pustego, jest dość nerwowo przerzucany, a utrzymanie kontaktu wzrokowego często skazane jest na niepowodzenie.
Jak umysł prowadzi do działania?
Zgłębiając zagadki autyzmu uczeni dotknęli samych podstaw życia człowieka w grupie i kulturze. Badania autystycznych dzieci uświadomiły psychologom i socjologom, jak ważna dla funkcjonowania w społeczeństwie jest wiedza o umysłach innych ludzi. Ostatecznie każdy z nas może powiedzieć: Jak to? Przecież nic nie wiem o myślach osób, które spotykam codziennie.
Faktycznie, nie jesteśmy w stanie powiedzieć dokładnie, co ktoś w danej chwili ma na myśli: czy wspomina zeszłoroczne wakacje, czy smak zjedzonego na śniadanie chleba z miodem, czy może rozpamiętuje zeszłotygodniowe imieniny u babci albo zastanawia się nad kupnem wygodnych kapci. Tak szczegółowa wiedza nie jest nam potrzebna. Z dużym prawdopodobieństwem potrafimy jednak stwierdzić, co ktoś w danej chwili ma na uwadze (możemy np. uwzględnić kierunek jego wzroku lub inne niewerbalne wskazówki), jakie działania planuje lub co o nas może myśleć (dzięki wiedzy o systemie wartości tej osoby, jej cechach charakteru, zachowaniu przy okazji poprzednich spotkań itp.). Zdajemy sobie sprawę z tego, że może to prowadzić do pewnych określonych działań względem otoczenia lub nas samych. Krótko mówiąc - możemy na podstawie pewnych przesłanek przewidzieć czyjeś zachowanie wiedząc, że w całym tym procesie kolosalną rolę odgrywa umysł. Psychologowie ewolucyjni tacy jak Simon Baron-Cohen zdolność tę nazywają teorią umysłu i to właśnie ona ma kluczowy związek z autyzmem.
Zanim maluch tę zdolność wykształci, zachowuje się tak, jakby wszyscy, łącznie z nim samym, wiedzieli i myśleli to samo. Baron-Cohen ilustruje to na przykładzie zadania obrazkowego zwanego testem Sally i Ann. Badanemu dziecku przedstawia się dwie dziewczynki. Sally chowa pod poduszką słodycze, podczas gdy Ann bacznie się wszystkiemu przygląda. Kiedy Sally wychodzi z pokoju, Ann podstępnie zabiera cukierki i chowa sobie do kieszeni. Po chwili Sally wraca. Wtedy pytamy dziecko: Jak myślisz, gdzie zdaniem Sally są słodycze? Pod poduszką – dla nas to oczywiste. Jednak dzieci bez teorii umysłu odpowiedzą: w kieszeni! Nie rozumieją, że wiedza innych ludzi może różnić się od ich własnej. Świat innych umysłów jest dla nich niezgłębioną zagadką. Dlatego właśnie popełniają tego rodzaju pomyłki. Podobnie podczas zabawy w chowanego bywa, że chowają się... mocno zamykając oczy – myślą, że skoro nic nie widzą, nikt nie ma prawa ich dostrzec.
W praktyce oznacza to, że dzieci z nierozwiniętą jeszcze teorią umysłu nie potrafią udawać ani kłamać. Normalnie rozwijający się człowiek nadrabia te braki pomiędzy 3 a 4 rokiem życia. Autystom ten przeskok się udaje.
Zawsze jestem sobą
Społeczne zachowanie trzylatków i dzieci autystycznych pod pewnymi względami może być do siebie podobne – dzieci te prawie wcale nie bawią się z podziałem na role, nie rozumieją, że na jakiś czas mogą stać się kimś innym. Ta umiejętność, przejawiająca się choćby w niańczeniu lalki, mówieniu do niej, wyobrażaniu sobie, że i ona coś do nas mówi – jest tak naprawdę fundamentem życia zbiorowego. Przyjmowanie roli to codzienna praktyka każdego z nas. W każdej minucie, w zależności od kontekstu, gramy rolę – rodzica, dziecka, brata czy siostry, klienta w sklepie, przechodnia, ucznia, pracownika... Każda z ról rządzi się osobnym zestawem zasad.
Różnorodność naszych społecznych masek przyjmujemy za oczywistość, jednak dla autystów (i dla małych dzieci bez teorii umysłu) przepaść dzieląca każdą z ról jest nie do przeskoczenia. Autysta zawsze pozostanie autystą, a trzylatek – trzylatkiem. Nie rozumieją, że każdy szczegół społecznej rzeczywistości niesie ze sobą określone znaczenie. Ubiór, tradycyjne potrawy, reguły uprzejmości, jazda tramwajem – wszystko obciążone jest pewnym społecznie ustalonym sensem, który przejawia się tylko w określonym kontekście. Autyści nie mają o tym zielonego pojęcia. Dopiero ludzie z teorią umysłu potrafią zachować się stosownie do wymogów sytuacji. Są w stanie uwewnętrznić ogólnie panującą normę określającą pewne standardy.
Możemy zatem domyślać się, że każda sytuacja, z którą spotyka się autysta, jest dla niego paraliżującą lawiną niezrozumiałych czynności, wymogów i komunikatów. W świecie autyzmu Św. Mikołaj nie jest postacią, która wedle tradycji przychodzi tylko raz w roku – jest raczej człowiekiem w czerwonym przebraniu, który niespodziewanie pojawia się raz na jakiś czas, zazwyczaj wtedy, gdy przy stole chóralnie wydaje się dźwięki o określonej wysokości a w rogu stoi, nie wiedzieć czemu, drzewo.
Świat bez „ja”
Możemy przypuszczać, że rzeczywistość autyzmu pozbawiona jest elementu „ja”. Osoby bez teorii umysłu pozbawione są pojęcia „ja” takiego, jak rozumie je reszta ludzi. „Ja” odgrywa ważną rolę przy kontaktach społecznych, a to przecież z nimi autyści mają największy problem. Skoro nie uświadamiają sobie istnienia myśli innych osób – nie mogą jednocześnie zadać sobie pytania: co ten ktoś może o mnie myśleć? Jak mnie widzi? Z tego powodu „ja” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Jak to – można zadać pytanie – przecież zachowują się zupełnie tak, jakby mieli pragnienia i cele. Czy nie oznacza to, że sami o sobie decydują? Owszem, jednak zazwyczaj są to cele materialne, a konkretnie takie, które sprawiają im doraźną przyjemność. Wielu autystów przepada za słodyczami, niektórym przyjemność sprawiają łaskotki czy oglądanie filmów animowanych. Prócz tego, muszą to być cele, które można zrealizować tu i teraz. Natomiast nasze „ja” odgrywa rolę przy celach, które są bardziej subtelne – pozwala nam planować przyszłość czy dostrzec swój obraz w oczach innego człowieka lub całej grupy. Oznacza to, że żaden autysta nie postawi przed sobą celu o charakterze społecznym, np. „zostanę przywódcą w tej grupie”, a jeszcze większą abstrakcją będzie dla niego zamiar z gatunku „kiedy dorosnę...”.
To my jesteśmy zagadką
Ludzie dotknięci autyzmem mają do rozgryzienia nie lada problem. Przed ich oczami roztacza się świat, w którym nie ma ani jednej myśli; znaczenie słów, obrazów, przedmiotów – dla nas widoczne niemal natychmiast – pozostaje dla nich głęboko ukryte i nieoczywiste, ponieważ trudno im pojąć, że znaczenie może być przez kogoś nadane. Świat jawi im się jako nieprzerwany, zagadkowy ciąg przyczyn i skutków, pomiędzy którymi nie ma pośrednika – świadomej intencji. Widzą osobę wkładającą rękę do lodówki, ale nie rozumieją, co spowodowało takie, a nie inne działanie. Mogą zrozumieć, że doprowadzi to do zniknięcia ulubionych lodów, ale nie potrafią pojąć, że ktoś ma świadomy zamiar ich zjedzenia lub że po prostu jest głodny.
Często można natknąć się na opinię, że osoby autystyczne żyją we własnym świecie. Wystarczy jednak spróbować wejść w ten świat, by jasnym się stało, że to raczej nasze działania stanowią dla nich największą tajemnicę. Co gorsza, trudność, z jaką nawiązujemy kontakt z autystą, uświadamia nam, że objaśnienie tej zagadki także i dla nas jest wyzwaniem.
Komentarze