Jak wejść uczniom w głowę?
- Szczegóły
- Utworzono: 24 maja 2013
- Steven Pinker
Kiedy prezydent Bush w jednym ze swoich orędzi o stanie państwa wspomniał ukradkiem o edukacji, jego administracji wydawało się, że robota w tym temacie może zostać uznana za wykonaną. Przynajmniej na tamtą chwilę. Wszelkie ustawy, które przepychała poprzednia, ale i z którymi boryka się obecna administracja, dotyczą przede wszystkim kwestii związanych z organizacją instytucjonalną, finansami oraz testami kompetencji.
Bardzo mało uwagi, albo nawet praktycznie żadnej, nie poświęca się samemu procesowi edukacji, czyli to, w jaki sposób wydarzenia, które toczą się za drzwiami setek tysięcy klas, wpływają na uczniowskie umysły. Żeby reformować system edukacji, trzeba zrozumieć i zaczerpnąć obficie z coraz bogatszej wiedzy o naukach kognitywnych, genetyki behawioralnej oraz psychologii ewolucyjnej i rozwojowej.
Pierwszą rzeczą, od której należałoby zacząć, jest wdrożenie akademickiego sposobu myślenia do edukacji samej w sobie. Czyli nie mniej, nie więcej, ale zweryfikować najlepiej, jak tylko się da, to, czy różne wierzenia, które funkcjonują obecnie na temat efektywności edukacji, są prawdziwe. Praktyki lekcyjne to dzisiaj często zlepek romantycznych teorii, zgrabnych procedur i politycznej poprawności. Kilka z tych procedur czy praktyk zostało zweryfikowanych dzięki naukom społecznym. Wiemy, że określone sposoby czytania są efektywniejsze, a mimo to większość szkół nadal uczy nieefektywnych metod czytania, jak np. klasyczne nauczanie języków obcych oparte głównie na nauce słów, pojęć i gramatyki.
Nauki o ludzkim umyśle dostarczają także bardzo cennych informacji na temat tego, w czym dzieci są ponadprzeciętnie dobre, a z czym radzą sobie gorzej i trzeba poświęcić na to więcej czasu i zrozumienia. Nasze umysły są niesamowicie kompetentne w kwestii problemów, które stanowiły wyzwanie dla naszych przodków, np. słuchanie i mówienie, odczytywanie emocji i intencji, wywieranie wpływu na innych i budowanie relacji. Nie już za to tak dobre w kwestiach znacznie prostszych jak: czytanie i pisanie, operacje na liczbach, rozumieniu jak funkcjonują złożone społeczności. Z tymi kwestiami znacznie szybciej i lepiej radzą sobie komputery. Jednak to te czynności są tak ważne i użyteczne dla nowoczesnego stylu życia. Nie oznacza to, że powinniśmy przestać przykładać do owych czynności mniejszą wagę. Wprost przeciwnie. Jednak nie powinniśmy oczekiwać, że dzieci będą przyswajały tego typu umiejętności równie łatwo i szybko, co nauka mówienia, a dzieci w grupach nauki ścisłe równie chętnie, co wymianę plotek dotyczących innych ludzi. Nauczyciele powinni zastanowić się, w jaki sposób wykładać przedmioty tak, żeby dzieci były w stanie efektywnie je przyswoić, mimo naturalnych trudności w sposobach ich rozumienia.
Wreszcie lepsze rozumienie ludzkiego umysłu może prowadzić do określenia nowych priorytetów w kwestii tego, czego nauczać. Ideą edukacji powinno być nauczenie uczniów takich programów poznawczych, żeby mogli oni lepiej eksplorować otaczający ich świat. Obserwacje wyciągnięte od najlepszych naszych naukowców po Jay'a Leno, są szokujące, gdy idzie o wtórny analfabetyzm przeciętnego człowieka. Ta istna niepamięć tego, czego uczono się w szkole, prowadzi do narażania swojego zdrowia przez stosowanie medycznych prowizorek, i kompletnego niezrozumienia mocnych i słabych stron działania rynku w swoich wyborach politycznych.
Oczywistym rozwiązaniem wydaje się wprowadzenie na wszystkich szczeblach edukacji nowych przedmiotów z dziedziny ekonomii, biologii ewolucyjnej i statystyki. Jednak w tej kwestii w środowisku naukowym panuje obecnie zmowa milczenia, bo nikt nie chce być jątrzycielem, który zostałby odebrany jako ten, który nawołuje do zaprzestania nauki języków obcych czy historii. Oczywiście ze względu na to, że doba ma zaledwie 24 godziny i decyzja o wprowadzeniu nowych przedmiotów musiałaby pociągnąć za sobą decyzje o zaniechaniu innych. Pytanie jednak, jakie należy sobie zadać w tej sytuacji, nie brzmi: „czy trygonometria jest istotna?”, bo oczywistą odpowiedzią jest – zdecydowanie tak; ale raczej: czy trygonometria jest bardziej istotna niż rachunek prawdopodobieństwa? Nie to, czy wykształcona osoba to taka, która zna historię, lecz czy nie jest ważniejsze i bardziej przydatne, żeby znała podstawy ekonomii?
To nie jest jedynie kwestia „praktyczności” w życiu codziennym przedmiotów nauczania. Nie jest to także kwestia „złej tradycji” i „dobrej innowacyjności”. Nawet jeśli uczenie się muzyki może wpływać na lepsze przyswajanie matematyki, to jeszcze nie oznacza, że jest to efektywniejszy sposób nauki, niż spędzenie godzin, przeznaczonych na naukę muzykowania, na zgłębianiu matematyki.
W świecie coraz bardziej złożonym, który ciągle rzuca nam rękawicę w stosunku do naturalnych zdolności, które otrzymaliśmy wraz z naszym genotypem, poważna refleksja nad przyszłymi kierunkami edukacji, nie może być dłużej unikana tak przez naukowców, nauczycieli, jak i polityków.
Komentarze