Zaraźliwe informacje i świadomi nosiciele
- Szczegóły
- Utworzono: 01 lipca 2007
- Marek Warecki, Wojciech Warecki
Tam gdzie wolność, tam musi być i odpowiedzialność (nie dotyczy to tylko dziennikarzy, ale wszystkich ludzi funkcjonujących w przestrzeni medialnej).
Michael Crichton ostrzegał, że przychodzą czasy, kiedy wiedzę i informacje będą mogły wykorzystywać postacie bez kwalifikacji moralnych i właśnie poczucia odpowiedzialności.
Jakiś czas temu doskonale i zarazem bardzo prosto wyraził tę samą prawdę Michał Rybczyński (nagrodzony Oskarem za film animowany „Tango”) w jednym ze swoich wywiadów (cytat z pamięci):
Neurochirurg, aby móc „grzebać” w mózgu człowieka, musi się uczyć prawie dwadzieścia lat; za to każdy, dosłownie każdy może „grzebać” w twoim umyśle przy pomocy mass mediów, czasem zresztą w jak najbardziej niecnych celach.
Im większa moc i wolność, tym musi być większa odpowiedzialność, ponieważ skutki błędnego użycia wiedzy mogą być opłakane.
U Crichtona o mało nas nie pożarły dinozaury, ale może „nadchodzi inny potwór”?
Na ilu ludzi ma wpływ jeden dziennikarz czy polityk? Być może nawet dałoby się opracować stosowny wzór matematyczny. Nie chodzi o samą liczbę odbiorców (tzw. oglądalność), ale o ilość odbiorców, których postawa może być zmieniona na drodze rozmaitych procesów wpływu. Tych, co „przychylą łaskawego ucha albo oka” do opinii nie zawsze trafnej i mądrej...
Jak wtedy byłoby możliwe wygłaszanie jakichkolwiek opinii w mediach... No właśnie. Chyba, że odbiorca wyraziłby na to zgodę poprzez włączenie telewizora. Można powiedzieć: sam tego chciał i wtedy mamy do czynienia ze swego rodzaju sofistyczną wiktymologią (sami się pchają, aby dać się uwieść i wykorzystać), ale… czy to rozgrzesza manipulatorów? Nawet i choćby mieli dobre intencje (wolność, równość, braterstwo zamiast na przykład wolność, własność, sprawiedliwość). Nawet też, gdy byli owymi leninowskimi „pożytecznymi idiotami”...
Dziennikarze orientują się na innych dziennikarzy i tak naprawdę głównie interesuje ich, jakie tamci wydają opinie i oceny ich pracy. Politycy – co jest oczywiste – wykorzystują dziennikarzy do robienia polityki a ci drudzy z tego korzystają, bo mają sensację i materiał, na czym im najbardziej zależy. Interes jest obopólny.
Z jednej strony kontrola wzajemna a z drugiej pełne wzajemne pasożytnictwo... Czy w efekcie takiej symbiozy, nie powstaną społeczne saprofity(1) albo saprobionty(2)? Jedyna bronią widza jest wybór i interaktywność – to znaczy różnorodność mass mediów jest tak duża, że można póki, co wybrać, co się nam podoba a nawet do pewnego stopnia wpływać na to, jak się ogląda, co się wybrało. Inna rzecz, że już sam wpływ na to, co nam się podoba, też mają media i wabią nas, abyśmy oglądali takie kanały, a nie inne i czytali te gazety i portale, a nie tamte.
Jeżeli nauczymy się w określony sposób pobierać informacje - one zazwyczaj potwierdzają nasze dotychczasowe widzenie świata (o ile nie ma tego w zakresie obowiązków). Zupełnie tak jak z Brucem Willisem w „Szóstym zmyśle”: widzi się to, co chce się widzieć.
Być może każdy z nas ma swego rodzaju zmysł informacyjny: określone zwyczaje i preferencje pobierania informacji z otoczenia, zupełnie jak każdy z nas ma własne upodobania kulinarne. Słuchamy radia rano w samochodzie i zwykle jest to nasze,„zawsze te samo” radio. Oglądamy zwykle takie, a nie inne dzienniki; mamy ulubione portal internetowy, gazety. Szukamy różnych informacji: politycznych, ekonomicznych, sportowych a nawet plotek. Różnie redagowanych: gustujemy w krótkich artykułach, długich opracowaniach, schematach, wykresach....etc. To całkiem skomplikowany proces uwarunkowany naszym wnętrzem, jak też i otoczeniem, środowiskiem.
Czy na nasz, tak bardzo osobisty metabolizm informacyjny, możemy w jakiś sposób wpływać, formować? Zapewne tak – chociażby przez wykształcenie. Składają się na niego:
- nawyki i umiejętności;
- system wartości;
- profil poznawczy.
Jeżeli szkoła czegoś powinna uczyć „na pewno” w dzisiejszy świecie, to jest to umiejętność korzystania z mediów.
Jeżeli oznaczamy niektóre filmy jako przeznaczone dla określonego przedziału wieku, to dlaczego nie można by robić podobnych rankingów dla dziennikarzy i niektórych osób działających w przestrzeni medialnej (jakich – to już inna sprawa)?
Co by było, gdyby niektórzy otrzymali takie miano: „Uwaga! Osoba szkodliwa dla zdrowia i twoich najszerszej rozumianych interesów. Doradzamy ostrożność – manipulator!” To by dopiero było!
Już widzimy listę wyróżnionych... ale „strach jest”, bo teraz przyszła moda na ciąganie pyskatych i nieprawomyślnych po sądach, jak to robi Adam Michnik i inni mu podobni. Kształcenie sposobu korzystania z mass mediów wraz ze zwiększaniem ich wolumenu i różnorodności (im więcej szans wyboru po stronie odbiorcy, tym lepiej dla niego), w połączeniu z piętnowaniem sofistów, jako szkodliwych dla życia i zdrowia bardziej niż wszystkie używki razem wzięte, mogłyby nieco zneutralizować „narkotyczne” wyziewy, zatruwające nasze mózgi.
To znaczy, że ten ponosiłby szkodę na duszy, ciele i umyśle, kto sam by sobie tego zażyczył. Zupełnie, jak ma to miejsce w Internecie, że określa się certyfikaty wiarygodności witryn a ten, kto klika we wszystko jak popadnie, wkrótce ma gruntownie zawirusowany cały komputer.
Paralela jest dokładna: jeżeli będziesz słuchał, czytał i oglądał, kogo popadnie ani się obejrzysz, jak ktoś wprowadzi wirusy do twojego mózgu i przejmie nad nim kontrolę. To nie żarty.
Inaczej mogą ciebie zresetować.
Albo możesz się zawiesić.
(1) roztocza, cudzożywne rośliny, grzyby i liczne bakterie odżywiające się martwą substancją organiczną (np. niektóre storczyki)
(2) organizmy żyjące wśród rozkładających się (gnijących) szczątków roślinnych i zwierzęcych
{rdaddphp file=moje_php/autorzy/wwarecki.html}
- «« poprz.
- nast.