Menu

Psychologia to świecka religia?

…a zuchwali psycholodzy dążą do wyeliminowania wspólnot religijnych z przestrzeni publicznej. Nie brak jest doniesień (zwłaszcza z prawej strony sceny publicystycznej), że psychologia jest tak naprawdę swoistą ideologią, a uprawianie jej wiąże się z negowaniem tzw. tradycyjnych wartości

Wiele osób, nie do końca orientujących się zapewne w paradygmacie naukowym, zarzuca psychologom krzewienie relatywizmu, który stoi przecież w sprzeczności z imperatywami i zakazami stawianymi przez wszystkie religie świata.

Jak wiemy, nowoczesna psychologia narodziła się całkiem niedawno i dlatego dopiero od niedawna nawiązuje stosunki dyplomatyczne z religią. Kiedy tryumfy święciła freudowska psychoanaliza, która krytycznie odnosiła się do ludzkiego doświadczenia Boga i w ogóle „czegoś więcej”, Kościół katolicki (i nie tylko) patrzył na całą rzecz nieprzychylnie. W sprzeczności z nauczaniem wielu Kościołów było również wskazywanie na popęd seksualny jako na  źródło aktywności człowieka.

Psychologia na szczęście nie skończyła się na Freudzie i Jungu. Niejako w opozycji wobec nurtu psychoanalitycznego pojawił się behawioryzm, dający podwaliny pod najbardziej obecnie popularny kierunek terapeutyczny, czyli poznawczo- behawioralny. Nurt ten był neutralny światopoglądowo, a istnienie schematu bodziec-reakcja zostało udowodnione w serii eksperymentów (i, jak wiadomo, nagrodzone Noblem). Niedługo później dokonał się przewrót kopernikański w psychologii (oficjalnie to się tak nie nazywa, ale autorka zawsze chciała przedstawić szerszej publiczności to określenie): nurt humanistyczny, w myśl którego człowiek nie jest bezwolnym obiektem, któremu trajektorię lotu wyznacza libido lub jakiś bodziec. To on znalazł się w centrum, doceniono rolę potrzeb i wolnych wyborów.

Jednocześnie na II Soborze Watykańskim (nie bez przyczyny nazywanego przez wielu najważniejszym wydarzeniem chrześcijańskim XX wieku) dostrzeżono te zmiany i doceniono psychologię jako naukę. Duchowni od tego czasu są również zachęcani do korzystania z jej zdobyczy, aby być w stanie lepiej odpowiadać na pytania i problemy wiernych. Co więcej, kandydaci na księży przed wstąpieniem do seminariów duchownych przechodzą przez testy psychologiczne, które mają wyłonić tych kandydatów, dla których stan kapłański miałby stanowić ucieczkę przed światem, posiadających różnorakie zaburzenia i uniemożliwić im „karierę” księdza. Wiedza psychologiczna bywa również przydatna spowiednikom oraz… egzorcystom (tak, tak!), którzy przed przystąpieniem do czynienia swojej powinności mają obowiązek wysyłać penitenta do psychologa lub psychiatry celem zbadania, czy osoba, która zgłasza się po pomoc duchową, nie cierpi np. na schizofrenię. Brak wykluczania się praktyk religijnych i zdobyczy psychologii trafnie wyraził w jednym ze swoich edytoriali ks. Adam Boniecki: „Nie chcę być w konfesjonale psychoterapeutą, jednak czasem nim jestem i być muszę, choćby po to, by pomóc w zrozumieniu mechanizmów prowadzących do zachowań, które spowiadający się uważa za grzechy”.

Niestety, nie wszyscy podzielają poglądy księdza Bonieckiego. Podczas jednej z moich wędrówek po bezdrożach Internetu napotkałam na tekst, którego autor forsował tezę, iż psychologowie próbują zniszczyć religię (w tym wypadku katolicką) i zająć miejsce księży, bo… ukuli termin nerwicy eklezjogennej, którą wmawiają wszystkim osobom należącym do Kościoła i angażujących się w jego działalność. Bzdurności tej wypowiedzi nie trzeba zapewne tłumaczyć. W sumie mogłaby ona być nawet zabawna – proszę sobie wyobrazić grupę siedzących pod kościołami psychologów, którzy wszystkim wychodzącym z mszy ludziom dawaliby do ręki opinie psychologiczne, zawierające właśnie taką diagnozę. Po chwili makiawelicznego śmiechu na myśl o takim działaniu w głowie kiełkuje jednak gorzka refleksja, że tego rodzaju publicystyka może wyrządzić wiele szkód. Przedstawianie nauki i religii (wszelakich) jako rozdzielnych alternatyw z pewnością nie pomoże zaangażowanym religijnie osobom podjąć decyzji o skorzystaniu z pomocy psychologa, co niekiedy może się skończyć tragicznie.

Wśród psychologów i psychoterapeutów znajdziemy zarówno ateistów, agnostyków, jak i zaangażowanych chrześcijan (z których część zrzesza się w Stowarzyszeniu Psychologów Chrześcijańskich), buddystów (jak np. Ken Wilber) czy wyznawców innych religii. Każdy psycholog natomiast jest zobowiązany do uszanowania światopoglądu klienta, choć oczywiście może odmówić pracy z klientem, jeśli cel, jaki chce on poprzez terapię osiągnąć, pozostaje w sprzeczności z wyznawanymi przez terapeutę wartościami – to taka psychologiczna „klauzula sumienia”.

Pointa? Psychologia nie jest nową religią, a psycholog nie jest kapłanem. Żadna osoba korzystająca z usług terapeuty nie powinna obawiać się, że ów człowiek, z którym – siłą rzeczy – będzie musiała zbudować na swój sposób intymną więź, zacznie proces wewnętrznej zmiany od zmiany religii klienta, a Boga, w którego wierzy, przyrówna do wytworu psychotycznego. Zabrania mu tego etyka zawodowa, zdobyta na studiach wiedza, która podkreśla znaczenie duchowości jednostki w jej rozwoju, oraz ustawa zasadnicza naszego kraju, gwarantująca wolność wyznania, która obowiązuje przecież wszędzie na terenie RP.

Czyli nawet w gabinecie psychoterapeuty.

Angelika Szelągowska
Autor: Angelika Szelągowska
Studentka psychologii, absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Trener umiejętności społecznych. Mieszka w Łodzi. W kręgu jej zainteresowań znajduje się psychologia duchowości oraz twórczości. Kocha literaturę, jogę i psy.

Komentarze  

Przemysław
# Przemysław 2015-10-08 08:15
Zaraz, zaraz, a ja myślałem, że obowiązkiem Chrześcijanina, jest poznanie Boga, a nie mechanizmów poznawczych człowieka. To dwie różne bajki, a wiedza z psychologii społecznej nie jednokrotnie przydała mi się w pracy... ewangelizatora. Czasami po prostu trzeba umieć ocenić sytuacje i zrozumieć z kim się ma do czynienia. Hymmm... Pisząc szczerze nie wiem, czy się śmiać z powodu zaistniałej sytuacji, czy płakać z powodu ludzkiej ignorancji.
Odpowiedz
Marek
# Marek 2015-11-02 23:32
Behawioryzm nie jest neutralny światopoglądowo droga Pani. Kiedy wyciągnie Pani wszystkie konsekwencje z założeń wyrażonych wprost i nie wprost, to behawioryzm sprowadza człowieka do biologicznej maszyny. To nie ma nic wspólnego ze światopoglądem? Na Pani miejscu bym uważał zanim Pani opublikuje tak śmiałe stwierdzenia. Napisała Pani artykuł w tonie publicystyczno- popularyzatorsk im, który ma budować dobry PR wokół psychologii - rozumiem to. Zgodzę się, że jeżeli psycholog dobrze pojmuje swoje zadanie to nie pomyli swojej roli z rolą kapłana a psychologii z religią, ale czy takiego zagrożenia nie ma? Nie chcę się odwoływać do lektur, żeby to nie zabrzmiało jak pouczanie, ale jeśli się Pani interesuje problemem styku światopoglądu, psychologii, ideologii i religii, to mimo wszystko polecę Pani jedną pozycję: Andrzej Jastrzębski, W obronie integralności człowieka. Próba adekwatnego ujęcia filozofii psychologii, Warszawa 2011. Pozdrawiam.
Odpowiedz
Przemysław
# Przemysław 2015-11-03 09:32
Panie Marku,

gdyby podchodzić w ten sposób do nauki, to nigdy by Pan nie skorzystał z komputera, a Pana wypowiedź do nikogo by nie dotarła. W ten sam bowiem sposób myślał kościół Katolicki kiedy, kazał Kopernikowi wyrzec się tez zawartych w dziele "O obrotach ciał niebieskich". W ten czas to jego pogląd uważany był za światopoglądowo niebezpieczny, bo nagle okazało się, że nadinterpretacj a tekstów Biblijnych mogła doprowadzić do upadku Chrześcijaństwa . Człowiek w końcu nie mógł żyć na jednej z wielkich planet umieszczonych wokoło wielkiej gwiazdy. Nie. To gwiazda powinna krążyć wokoło słońca. Bo przecież człowiek jest "naj".

Pogodzenie nauki z religią od zawsze przyprawiało człowieka o ból głowy. Nauka nie jest jednak religią. Ona ma nam wyjaśnić, jak działamy my, jak działa wszechświat, nie nakazuje jednak nam tego, w co mamy wierzyć.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku