Neurobiznes – szamaństwo XXI wieku?
- Szczegóły
- Utworzono: 24 lutego 2009
- Jarosław Świątek
Bardziej niebezpieczne są jednak neurotechnologie. O ile takie maszyny jak PET (Pozytronowy Tomograf Emisyjny), fMRI (Funkcjonalny Jądrowy Rezonans Magnetyczny) czy EEG (Elektroencefalografia) są doskonałymi aparaturami, które znacznie przyczyniły się do rozwoju badań nad mózgiem, to możemy natknąć się na obietnice podniesienia IQ, redukcji snu czy wyleczenia chronicznego bólu za pomocą specjalistycznej neurotechnologii, która za pomocą treningu i swoich właściwości diagnostyczno – stymulacyjnych jest w stanie czynić dosłownie cuda. Autorzy takich programów, opartych na jak twierdzą neurotechnologiach, potrafią całkowicie wyleczyć (nie jedynie wspomóc) 131 chorób. W tym: demencję, epilepsję czy chorobę Parkinsona. Prawda, że to niezwykłe?
W rzeczywistości chodzi jednak o wykorzystanie zwykłej aparatury do biofeedbacku, dzięki której człowiek istotnie może uzyskać informacje o zmianach stanu fizjologicznego swojego ciała, dzięki czemu pacjent może nauczyć się nieco modyfikować takie funkcje organizmu, które zazwyczaj świadome nie są, ale nie ma możliwości aby wpływać na nie w stopniu całkowitym, a już tym bardziej, aby potrafić dzięki nim usuwać choroby! Takie procesy jak wydzielanie dopaminy czy serotoniny, której rozregulowane receptory powodują depresję, są absolutnie poza jakąkolwiek kontrolą podmiotu.
Dlaczego tego typu bzdury szerzą się z taką siłą?
Witkowski wskazuje na trzy zasadnicze powody. Pierwszy to ludzki głód cudów, który siedzi w każdym z nas. Każdy chce wierzyć, że za pomocą dotknięcia magiczną różdżką zmieni siebie i swoje otoczenie. Drugi to brak regulacji prawnych na temat psychoterapii. Dzisiaj każdy, kto otworzy działalność gospodarczą może szerzyć neuroszamaństwo. Wszelkie próby wprowadzenia regulacji prawnych spotykają się z oporem właśnie tych środowisk, których działalność budzi daleko idące kontrowersje.
Wreszcie trzeciego powodu upatruje Witkowski w braku reakcji środowisk uczonych na to zjawisko. Ich ignorancja posuwa się do tego stopnia, że pozwalają oni na przeprowadzanie kursów z zakresu np. kinezjologii na polskich wyższych uczelniach. Można również znaleźć kursy dotyczące NLP na najlepszej polskiej uczelni kształcącej psychologów. Taki stan rzeczy wpływa pozytywnie na rozwój nierzetelnych metod rozwoju i terapii określanych przedrostkiem neuro.
Źródło: informacje własne
- «« poprz.
- nast.
Komentarze
Zwróciło moją uwagę wskazanie 3 przyczyn rozpowszechnian ia się "neurobiznesu". 1."Głód cudów" - tym rzeczywiście wiele zjawisk można wyjaśnić. 2. "Brak regulacji prawnych dotyczących psychoterapii". Tutaj, moim zdaniem. pojawia się niebezpieczeńst wo. Ustawa ma wskazać jak i kto może prowadzić psychoterapię? Wyobraźmy sobie taki pomysł w Wiedniu XIX wieku. I grono "uznanych autorytetów" doprowadzające do przyjęcia prawa zakazującego "szarlatanom" leczenia. Efekt? Ciągle "terapia" osób z zaburzeniami mogłaby się odbywać poprzez przykucie do ściany. Moim zdaniem, wszelkie pomysły na regulacje prawne prowadzą do ograniczenia postępu i zabezpieczenia interesów grup, które na te regulacje nalegają. 3. "Brak reakcji uczonych" - Właśnie ta reakcja może doprowadzić do tego, że nietrafione idee znajdą się w koszu. Tylko pytanie, jak ta reakcja ma wyglądać? Poprzez zakazywanie, wywieranie nacisku na prawodawców? (co może to oznaczać napisałem wyżej). Trzeba edukacji, popularyzacji, upowszechniania wiedzy - publikacji, programów edukacyjnych, docierania do wielu grup. Dajmy ludziom szansę wyboru! Nie zakładajmy, że wiemy lepiej, co jest słuszne, prawdziwe, co im wolno a czego nie!