Homo Sapiens Vandalicus
- Szczegóły
- Utworzono: 10 sierpnia 2015
- Jarosław Świątek
W niedzielę rano tak w wielu mniejszych, jak większych miejscowościach, możemy podziwiać sztukę nowoczesną. Nie jest to jednak wernisaż artystów, którzy tłumnie wylegają na ulice, żeby prezentować swoje najnowsze prace.
Twórcy, którzy są autorami niezrozumiałych nierzadko fresków na ścianach budynków mieszkalnych, przystanków autobusowych i tramwajowych, szyb wystawowych, a nawet słupów ogłoszeniowych i transformatorów ulicznych, o tej porze smacznie śpią. Przypływ ich weny nastąpił w drodze powrotnej do domu, po spotkaniu (nie)kulturalnym. Lubią oni bowiem wyrażać swoją twórczość, w ciszy, kiedy nikt nie patrzy. Są bardzo skromni. Nie podpisują się wcale lub czynią to poprzez bardzo wyszukany pseudonim artystyczny. Swoją drogą, są bardzo pracowici i zdeterminowani. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że widać ich w całej Polsce. Ile taki „Łysy” czy „Prezes” musieli przemierzyć kilometrów, że ich podpisy widoczne są w tak wielu miejscowościach.
Tego typu przykładów można by mnożyć i wcale niekoniecznie pojawiają się one w nocy z soboty na niedzielę. Zdarza się, że i w innym dniu tygodnia możemy zaobserwować akty wandalizmu i zaśmiecania przestrzeni publicznej. Całe szczęście, że nie robią tego wszyscy, tylko garść osób. Owa garść jednak pozostawia ślad, na podziwianie którego później skazani są wszyscy. Wiele osób zadziwia, jak tak w ogóle można? Nie dbać, nie szanować naszej wspólnej przestrzeni. Naszych pięknych, mających nam służyć koszy na śmieci, budynków czy wspomnianych przeze mnie wcześniej przystanków, na których spędzamy wiele minut rocznie, czekając na transport do pracy, przyjaciół czy rodziny. Pomijając różne motywy i mechanizmy, które leżą u podłoża takich chuligańskich wybryków, jeden z nich posiada zdecydowana większość z nas, o ile nie każdy. Jest to brak wiedzy/świadomości o konsekwencjach naszych czynów. Konkretnie o ich wpływie na życie innych ludzi. Za wysoki stopień bycia świadomym nastrojów społecznych, niezależnie od tego, czy przyszłych, czy teraźniejszych, odpowiada ilość połączeń nerwowych pomiędzy hipokampem a korą przedczołową. Im jest ich więcej – tym bardziej potrafimy wyobrazić sobie konsekwencje naszych zachowań, z jakimi będą zmagać się inni ludzie. Im jest mniej połączeń nerwowych pomiędzy tymi ośrodkami, tym płytsza nasza „wyobraźnia”.
Wandale najczęściej nie zastanawiają się nad tym, ile kosztują ich wybryki. Ile zapłacą za to podatnicy (także oni sami lub ich rodzice), ile pracy będzie to kosztowało służby odpowiedzialne za utrzymanie porządku, ile niesmaku wzbudzą u wielu osób, które będą musiały oglądać ich jaskiniowe freski. Co ważniejsze – alkohol nie stanowi w tym przypadku żadnej wymówki. Upośledza on bowiem znacznie bardziej ośrodki kontroli w korze przedczołowej niż hipokamp per se (co nie oznacza, że alkohol nie wpływa także i na ten ośrodek wcale). Dlatego właśnie ludzie, którzy mają dobrze rozwinięte połączenia nerwowe pomiędzy tymi ośrodkami, pod wpływem alkoholu nie bazgrają po murach ani nie wyginają znaków drogowych.
A co, jeśli napiszę, że choć większość z nas nie wrzuca koszów na śmieci do rzek, to mimo wszystko również dokonuje poważnych zniszczeń i nie dba o losy innych, zwłaszcza przyszłych pokoleń?
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barach Obama wypowiedział w zeszłym tygodniu wojnę. O ile u Amerykanów w ciągu ostatnich dekad można było przywyknąć, że ciągle gdzieś wojują, w tym przypadku wojna ta ma wartość symboliczną i jest niesłychanie ważna. To wojna z zanieczyszczaniem naszej planety i wpływaniem na zmianę jej klimatu oraz nadmierną eksploatację.
Jeszcze do roku 1961 na Ziemi żyło zaledwie 3 miliardy ludzi. Wówczas wykorzystywaliśmy około połowy potencjału, który posiada, żeby nas wyżywić i zaopatrzyć w niezbędne zasoby do przeżycia. Już w 1986 roku liczba mieszkańców globu przekroczyła 5 miliardów. Wtedy też wyniosła ona tyle, ile dla życia było optymalne. Dzisiaj na Ziemi żyje ponad 7 miliardów ludzi, a do roku 2050 będzie to najprawdopodobniej około 9 miliardów. Planeta jest przeludniona, a nasza lekkomyślność i egocentryzm atrybucyjny powodują, że wyniszczamy ją w takim tempie, że za kilka lat przekroczymy punkt, z którego nie będzie już powrotu. Ziemia posiada naturalną zdolność do naprawiania szkód wyrządzonych przez człowieka, ale tylko do określonego momentu. Ten moment znajduje się przed nami. Zmiana klimatu, która zachodzi na naszych oczach, jest jedną z konsekwencji polityki państw i egoizmów narodowych, działań przedsiębiorstw, gospodarki, ale także każdego z nas. Nie wszyscy bowiem używają żarówek energooszczędnych, segregują śmieci i wyrzucają w odpowiednie miejsca, stosują ekologiczne torby, starają się zużywać mniej wody, prądu, papieru i nie marnują jedzenia. Wydaje nam się, że problem nas nie dotyczy, będą się z nim zmagać przyszłe pokolenia. Sęk w tym, że jeśli sami zostawimy im bałagan, którego nie będą w stanie nawet oni posprzątać, skazujemy ich na śmierć. Skazujemy na śmierć własne dzieci, wnuki, prawnuki.
Naukowcy nie mają żadnych wątpliwości co do tego, że globalne ocieplenie nie jest teorią czy opinią, tylko faktem. Nie są to spekulacje akademickie. Wieloletnie pomiary lodowców na biegunach, a także obserwacja Ziemi i jej klimatu poprzez satelity NASA oraz innych agencji kosmicznych potwierdzają, że nie ma alternatywnych teorii, które nie byłyby zwykłą próbą zagłuszania sumienia, emocjonalną racjonalizacją i redukcją dysonansu poznawczego. Próbą pozwalającą nam nadal zachowywać się nieodpowiedzialnie. Nie wykształciliśmy także nadal technologii, która pozwoliłaby nam uciec w kosmos. Ale może akurat całe szczęście, że nie. Jeśli bowiem doprowadzilibyśmy do takiego samego losu inne planety, to dobrze, że Keppler 452b jest poza naszym zasięgiem. Najpierw powinniśmy bowiem nauczyć się szanować i dbać o własny dom, zanim zaczniemy budować letnie rezydencje na rubieżach wszechświata.
Ale jak to zrobić, skoro dyskurs publiczny zafiksowany jest na przeszłości, zamiast patrzeć w przyszłość? Spieramy się o to, kto większym patriotą był i jest, o zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej i to, gdzie stawiać pomniki, jak nazywać ronda, która wersja historii jest bardziej prawdziwa. Nie zastanawiamy się nad przyszłością, nie myślimy o losie naszych dzieci, nie koncentrujemy się na tym, jak poprawić teraźniejszość, jak ulepszać doczesny świat. Próbujemy wpłynąć na przeszły, niczym pies myślący, że jeśli będzie wystarczająco długo lizał szybę, to dobierze się do smakołyku. Ale szyba nie znika i nie zniknie. Tymczasem przed nami rozciąga się przestrzeń bez szyb. Wydaje się ona pusta, ale to, co na niej się znajdzie, będzie zależało tylko od nas i na tym powinniśmy skupić swoją uwagę. A nie skupiamy jej dlatego, że w pośpiechu, zgiełku i światłach wielkich miast ludzie przestali patrzeć w gwiazdy. Zamiast tego patrzymy w bruk i szklane ekrany.
Zobacz zarejestrowane przez satelity NASA zmiany ilości CO2, wzrostu temperatury w ciągu ostatnich lat:
Do poczytania:
- Davidson, R J., Begley, S. (2013). Życie emocjonalne mózgu. Kraków: Wydawnictwo UJ.
- Wosińska, W. (2008). Oblicza Globalizacji. Sopot: Smak Słowa.