Menu

Zabić Wertera

Zdarzenie, z którym mieliśmy do czynienia podczas 27 finału WOŚP do dzisiaj odbija się echem medialnym. Prowadzone są rozważania co można było zrobić, czego nie trzeba było robić i co teraz zrobić.

Atak akurat w tym momencie na prezydenta Gdańska nie był przypadkowym aktem barbarzyństwa, jakie mają miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie uzbrojeni cywile strzelają do losowo wybranych ludzi, których spotkają na swojej drodze. Trudno jednak określić na ile świadome były motywy sprawcy. Samo zabójstwo niewątpliwie było przemyślane, wymagało chociażby zdobycia identyfikatora umożliwiającego wejście na scenę a to wymaga choćby minimum umysłowego wysiłku, włożonego w planowanie. Wyjaśnienie, które do mikrofonu wykrzykiwał sprawca jest już jednak czymś, co określa się w psychologii miarą racjonalizacji lub atrybucji egotycznej. Oto stoi przed nami człowiek, który za swój los obwinia innych ludzi. Przypisuje sprawstwo czynnikom zewnętrznym i nie poczuwa się do odpowiedzialności za swoje czyny, które doprowadziły do tego, że zmuszony był spędzić czas w więzieniu.

Wszyscy w mniejszym, większym stopniu racjonalizujemy swoje niepowodzenia. A to nieudany egzamin na prawo jazdy – wina instruktora lub egzaminatora, że coś nie tak wyjaśnił lub nieadekwatnie zareagował i nie dał szansy na wykazanie się. Innym razem nie nasza wina, że nie zdążyliśmy na czas na spotkanie, w końcu był przecież korek. To, że wyszliśmy i tak za późno z domu, nie ma większego znaczenia, bo i tak zdążylibyśmy, gdyby ci wszyscy kierowcy nie sprzeniewierzyli się przeciwko nam i naszym planom. Racjonalizacje nie mają wiele wspólnego z obiektywną rzeczywistością. Są próbą ochrony samooceny, poczucia własnej wartości. Ale i próbą wytłumaczenia świata, który nas otacza. Możemy racjonalizować swoje wybory, które nie odnoszą się do naszej samooceny jak np. dlaczego wybraliśmy takie a nie inne buty czy partnera, nie wiedząc co konkretnie zadecydowało, ale czując że musimy przecież mieć jakiś powód na wypadek, gdyby ktoś nas o to zapytał.

Racjonalizator nasz wewnętrzny znajduje się w korze przedczołowej. Konkretnie w lewej, bocznoprzyśrodkowej korze przedczołowej. Jest on tłumaczem decyzji, które najczęściej zapadają na niższych poziomach układu nerwowego – tzw. poziomach afektywnych. W dodatku jest on tylko tak dobry jak dane, które posiada. Jeśli nie ma więc dostępu do rzetelnej wiedzy, uczepi się kępki trawy na źle przystrzyżonej murawie piłkarskiej, śliskiego parkietu, niezrozumiałego zadania z treścią na maturze z matematyki itp. Może się także uczepić ohydnych faszystów albo tych zdradzieckich mord.

Mamy przekonanie, że chronić od negatywnych treści należy nasze dzieci. Dlatego oznaczane są filmy, których nie mogą one oglądać, wprowadzane systemy kontroli rodzicielskiej na sprzęt elektroniczny i piętnowane gry, zawierające za dużą ilość przemocy. Skąd się jednak wzięło przekonanie, że od takowych treści, nie należy chronić także dorosłych? Może z braku świadomości, że człowiek to istota naśladowcza. Chętnie naśladuje innych, nawet jeśli niekoniecznie wie, po co to robi. Zwłaszcza, gdy owych innych jest więcej i gdy może ich określić jako „swoi”. A swoi to ci, którzy wyglądają tak samo i myślą tak samo. Jeśli oni klaszczą podczas lądowania, tzn., że trzeba klaskać. Jeśli wychodzą ze świeczkami, to trzeba iść z nimi. Jeśli plują w twarz tamtym, to się im na pewno należy. Ludzie są zadufani w swoim poczuciu wyższości i im więcej daje się im okazji do manifestacji tej wyższości, tym chętniej i częściej będą z niej korzystali. Nie muszą rozumieć, muszą tylko wiedzieć, że nie są sami. Widzieć, że konflikty toczą się na najwyższym szczeblu a wypowiedzi ich reprezentantów, niczym nie różnią się od wiązanek, które oni sami niedawno puścili do sąsiada pod sklepem nomen omen mięsnym.

Postawy najczęściej świadczą o osobach, które je prezentują, ale dlaczego inne osoby, grupy, instytucje je upowszechniają? Dlaczego ktoś to nagrywa i robi z tego ramówkę serwisu informacyjnego? Zapewne po to, żeby pokazać to „swoim”, że „tamci” to zwykłe bydło, albo jak to „nasi” ich pozamiatali. Przecież im się należały te słowa, niech wszyscy „nasi” widzą a „tamci” mają się na baczności. No i niech słupki oglądalności idą w górę tak samo jak słupki tych, którzy pomimo wykształcenia wyższego, sprawiają wrażenie braku podstawowego.

A gdyby tak pokazywać tylko wyważone wypowiedzi? Szybko okazałoby się, że nagle ci, którzy słyną z chlapania językiem tego, co ślina przyniesie, zaczynają mówić w sposób, który jeszcze w latach 90' określany był jako „parlamentarny”, tylko po to, żeby w ogóle pokazać się w telewizji. No ale wtedy nie byłoby co wrzucać „swoim” na Facebooka.

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku