Życzenia dla Świata
- Szczegóły
- Utworzono: 30 grudnia 2019
- Jarosław Świątek
Początkowo Ratzinger nie był entuzjastą Bergolio. Widział w nim reformatora, który może zupełnie zmienić oblicze Kościoła. To mu się nie podobało. A przynajmniej taki obraz, możemy zobaczyć w filmie fabularnym Dwóch Papieży.
Dla mnie ten film to rozmowa. Rozmowa podzielonego, bardziej niż kiedykolwiek na pół, współczesnego świata. Mimo tego w tym przypadku utopijne wydaje się to, że dwie strony mogą ze sobą kulturalnie rozmawiać, a co za tym idzie, nawet zmieniać się i rozwijać.
Wszelka ludzka współpraca, zakrojona na szeroką skalę jest możliwa wtedy, kiedy opiera się na wspólnej wierze. Nie tyle w takiego czy innego boga, co w określony porządek. Ten porządek to może być litera prawa, siła pieniądza czy autorytet jednego człowieka. Te porządki mogą się wzajemnie przenikać i łączyć. Kościoły potrzebują pieniędzy i funkcjonują w ramach stanowionego prawa. Niemniej jednak wszystkie te porządki są przez ludzi jedynie wyobrażone. Nie istnieje wartość pieniądza poza tą, którą mu nadamy. Kiedy nastąpiła denominacja złotówki w 1995 roku w Polsce. Mnóstwo banknotów o nominałach: 1000 zł, 10000 zł czy 100000 zł stało się bezwartościowymi papierkami, które wiele osób chodziło wymieniać do baku, żeby móc cokolwiek kupić. Niektóre banknoty ludzie zostawili sobie na pamiątkę. Dzisiaj są one nic nie warte poza sentymentem i wartością historyczną. Z czasem mogą dzięki tej drugiej nabrać wartości monetarnej. Kolekcjonerzy dużo zapłacą, żeby zdobyć taki lub inny banknot, ale póki co są to bezwartościowe świstki papieru.
Stanowione przez ludzi prawa, których przestrzegamy w większości skrzętnie, są także spisanymi na papierze ustaleniami grupy osób, którą wybraliśmy jako tych, którzy mają stanowić nasz porządek i ład. Równie dobrze jednak, każdy z nas mógłby wymyślić sobie własne prawo, spisać i próbować go przestrzegać w pojedynkę. Próbujemy to robić raz do roku, ale zazwyczaj kończy się na tym, że są to jedynie postanowienia, które pękają jak bańki mydlane wraz z rozpoczęciem Nowego Roku. Prawa stanowione przez Sejm, Senat i podpisane przez Prezydenta, skończyłyby się na tym samym, ale ich siła wynika z tego, że przestrzega ich większość, dlatego robimy to także i my. Istnieją bowiem służby, które pilnują ich egzekwowania, ale także wierzymy w ich konieczność i sens. W sens i konieczność tych własnych – niekoniecznie.
Wreszcie wszystkie te porządki oparte są o wyobrażenia wyższej kategorii. Jahwe, Budda, Allah albo Latający Potwór Spaghetti to istoty, które wierzymy mają moc całkowitego przekształcania naszego życia i ich przykazania są po prostu święte. Jeśli się do nich nie zastosujemy, czekają nas cierpienia i problemy. Z czasem coraz mniej potrzebujemy na szczęście tych bytów, bo rozumiemy jak powstają pioruny, czym leczyć infekcje i wiemy, że nie jest nam tu potrzebny żaden jedno lub wieloosobowy byt wyższy. Konia z rzędem jednak temu, kto wyjaśniając w jaki sposób funkcjonują prawa wytworzonej przez ludzki umysł gospodarki rynkowej lub niewyobrażonej a nazwanej fizyki molekularnej, nakłoni do współpracy całe masy w imię....no właśnie – czego? Nauki? Czy może ludzkości? Przecież wiadomo, że jedni ludzie nie są równi innym a Nasi są lepsi od Tamtych. Nasz węgiel ważniejszy niż Ich płuca, Nasze interesy od Ich potrzeb. I w ten sposób dotykamy sedna problemu. Współczesny świat się rozjeżdża, bo rozjeżdżają się nasze porządki wyobrażone. Jedni chcą wierzyć w spuściznę przodków i wokół tego budują swój porządek świata, drudzy patrzą w przyszłość, odrzucają spuściznę i chcą tworzyć nowe bóstwa. I jedni i drudzy nie są w stanie się porozumieć, bo ich porządki wyobrażone organizują nie tylko ich postrzeganie świata, ale poczucie wartości i przynależność do określonego plemienia, który podziela ten sam wyobrażony porządek. Czy istnieje recepta na zjednoczenie ludzkości?
Patrząc na świetny serial Expanse, który traktuje o kolonizacji Układu Słonecznego przez ludzi, można nabrać jedynie sceptycyzmu co do takiego scenariusza, kiedy to ludzka rasa wspólnie, pod jednym sztandarem eksploruje kosmos. Aby taki scenariusz był możliwy, potrzebny jest wspólny porządek. Ustalenie wartości, które są dla wszystkich uniwersalne, ważne i możliwe do budowania wokół nich swoich indywidualnych lub grupowych porządków. Takie próby powstały, ale póki co ich skuteczność jest poważnie ograniczona. Unia Europejska, która jest próbą powołania takiego porządku, sama stała się tym, wokół czego tworzy się jeden z podziałów.
Czy będzie to możliwe w przyszłości? Obawiam się, że kłopotem jest liczebność ludzkości. Gdy żyliśmy w małych grupach zbieraczo-łowieckich, łatwo było ustalić w co wierzymy, a w co nie. Im stawaliśmy się większymi społeczeństwami, tym więcej porządków zaczęło powstawać. W końcu każdy z nas ma swoją wyobraźnię. Każdy chciałby też, aby to jego była tą najbardziej sensowną i podzielaną przez innych. Gdy się to pomnoży przez 7 miliardów, powstaje problem. Problem, którego rozwiązaniem może być koniec cywilizacji jaką znamy. Oby jednak nie stało się to w sposób kataklizmowy a w wyniku przekształceń edukacyjnych. W końcu to my opanowaliśmy uczenie się do stopnia, dzięki któremu tak wiele osiągnęliśmy. Być może to właśnie edukacja, która już dzisiaj zmieniła oblicze świata, może w przyszłości zmienić i nas. To jednak póki co pozostaje w sferze pobożnych życzeń.