Jak z dzieckiem
- Szczegóły
- Utworzono: 23 kwietnia 2009
- Jarosław Świątek
Jeszcze nie tak całkiem dawno piraci kojarzyli mi się jedynie z bajkami, filmami przygodowymi i historią. Pewnie nic by się nie zmieniło gdyby nie ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w okolicach Somalii. Porwanie dla okupu trzech z rzędu wielkich statków – w tym jednego z polskim kapitanem na pokładzie: Sirius Star, zderzyło mnie brutalnie ze współczesną rzeczywistością.
Piraci istnieją obecnie i są tak prawdziwi jak złodzieje czy terroryści, w których istnienie nikt nie wątpi. Jedyne co mi w tym wszystkim nie pasuje, to myśl, że nie tak sobie piratów wyobrażałem. Piraci, których znam ze wspomnianych wcześniej bajek czy filmów przygodowych to jasnoskórzy, gruboskórni, posiadający chusty na głowach i przepaski na oku mężczyźni, posługujący się przede wszystkim bronią białą i pływający na drewnianych statkach. Piraci z Somalii to czarnoskórzy mężczyźni bez zarostu, pływający statkami napędzanymi silnikami spalinowymi z bronią maszynową.
Ostatni ich wybryk odbił się szerokim echem. Porwali amerykański statek, który przewoził pomoc humanitarną dla ludności w Afryce. To, co było jednak szczególnie istotne, to sposób w jaki statek został odbity. Zazwyczaj piraci opuszczają porwane przez siebie statki po wpłaceniu przez firmę lub rząd kraju, którego frachtowiec został porwany okupu. Tym razem załoga sama odbiła statek, a kapitan poddał się dobrowolnie, żeby piraci mogli uciec tak, żeby nikomu nie stała się krzywda. Kiedy piraci zażądali okupu za kapitana, pływając na motorówce po somalijskich morzach, do akcji wkroczyli amerykańscy komandosi, którzy za zgodą Prezydenta Baracka Obamy zastrzelili napastników, a kapitan uciekł z motorówki i dopłynął do stacjonującego tuż obok statku amerykańskiej marynarki wojennej, z którego padły strzały w stronę piratów.
Cała akcja zyskała wielką aprobatę w światowych mediach. Wreszcie ktoś się przeciwstawił bezprawiu na wodach Somalii. Dotychczas panowała polityka, według której należało po prostu zapłacić okup i tyle. Piraci zazwyczaj nie chcieli zbyt wiele. Jedyny milion dolarów i zostawiali przy życiu wszystkich, statek natomiast mógł sobie dalej płynąć w swoim kierunku. Aż tu nagle ktoś postanowił nieco inaczej sobie poradzić i stawić im opór – bohaterska załoga amerykańskiego frachtowca. Piratom oczywiście się to nie spodobało. Obiecali, że od teraz zaczną zabijać marynarzy. Czy dotychczasowa polityka była więc lepsza, bo nie narażała niczyjego życia?
Kiedy małe dziecko zobaczy coś interesującego na wystawie lub półce w supermarkecie i chce nakłonić rodziców, żeby mu to kupili, to o ile Ci nie godzą się na to od razu, rozpoczyna wrzeszczeć, płakać i manifestować swoje niezadowolenie i chęć posiadania owej zabawki. Każdy rodzic doskonale wie, że zgodzenie się wówczas na kupno przedmiotu pożądania małego Jasia czy Karolinki jest najgłupszym rozwiązaniem. Dziecko nauczy się, że w ten sposób może osiągnąć każdy swój cel. Wystarczy, że tupnie i się rozpłacze a rodzic przyleci by spełnić jego każdą zachciankę. Jeśli natomiast nie każdą, to przynajmniej da mu upragnioną zabawkę. Kiedy bowiem za konkretnym zachowaniem idzie nagroda, to zachowanie zostaje utrwalone. Analogicznie gdy dziecko zostanie ukarane za niewłaściwe postępowanie, wówczas zacznie się go wystrzegać.
Jeżeli więc świat chce raz na zawsze rozwiązać problem piratów somalijskich, to jedynie poprzez zdecydowaną i stanowczą reakcję jest w stanie to zrobić. W przeciwnym wypadku problem nadal będzie istniał, a piraci ośmieleni kolejnymi okupami zwiększą częstotliwość swoich rabieży. Dlatego właśnie polityka nie negocjowania z terrorystami przez rząd USA, mimo minusów narażenia życia porwanych obywateli ma sens profilaktyczny – zapobiega wzmacnianiu tego typu zachowań.