W klatce bezradności
- Szczegóły
- Utworzono: 27 lutego 2015
- Milena Drzewiecka
Nic mi się nie udaje, Cokolwiek bym nie robił, nawalam, Nie mam szczęścia – ile razy słyszeliście te lub podobne zdania? A może sami je wypowiadacie? Czujecie się bezradni? Poczucie niemocy zdarza się każdemu, ale utrwalone utrudnia funkcjonowanie. Kilka słów o klatce bezradności, którą często możemy otworzyć sami.
Wyuczona bezradność
W eksperymentach Selligmana psy poddawane lekkim wstrząsom elektrycznym, których nie mogły kontrolować i nie mogły przed nimi uciec, w kolejnej sytuacji, która dawała im szansę ucieczki, nawet nie próbowały. Dlaczego? Po prostu nauczyły się, że ich działanie nie przynosi efektu. Wyuczona bezradność to zjawisko charakterystyczne nie tylko dla zwierząt z eksperymentów behawiorystów. W życiu społecznym także negatywne doświadczenia braku wpływu (kontroli) z jednej sytuacji przenosimy na kolejne. Skoro na piętnaście naszych aplikacji o pracę nikt nie odpowiedział, zakładamy, że z kolejną też tak będzie i jej nie składamy. Skoro dwukrotnie rzucił nas partner, nie angażujemy się w kolejny związek, bo obawiamy się, że znów skończy się rozczarowaniem. Wyuczona bezradność może prowadzić do depresji. Bardziej podatne są na nią te osoby, które brak kontroli tłumaczą wewnętrznymi stałymi przyczynami i wiążą je z cechami osobowości, a nie sytuacji.
Negatywny styl atrybucji
Zgodnie z teorią atrybucji, przyczyn zachowania możemy szukać w czynnikach osobowościowych (atrybucje wewnętrzne) lub sytuacyjnych (atrybucje zewnętrzne). I choć w myśl egotyzmu atrybucyjnego mamy tendencję do wyjaśniania zachowań w pochlebny dla siebie sposób, w poczuciu bezradności dzieje się inaczej. Ciągłe doszukiwanie się wad i – mówiąc kolokwialnie – „dokładanie sobie” nie pomaga odzyskaniu kontroli. To, co może pomóc, to zmiana stylu atrybucyjnego z negatywnego (przypisywanie sobie winy za porażki) na pozytywny. Weźmy na przykład taką sytuację: Adam próbuje umówić się z dziewczyną, proponuje jej wyjście do kina, czeka z bukietem róż, a ona… nie przychodzi. Adam może pomyśleć: „Jestem do niczego” lub sprawdzić, co się stało. Może zatrzymał ją wypadek, a może faktycznie zrezygnowała z randki. Jeśli nawet zrezygnowała, nie oznacza to, że każda kolejna dziewczyna powieli jej zachowanie. Jeśli Adam nie podejmie kolejnej próby, nie da sobie szansy. Im dłużej będzie zwlekał, tym bardziej przyzwyczai się do klatki bezradności.
Cel vs. środki
Inny case: Anna od miesięcy próbuje zorganizować swoją wystawę obrazów. Dwa lata temu zorganizowała już jedną, wystarczyło, że zadzwoniła do zaprzyjaźnionej warszawskiej galerii, a ta zaproponowała jej wernisaż. Tyle że tym razem galeria przechodzi remont i odmówiła. Anna obdzwoniła już pięć innych placówek i nic. Dzwoni do kolejnych i dochodzi do wniosku, że jest do niczego. Do niczego jest artystka czy może po prostu obrała nietrafny sposób negocjacji? Przy pierwszej wystawie telefon do galerii wystarczył, ale to nie musi być norma. Może warto udać się osobiście, zaangażować agenta, zrobić quasi-wystawę w Internecie czy w końcu spróbować poza stolicą? Cel można osiągnąć różnymi środkami. Anna czuje się bezradna, ale jednocześnie nie szuka nowych rozwiązań. Jeśli dłużej będzie tak postępować, może zatrzasnąć swoją klatkę… od środka.
Fiksacja funkcjonalna
W latach 40. Karl Dunkcer przeprowadził słynne badanie, nazywane później problemem świecy. Badani wchodzili do pokoju, w którym przy jednej z korkowych ścian stał stół, a na nim znajdowały się świeca, pudełko od zapałek i pudełko pinezek. Zadaniem badanych było przymocować świecę kilka centymetrów nad stołem, tak by nie kapał wosk. Badani podejmowali różne próby. Gdy eksperyment powtarza się dziś, ludziom także trudno wpaść na rozwiązanie: pinezki wyjąć z pudełka, umieścić w nim świecę, a pudełko przypiąć pinezkami do tablicy kilka centymetrów nad stołem, po czym zapalić świecę zapałkami. To, co blokuje ludzi przy wykonaniu tego zadania, to fiksacja funkcjonalna, czyli skoncentrowanie się na tradycyjnych funkcjach przedmiotów i nieumiejętność wykorzystania ich w sposób nietypowy. Co ciekawe, jeśli badanym pokazywano pinezki i pudełko osobno, częściej rozwiązywali problem. Dostrzegali inne zastosowanie przedmiotów.
Na co dzień wielu z nas zdarza się sztywno trzymać pewnych ram i powielać te metody, które dobrze znamy. Einstein przekonywał, że nie da się rozwiązać problemów, używając tych samych schematów myślowych, jakimi posługiwaliśmy się przy ich pojawieniu. Podobnie nie da się przełamać bezradności, jeśli będziemy powtarzać tylko znane sposoby reagowania. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić? Naturalnie! Żadna z prób nie daje gwarancji powodzenia. Jednak niepodejmowanie żadnej próby tylko czyni klatkę bezradności bardziej szczelną.
Dla zainteresowanych wyuczoną bezradnością:
- Selligman, M.E.P. Maier, S. F. (1967). Failure to escape traumatic shock. Journal of Experimental Psychology, 74, 1-9.
- Abramson, L, Selligman, M., Teasdale, J. (1978). Learned helplessness in humans: Critique and reformulation. Journal of Abnormal Psychology, 87, 49-74.
O atrybucjach przeczytacie, szukając np. nazwisk badaczy Heider czy Ross, m.in. w:
- Wojciszke, B. (2004). Człowiek wśród ludzi. Warszawa: Scholar.
- Aronson, E. (1999). Człowiek istota społeczna.Warszawa: Wydawnictwo PWN.