Menu

Podstawowy błąd fejsbukowy

Jarosław Świątek

Monika na pewno jest smutna. Przez chłopaka, bo kogo innego, to oczywiste. Przecież nie wstawiłaby na swoim facebookowym wallu piosenki „Here without You” zespołu 3 Doors Down. Nie to co taki Maciek na przykład. On zawsze jest wesoły, ale i wyłazi z niego prawdziwy narcyz. Znowu się chwali, że jest za granicą na nartach. A taki Darek? Ten musi być dopiero niewyżyty. Ciągle roznegliżowane baby na tapecie (oczywiście na ile FaceBóg pozwala, bo przecież jego czujne filtry nie śpią).

Brzmi znajomo? Każdy może podłożyć do powyższego wzoru imiona swoich facebookowych znajomych, bo każdy zna osoby, które postąpiły lub postępują zgodnie z powyższym obrazkiem. Albo, żeby być precyzyjnym w słowie i piśmie – z powyższym schematem.

Facebook to wspaniałe narzędzie do podglądania aktywności znajomych. Nawet jeśli te aktywności są nierzadko autoprezentacją i dobierane są selektywnie w określonym celu przez osobę, która udostępnia, że je właśnie burgera na Trafalgar Square, to nasza pewność, że mówi to o stanie psyche naszych znajomych, jest silniejsza, niż moglibyśmy przypuszczać. Najczęściej jest także silniejsza od prawdy na ten temat, która leży zupełnie gdzie indziej.

Shelley Taylor z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles prosiła ludzi, żeby obserwowali rozmowę pewnej pary. Po jej zakończeniu mieli oni za zadanie ustalić, kto miał większy wpływ na dyskusję. Część osób oglądała rozmowę tej pary zza ramienia mężczyzny, część zza ramienia kobiety, a trzecia grupa usadowiona była tak, że widziała obu uczestników dyskusji symetrycznie.

Okazało się, że tylko ta ostatnia grupa była w stanie obiektywnie stwierdzić, że żadna ze stron nie miała większego wpływu na dyskusję. W każdym z pozostałych przypadków ludzie byli przekonani, że osoba, której twarz obserwowali dominowała zdecydowanie w tej dyskusji i miała decydujący wpływ na jej przebieg.

Prawda była zgodna z werdyktem osób, które obserwowały parę z boku. Mieli bowiem oni przygotowany skrypt, w którym nie było strony dominującej. Jak to więc możliwe, że zwykła zmiana perspektywy siedzenia wpłynęła na różnicę w ocenie? Winowajcą jest wyrazistość spostrzeżeniowa, poprzez którą zawłaszczana jest nasza uwaga. To, co znajduje się w jej polu, jest znacznie ważniejsze i prowadzi do dokonywania automatycznych błędów atrybucyjnych. W tym podstawowego błędu atrybucji, kiedy to przypisujemy innym cechy, które są związane z ich zachowaniem. Jeśli ktoś przeklina, to jest wulgarny. Ktoś trzymający drzwi kobiecie z wózkiem jest pomocny. Jest to oczywiście błędne postrzeganie (jak sama nazwa podstawowego błędu atrybucji wskazuje). W rzeczywistości ktoś, kto przeklina, mógł właśnie skończyć rozmowę ze swoim szefem, który poinformował go, że został zwolniony. A osoba trzymająca drzwi znacznie bardziej kierowała się normą społecznej odpowiedzialności niż cechą, jaką jest pomocność. Gdyby nie przytrzymała drzwi, miałaby olbrzymie wyrzuty sumienia, bo norma obliguje nas do pomagania innym ludziom żyjącym w społeczeństwie, w którym i my żyjemy.

Na Facebooku także dochodzi do tego typu deformacji. Monika mogła umieścić piosenkę na tablicy dlatego, że usłyszała ją w radiu i przypomniała sobie, jaki to wspaniały utwór. Chciała podzielić się ze znajomymi swoim znaleziskiem. Maciek cieszy się swoim wyjazdem i dzieli się tym szczęściem, a nie chwali, a Darek jest zmysłowym facetem, który nie chce, żeby koledzy w pracy posnęli. Powody, dla których ludzie wrzucają różne rzeczy na swoją tablicę facebookową, mogą być różne. Bywa, że całkiem dobrze odczytamy czyjąś intencję, ale przekonanie, że te informacje są w jakikolwiek sposób diagnostyczne dla cech, a nie aktualnych stanów umysłów innych ludzi przeżywających określone emocje, jest tak samo błędne, jak kiedy robimy podobne założenia w realnym świecie w kontaktach bezpośrednich. W przypadku emocji także możemy narazić się na nadinterpretacje. Monika mogła być smutna, ale równie dobrze mogła nie być i sam utwór to trochę za mało, żeby to stwierdzić. Nie jesteśmy jednak w stanie wyłączyć automatycznych tendencji naszego mózgu do ewaluacji zgodnej z naszą wiedzą i doświadczeniem. Dlatego zawsze będziemy tworzyć mapy umysłów naszych znajomych, choć te mapy więcej mówić będą o nas samych.

Do poczytania:

  • Taylor, S. E., Fiske. S. T. (1978.). Salience, Attention, and Attributions: Top of the Head Phenomena. In Advances in Experimental Social Psychology. vol. 11. Ed, L. Berkowitz New York: Academic Press, 249–88.
Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Komentarze  

Przemek
# Przemek 2016-09-12 16:10
Każdy z nas postrzega świat poprzez pryzmat własnych doświadczeń, a raczej reakcji na te doświadczenia. Jeżeli nam będzie kojarzyć się dana piosenka ze smutkiem, to te same uczucia będziemy przypisywać innym.

Subiektywizm naszych zachowań nie jest jednak taki zły. Pozwala nam szybko podejmować decyzje i ograniczyć siły na bardziej skomplikowane działania. Na podstawie naszych doświadczeń w końcu się uczymy. Gorzej jednak gdy reakcje na te doświadczenia przypisujemy innym, wyciągając pochopne wnioski, a czasami ich krzywdząc (ale ten Paweł zboczony!).
Odpowiedz
Jacek
# Jacek 2016-09-13 10:04
Subiektywizm w ocenie zachowań naszych bliźnich jest nie jest ani dobry ani zły. Bywa , że ocena osoby podglądanej na stronie portalu społecznościowe go wynika z naszej pośpiesznej i powierzchownej oceny konkretnej osoby prezentującej swój profil w danej chwili. A jaka może być ta ocena, skoro opiera się na jakże skromnej " fotografii " człowieka ? ;-)
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku