Menu

Miting psychologiczny

O każdej dziedzinie nauki mówi się, że jest specyficzna. Jednak, jako (prawie) psycholog, jestem być może uprawniona do naukowego egocentryzmu i powiedzenia: psychologia jest specyficzną nauką.

Specyficzną, gdyż primo: nowoczesna psychologia jest bardzo młoda, secundo: ponieważ wszyscy ludzie na świecie uprawiają psychologię potoczną. Ilość niezbadanych, nietkniętych szkiełkiem i okiem obszarów w psychologii naukowej jest mniej więcej równoliczna z paranaukowymi teoriami psychologicznymi, z którymi od dziecka spotyka się każdy z nas (już nie mówię o mądrościach typu „rudy to wredny”, ale zdaniach-wytrychach w stylu „wszyscy jesteśmy trochę chorzy psychicznie”). Efektem jest niespotykana chyba w żadnej innej dziedzinie wiedzy na taką skalę ilość mitów. Mity te spokojnie rosną sobie w naszych głowach, wywołując wiele zamętu oraz przyczyniając się do postrzegania psychologów jako osobników pośrednich między szamanami a psychiatrami oraz samej psychologii jako hybrydy magii z nowomową coacho-trenerską. W kolejnych krótkich tekstach pragnę się przyjrzeć najpopularniejszym, najbardziej irytującym psychologów (i nie tylko) podaniom tego rodzaju. Spróbuję prześledzić ich możliwą genezę, wpływ na współczesnego człowieka oraz podjąć próbę oceny, czy mają one jakikolwiek związek z rzeczywistością.

 1. Psycholog to psychiatra w wersji light

To chyba jeden z moich ulubionych mitów. Gdy tak upajam się bólem bycia tym wybrakowanym psychiatrą, jako żywo staje mi przed oczami twarz znajomego studenta medycyny, który psychologię określił kiedyś mianem „psychiatrii dla ubogich”. Czy miał ku temu powody?

Pierwsze primo - psychologia się z psychiatrii wywodzi. Na co dzień korzysta z jej dorobku, chociażby w zakresie stosowanej terminologii. Druga rzecz - kwestia wizerunkowa. Najbardziej rozpoznawanym - i kochanym obłędną miłością przez popkulturę - psychologiem był właśnie pan na czarno-białym zdjęciu z cygarem, który to jednocześnie... był psychiatrą. On właśnie, jak wpaja się od pierwszego roku studentom kierunków humanistycznych i społecznych, stworzył podwaliny psychologii naukowej. Jakież to symboliczne!

Kolejna ważna sprawa - leki. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z faktu, że Polacy kochają łykać tabletki. Polecam obejrzeć dowolne pasmo reklamowe i policzyć, jaki procent reklam w ogóle stanowią reklamy leków (ja wiem, ale nie powiem). Zgroza. Leniwym i tym, którzy liczyć nie lubią, zostaje lektura statystyk. Te z kolei niebłaganie wskazują, że jako naród jesteśmy jednymi z tych, którzy medykamentów najczęściej nadużywają. Skoro zaś mamy taki narodowy sentyment do prochów, proszków i proszeczków, to jasne wydaje się, że trochę wyżej cenimy tych, którzy te specyfiki mogą nam „wypisać”. Psycholog jawi się zatem czasem jako wybrakowany medyk, który ma w zanadrzu jeden rodzaj leczenia mniej.

Nie chciałabym, aby moja wypowiedź została odebrana jako manifest przeciwko psychiatrom, stawianie psychologii na piedestale czy podżeganie do buntu przeciwko przedstawicielom służby zdrowia. Wiadomym powinno być (nie jestem tak skrajną optymistką, by napisać, że jest, zresztą wtedy nie byłoby tego tekstu), że zarówno psychologia, jak i psychiatria to nauki pokrewne i potrzebujące siebie nawzajem. Warto pamiętać o tym, że zarówno rozsądny psychiatra, jak i psycholog korzysta z wiedzy i doświadczenia „przeciwnika” - poza skrajnymi fanatykami teorii psychoanalitycznych, psycholodzy nie odradzają wspierania terapii psychologicznej farmakologiczną. Leczenie psychiatryczne natomiast uzupełnia się coraz częściej spotkaniami z psychologiem. Nieprawdą jest, że psycholog pracuje z „lżejszymi” przypadkami, a psychiatra musi uporać się z prawdziwym hardcorem. Klasycznym narzędziem pracy psychiatry nie jest aparatura do elektrowstrząsów, a psychologa - filiżanki do kawy i pogaduszka z pacjentem, któremu nudzi się w życiu. Psycholog i psychiatra spotykają w swojej karierze i zblazowane, znudzone życiem panie w średnim wieku, jak i ludzi widzących przysłowiowe białe myszki podczas ataków psychotycznych. Różnimy się trochę metodami, trochę sposobami wyjaśniania różnych chorób, ale z pewnością nie levelem wiedzy. Jednak różnica między psychiatrą a psychologiem nie jest taka, jak między policją a strażą miejską.

Trzymając się kiczowatej (autorka nie może sobie odmówić tej przyjemności) metafory - w tym przypadku zarówno psychiatrzy, jak i psycholodzy w tym samym stopniu odpowiadają za porządek w mieście.

Angelika Szelągowska
Autor: Angelika Szelągowska
Studentka psychologii, absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Trener umiejętności społecznych. Mieszka w Łodzi. W kręgu jej zainteresowań znajduje się psychologia duchowości oraz twórczości. Kocha literaturę, jogę i psy.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku