Menu

Złap dystans

Frustracja, stres, a może nawet częściej zwyczajnie: żal, nostalgia – jedno z tych uczuć niczym zrywający się wiatr pojawia się, kiedy słyszymy, że wakacje się skończyły. I choć większość z nas od dawna nie ma już wakacji, a jedynie krótki urlop w ich okresie, to i tak na wieść o ich zakończeniu mało kto popada w euforię. Związane jest to także z czającą się, jak sroka na świecidło, tuż za pasem jesienią.

O ile w okresie wakacji wypoczywaliśmy, myśleliśmy o swoich przyjemnościach, radościach i beztrosko przewracaliśmy kolejną porcję mięsa na grillu, teraz pora znowu ponarzekać na naszą niedolę. Znaleźć kolejnego Kukiza, pójść na wiec i powydzierać się na złodziei w sejmie. Okazji do tego akurat będzie co niemiara, bowiem trwa kampania parlamentarna. Media już zaczynają w charakterystyczny dla siebie sposób, mając nasze społeczeństwo za stado owiec rodzaju męskiego, podgrzewać najprostsze emocje i od kilku dni serwuje nam dyskusję i analizę tego, dlaczego prezydent nie podał ręki premierowi. Nie wiem, gdzie moje maniery, Pardon – Premierze. W końcu ważniejszych spraw w Polsce nie ma od tego, kto komu i po co łapę poda, „(...) nie chce podać? A to szkoda.” - śpiewał Piotr Fronczewski w roli Pana Kleksa. Wprawdzie on odnosił się do misia, ale to był w końcu film dla dzieci. Może nasi dziennikarze po prostu się zatrzymali w pewnym okresie rozwoju albo postanowili się do niego cofnąć. Żyło się wszakże łatwiej.

Zbyt często żyjemy w stresie i chodzimy sfrustrowani. Szukamy sobie kolejnych powodów do zmartwień, choć samo życie ich nie szczędzi. Co gorsza, niezbyt sobie jesteśmy w stanie poradzić z trudnymi sytuacjami. Zwłaszcza gdy te sytuacje bezpośrednio dotyczą nas lub kiedy – jak w przypadku przesadnej ekscytacji życiem politycznym, powiążemy nasz los z tymi sytuacjami. Choć obiektywnie ma to znaczenie i od działań rządu wiele kwestii zależy, to jednak nie tyle, ile im próbujemy przypisać, zwalając winę za swoje frustracje. I choć ważnym jest świadome branie udziału w wyborach, znacznie ważniejszy jest zwykły dystans.

Kiedy chcemy odroczyć jakąś pokusę, instynktownie staramy się ją od siebie odsunąć lub jej unikać. To najprostszy sposób i nic w tym dziwnego. Wystawienie się na bodziec powoduje aktywację systemu emocjonalnego i ciężko nam się opanować, bo ten wysyła sygnały, żeby ową pokusę skonsumować (niezależnie od natury owego bodźca – czy jest w złocistym sreberku, czy nie ma na sobie żadnych sreberek). Ten sam proces, o czym mało kto wie, może pomóc nam w poradzeniu sobie ze złamanym sercem, żalem po stracie, frustracją, a nawet stresem. Jednak musi on przebiegać w nieco innej formule. Choć bardziej poprawnym terminem będzie tutaj – perspektywa. Wystarczy, że spojrzymy na swoje życie, każdą w nim sytuację, z perspektywy muchy na ścianie. Tak w pewnym badaniu uczynili studenci, którzy mieli albo możliwość spojrzenia na różne emocjonalne wydarzenia ze swojego życia z perspektywy owej muchy, albo mieli zanurzyć się w tym doświadczeniu, tak jakby jeszcze raz mieli je przeżyć. Ci drudzy opisywali je barwnie, żywo i emocjonalnie. Ci pierwsi koncentrowali się bardziej na okolicznościach, które do niego doprowadziły. Widzieli więcej i potrafili zrozumieć, dlaczego do tego doszło. Od tego momentu patrzyli na to zupełnie inaczej i negatywne emocje zniknęły. Nabranie dystansu spowodowało bowiem aktywację kory przedczołowej i uruchomiły racjonalny system analityczny. Ten potrafi krytycznie i spojrzeć na każdą kwestię i pomóc zrozumieć sytuację, a także opanować emocje.

To bardzo prosta sztuczka, ale skąd Kowalski ma o niej wiedzieć, skoro nawet w mediach, zamiast analizy, serwuje się mu emocjonalne podgrzewacze, dwubiegunowe perspektywy – albo jesteś za, albo jesteś przeciw. Pozostałe kolory nie istnieją. I to niestety nie tylko, odkąd zniknęła tęcza na Placu Zbawiciela. Najpierw więc z dystansem warto spojrzeć na poczynania mediów i klasy dziennikarskiej, która dostosowuje się do tej politycznej. Wtedy może mniej rzeczy będzie nas denerwować, zrozumiemy, w jaki sposób media, mając na względzie nasze dobro, dbają o to, żeby oglądalność telewizji spadała, dzięki czemu zająć się będziemy mogli swoim własnym życiem, które, jak pokazuje okres wakacji, jest o wiele ciekawsze i mniej stresogenne niż obrazy ludzi na najwyższych stanowiskach państwowych, którzy myślą, że są bliżej Polaków.

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku