W intencji
- Szczegóły
- Utworzono: 09 maja 2016
- Jarosław Świątek
Jak stworzyć bohatera? Szczypta faktów, garść ich interpretacji, podstawowy błąd atrybucji – i voila!
Przynajmniej dotyczy to bohaterów historycznych, urastających do miana nawet nie tyle bohaterów – bo przecież każdy może od czasu do czasu takim zostać, np. ściągając żółwia z drzewa... albo kota (czy jakoś tak), ale urosnąć do miana legendy już tak łatwo nie jest. A wybitne postacie historyczne to już nawet nie bohaterowie, co owe legendy właśnie. I tak niedawno wszyscy bili peany na cześć Mieszka I, który to tak genialnie wszystko przemyślał i obliczył, że przyłączył Polskę do państwa Zachodu poprzez decyzję o chrzcie. Oczywiście z historycznego punktu widzenia, włączając w to wszelkie konsekwencje tegoż aktu, tak właśnie się stało – jeśli spojrzymy na to przez pryzmat szerszej i dłuższej perspektywy. Tyle że motywy Mieszka wcale nie były najprawdopodobniej tak przenikliwe, wyrachowane i dalekosiężne. Istnieje całkiem sporo analiz historyków, którzy uważają, że władca Polan zgodził się na chrzest tylko dlatego, że naciskała na to Dobrawa, która wiedziała, że takowy będzie bardzo ważnym politycznym gestem. W przeciwieństwie do swojego wybranka, Dobrawa była znacznie bardziej wykształcona. Opowiadała więc o bogactwie chrześcijańskich królów, świątyniach i boskiej opiece podczas wypraw wojennych i uznaniu w oczach chrześcijańskiej Europy. Ponadto dziecko z poganinem byłoby postrzegane jako szatański pomiot wśród jej ludu, więc Dobrawa była zdeterminowana, żeby przekonać Mieszka do przyjęcia jej wiary. Mieszko przyjął więc chrzest, ale wcale nie hucznie, lecz w zaciszu. Nie chciał się narażać swoim pobratymcom, którzy nadal pozostawali przy wierze swoich przodków. Natomiast ten czyn spowodował, że chrześcijaństwo zaczęło się powoli rozprzestrzeniać po piastowskiej Polsce.
Niezależnie od tego, czy ta interpretacja, opisywana szerzej przez Kamila Janickiego, jest prawdziwa, niewątpliwie wskazuje na szerszy kontekst i cały szereg czynników, które pchnęły władcę kształtującej się powoli Polski do aktu przyjęcia chrześcijaństwa. Po fakcie i upływie wielu stuleci ludzie mają jednak tendencję do zgoła innego postrzegania wydarzeń historycznych tego typu. Otóż mamy tendencję do wyolbrzymiania intencji pojedynczych osób – postaci historycznych, do rangi przenikliwych, genialnych i przemyślanych gruntownie decyzji. Samym osobom przypisujemy także wiele cech niemal boskich.
Nie dzieje się to jednak jedynie w odniesieniu do wydarzeń o charakterze historycznym. Także obserwując wielu współczesnych sportowców, artystów, biznesmenów, polityków, z łatwością przychodzi nam określenie ich jako wybitnych jednostek o ponadprzeciętnych zdolnościach i wpływie na własne zachowanie i podejmowane decyzje. Dla wielu herezją będzie to, co napiszę, ale Jarosław Kaczyński wcale nie jest wielkim politycznym strategiem, Christiano Ronaldo nie posiada szczególnie wybitnego talentu piłkarskiego, a Sting unikalnego głosu i niezwykłych zdolności kompozytorskich czy tekściarskich. Nie oznacza to jednak, że wyżej wymienieni nie posiadają żadnych zdolności w aspekcie swoich zawodów czy pasji. Jednak samo ich wykształcenie więcej miało wspólnego z przypadkiem, niż obserwatorzy szklanych ekranów sądzą. Wszystko przez jednego winowajcę – podstawowy błąd atrybucji. To właśnie ten drań odpowiada za łatwość, z jaką przypisujemy innym ludziom intencję i większą kontrolę nad swoimi zachowaniami, niż mają w rzeczywistości. Ten sam jegomość jednocześnie pozwala przyczyny naszych zachowań opisywać znacznie bardziej trafnie. Otóż kiedy bowiem my odniesiemy sukces lub poniesiemy porażkę, widzimy znacznie więcej powodów tego, co się stało. Począwszy od tego, że rodzice zmuszali nas do nauki, koledzy rywalizowali o tytuł najlepszego piłkarza na podwórku, a lata słuchania muzycznych idoli pozwoliły na czerpanie inspiracji, które doprowadziły do własnych kompozycji. Wszystko przez dostępność czynników zewnętrznych, a właściwie to jej brak podczas oceny zachowań innych ludzi. Czasami wprawdzie widzimy dobrze, co pchnęło kogoś do takiego czy innego postępku, ale wtedy jest to nader oczywiste. Kiedy młotek spada na duży palec u nogi, ciężko przypisać krnąbrność, nieokrzesanie czy wulgarność osobowości porażonego bólem, łatwiej wyobrazić sobie, że sami nie recytowalibyśmy podręcznika savoir vivre'u, będąc w podobnym położeniu. W wielu przypadkach nie mamy pojęcia, dlaczego ludzie robią to, co robią, bo motywy ich działania są przed nami ukryte. Ukryte dlatego, że różni ludzie różnie reagują na różne wydarzenia i nie wiemy nigdy, z którym wydarzeniem i którym człowiekiem mamy do czynienia. Ale także dlatego, że nasz aparat poznawczy może nie zarejestrować bodźca, których pchnął kogoś do takiej czy innej reakcji. Toteż automatycznie i bezwysiłkowo aktywuje się kora czołowo-skroniowa i część limbiczna, pozwalając na kategoryzację zachowania jako dyspozycyjnego, a nie sytuacyjnego. I tak tworzymy rzeczywistość bohaterów, łotrów, sprawców wszystkiego złego i tego dobrego. A samo dobro i zło zależą od tego, czy dostrzeżemy wpływ sytuacji na człowieka, czy też tego nie zrobimy. Osoby, które spostrzegły i zrozumiały położenie danego niegodziwca w czasie i przestrzeni, są znacznie mniej skore do potępiania jego zachowania od osób, które są całkowicie przekonane o jego nieskrępowanej i niepohamowanej żądzy uczynienia tegoż zła, które uczynił. Manipulacja podstawowym błędem atrybucji może skutecznie kreować wizerunek w pożądanym kierunku. I nierzadko kreuje. Choć równie rzadko jest to manipulacja – świadoma i intencjonalna próba wywarcia określonego wrażenia na temat danej osoby. Bardzo często to po prostu przedstawienie innym ludziom swojego spostrzeżenia i tym samym wzmocnienia oraz upowszechnienia jego znaczenia. Ale żeby to dostrzec, trzeba odebrać przedstawiającemu daną postać czy sytuację podmiotowość. A na to przecież nikt się nie zgodzi. Nasza zgoda nie zmieni jednak surowego faktu. Faktu, że causa divide et impera. Causa, nie homo sapiens.
Do poczytania:
- Janicki, K. (2015). Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę. Kraków: Znak Horyzont.
- Ross, L. (1977). The intuitive psychologist and his shortcomings: Distortion in the atrribution processes. Advances in Experimental Social Psychology, 10, 174-221.