Na tarczy
- Szczegóły
- Utworzono: 31 marca 2009
- Jarosław Świątek
Administracja Obamy wyciąga rękę w kierunku Rosji i prosi o wsparcie w Afganistanie. W związku z tym losy tarczy antyrakietowej są niepewne. Nie można przecież z jednej strony wyciągać kija, z drugiej zaś karmić marchewką – mówią liczni komentatorzy. Barack Obama natomiast dobrym dyplomatą jest, bo do tej pory nie określił się w żaden jednoznaczny sposób w kwestii dotyczącej nieszczęsnej tarczy, która jest tak palącą kością niezgody pomiędzy Federacją Rosyjską, a Stanami Zjednoczonymi.
Polityka Obamy zdumiewa dziennikarzy z wielu krajów na świecie. Jakże odmienny jest jej charakter w stosunku do polityki walecznego kowboja z Texasu. No bo przecież jak to? Współpraca z Rosją? To kto będzie teraz dyżurnym wrogiem USA? Z kim Stany mają toczyć wyścigi zbrojeń, osiągnięć naukowych....z kim mają rywalizować o podbój kosmosu? Przecież nie z Al-Kaidą – groźną organizacją terrorystyczną, której przywódcy do dzisiaj nie udało się schwytać. Al-Kaida to „tylko” organizacja, to nie naród. W dodatku oczywistym jest, że kultura amerykańska, jej rozwój naukowo-techniczny i militarny znacznie przewyższa to, co owa organizacja terrorystyczna sobą reprezentuje. Zresztą w Al-Kaidzie w ogóle nie ma ludzi. Tam są jedynie potwory.
W Afryce wiele plemion i szczepów kiedy szło ze sobą na wojnę, zakładało charakterystyczne maski i przybierało rozmaite barwy wojenne. Spełniało to dwie funkcje: pierwsza – zamierzona, miała na celu przestraszyć rywala i zdeindywiduować jednostkę. Oznacza to, że osoba taka zatracała swoją indywidualną tożsamość na rzecz grupowej, a co za tym idzie nie czuła się odpowiedzialna za dokonywane zabójstwa na polu bitwy. Drugą funkcją owych masek i barw wojennych – niezamierzoną, było sprawienie tego, iż rywale nie dostrzegali istot ludzkich w swoich oponentach, którzy w tych maskach wyglądali bardziej jak kosmici albo Lindsay Logan w 6 warstwach makijażu. A kiedy nie postrzegasz innych jako istoty ludzkie, to czy nie łatwiej byłoby Ci zadać Drogi Czytelniku ból takim postaciom?
W Rosji natomiast w przeciwieństwie do Al-Kaidy mieszkają ludzie. Jest więc z kim się ścigać, rywalizować i komu nosa utrzeć oraz walczyć o wpływy na świecie.
Dlaczego więc to wszystko ma się skończyć? Zawiedzionym odpowiadam – ponieważ współpraca jest zawsze lepsza od rywalizacji.
Wiedzą o tym uczestnicy wielu szkoleń dla menedżerów. W jednym z ćwiczeń, które się odbywają podczas takich szkoleń uczestnicy są dzieleni na grupy. Następnie każda grupa ma za zadanie zadecydować, którą kartkę podniesie w górę w momencie, gdy prowadzący szkolenie o to poprosi wszystkie grupy jednocześnie. I tak czerwona kartka w przypadku, gdy wszystkie pozostałe grupy podniosą niebieską oznacza szybki i duży zysk dla tych, którzy ją podnieśli. Pozostali zaś wówczas nic nie zarabiają. Kiedy dwie grupy podniosą czerwoną kartkę, to zysk dla nich jest już mniejszy, niż gdyby tylko jedna z nich to uczyniła, ale wciąż jest większy od tych, którzy podnieśli niebieskie kartoniki. Ci muszą wpłacić pewną kwotę do banku. Kiedy kolejne grupy zaczynają podnosić czerwony kartonik ich zysk się rozkłada i maleje, ale jednocześnie wzrasta dług osób, które podnoszą niebieską kartkę. Wreszcie kiedy wszyscy podnoszą czerwony kartonik – tracą. Wystarczyłoby natomiast podnosić ciągle niebieskie kartoniki. Wówczas wszystkie grupy otrzymywałyby niewielką kwotę. Jednak po zakończeniu gry byłyby na plus o pokaźną sumę (wirtualnej oczywiście) gotówki. Rzadko jednak tak się zdarza. Zazwyczaj tę grę wszystkie grupy kończą na minus. Chęć szybkiego zysku kosztem innych dominuje.
Gra oczywiście jest nieco bardziej złożona, ale nie chodziło mi o jej dokładne wyjaśnienie, a o pewien wymowny przykład tego, co bardziej się opłaca. Politycy częściej jednak chcą ze sobą rywalizować. Nic dziwnego, skoro żeby dojść do władzy muszą pokazać w czym są lepsi od obecnie rządzących, w przeciwnym wypadku, po co ludzie mają na nich głosować? Później zapominają o tym, że zdobyli władzę, teraz pora na przestawienie się na tryb współpracowania, nie zaś walki. Nie jest to proste, skoro opozycja też chce władzy i będzie krytykowała każdy, najmniejszy nawet błąd, każde potknięcie. Dla obserwatorów życia politycznego z kolei spory są ciekawsze, niż wyważona i spokojna polityka. Nic dziwnego – nikt nie lubi nudy. Szkoda tylko, że nasi dyplomaci nie zachowali wstrzemięźliwości i tak bardzo pośpieszyli się z decyzją o budowie w Polsce elementów amerykańskiej tarczy rakietowej wbrew całemu społeczeństwu. Kiedy USA nawiążą bowiem współpracę z Rosją i zaniechają tej budowy, zostaniemy sami na lodzie. Wówczas społeczeństwo zapyta: po co nam to było?