Menu

Neurotyczna potrzeba miłości

Miłość. Jedno z najbardziej pożądanych uczuć. Wszyscy jej pragniemy, potrzebujemy i o niej marzymy. Lecz często to, co mylnie określamy mianem miłości , nie ma nic wspólnego z autentycznym uczuciem, a jest jedynie środkiem obronnym przed wewnętrznym lękiem.

Czy to, co nazywamy miłością, zawsze nią jest ? Czy jednak jest to uczucie, które w szaty miłości się tylko przebrało? Według niemieckiej psychoanalityczki Karen Horney w wyniku wypierania wrogości w dzieciństwie – czyli tłumienia w sobie wszelkich postaw buntowniczych, unikania protestów czy braku wyrażania sprzeciwu, z powodu obawy przed karą, bezradności czy choćby groźbą utraty miłości ze strony rodziców – u dorosłego człowieka może wytworzyć się tzw. lęk podstawowy. To uczucie cechujące się brakiem poczucia bezpieczeństwa, przekonaniem, że jest się słabą, bezsilną istotą żyjącą we wrogim, chcącym nas wykorzystać świecie. Tłumieniu i osłabianiu lęku, w celu przywrócenia poczucia bezpieczeństwa służą takie środki obronne jak: dążenie do władzy i prestiżu, chęć posiadania , wycofanie się, uległość i... miłości.

Falsyfikat miłości

Osoba odczuwająca lęk podstawowy nie traktuje miłości jako źródła pozytywnych emocji i dodatkowej siły, lecz jak narzędzie lękoobronne, coś w rodzaju zamku, w którego murach może się bezpiecznie schronić przed złem tego świata. Związek służy jedynie jako środek do uzyskania bezpieczeństwa w sferze emocjonalnej, materialnej czy społecznej. Nieważny dla niej jest człowiek czy jego osobowość – jest w stanie obdarzyć tym, co nazywa miłością każdego, kto zaspokoi jej potrzeby czy choćby okaże odrobinę życzliwości. Oczywiście w momencie, w którym partner przestanie pełnić swoją funkcję lękoobronną, staje się bezużyteczny. A o to nie trudno. Miłość chroniąca przed lękiem to miłość bezwarunkowa. Dlatego każde żądanie ze strony partnera traktowane będzie jako próba zdominowania, krytyka jako chęć poniżenia (mimo że sama nie toleruje wad czy nietypowości), a każde skupienie uwagi na czymś innym niż ona, interpretować będzie jako zaniedbywanie jej – będzie zazdrosna o innych ludzi, prace czy pasje, gdyż dla niej to sygnał, że coś jest ważniejsze od niej. Jednocześnie przy tak dużych wymaganiach objawia całkowity brak zrozumienia dla potrzeb i pragnień drugiej osoby.

Cechą szczególną tej neurotycznej potrzeby miłości jest jej kompulsywny charakter. Miłość jest dla takiej osoby koniecznością, którą musi zaspokoić, by normalnie funkcjonować – gdy kończy się jeden związek, natychmiast wchodzi w następny. Co się dzieje w przerwach, kiedy brak poczucia bezpieczeństwa nie jest osłabiany przez ten falsyfikat miłość? Wtedy może pojawić się nieumiarkowanie i niezaspokojona zachłanność np. w jedzeniu czy zakupach. Przykładem tutaj są osoby, które tyją, lecz w momencie poznania kogoś (lub uśpienia lęku w inny sposób np. poprzez sukces zawodowy) zaczynają tracić kilogramy.

Różne oblicza neurotycznej miłości

Dla osób traktujących miłość jako środek ochronny przed lękiem można wprowadzić swoistą typologię.

Grupa pierwsza – to osoby, które starają się zdobyć miłość w jakikolwiek sposób, gotowe są zrezygnować z siebie, przyjmując w związku postawę pasywną i podporządkować się drugiej osobie, od której oczekują miłości.

Grupa druga – do tej grupy należą osoby, które po zakończeniu jednej relacji nie szukają natychmiast miłości gdzie indziej, lecz izolują się od ludzi. Mogą, antycypując odrzucenie, unikać jakichkolwiek głębszych relacji z innymi, a także zachowywać się w sposób uniemożliwiający powstawanie istotniejszych znajomości. Przykładem może być tutaj kobieta, która w arogancki sposób zachowuje się względem mężczyzn usiłujących się ją poznać.

Grupa trzecia – to osoby, które doznały we wczesnym etapie swoich relacji z innymi wielu porażek powodujących u nich świadomy brak wiary w miłość. Cechuje ich szyderczo-cyniczna postawa wobec miłości, sprowadzająca się do zaspokajania wymiernych potrzeb np. materialnych lub seksualnych

Jak cię zmusić, żebyś mnie kochał?

Skoro miłość jest kompulsywną potrzebą, a charakter osoby odczuwającej lęk podstawowy tak trudny, to co może ona zrobić, żeby niezbędną miłość zdobyć? Pierwszą strategią jest szantaż sprowadzający się do oczekiwania miłości w zamian za miłość, którą kogoś obdarowujemy – skoro ja kocham ciebie, to ty powinieneś kochać mnie. Następną metodą jest odwoływanie się do poczucia litości, polegające na wymuszaniu miłości poprzez podkreślanie swojego cierpienia i bezradności. Kolejnym sposobem jest  apelowanie do sprawiedliwości, czyli podkreślanie swoich zasług, akcentowanie własnej hojności i ofiarności względem kogoś – postawę tę można sprowadzić do frazy „Zrobiłem tyle dla ciebie, więc powinieneś mnie kochać”. Jeszcze inna metodą jest wrogość. W celu wymuszenia miłości osoba taka może grozić popełnieniem samobójstwa, wyrządzeniem krzywdy komuś lub sobie bądź szkalowaniem opinii drugiego człowieka. Ostatnią strategią jest przyjmowanie postawy uległej. Strach przed utratą miłości może skutkować blokadą przed wyrażaniem własnych opinii, które są sprzeczne z poglądami kogoś, na kim jej zależy, a ten bezkrytycyzm może przerodzić się w całkowite posłuszeństwo czy wręcz ślepy podziw.

Wypieranie wrogości i dławienie w sobie wszelkich postaw związanych z wyrażaniem własnego zdania i obronny swojej autonomii może w przypadku osoby szukającej w miłości poczucia bezpieczeństwa  prowadzić do powstania tzw. błędnego koła. Karen Horney w swojej pracy pt. „Neurotyczna osobowość naszych czasów” błędne koło, tworzące się w wyniku traktowaniu miłości jako środka schronienia przed lękiem, przedstawia następująco: lęk – rozpaczliwa i nadmierna potrzeba bezwarunkowej miłości – poczucie niespełnienia w wyniku niespełnionych żądań – nasilenie się wrogości w reakcji na odtrącenie – przymus wyparcia wrogości w obawie przed utratą miłości – wynikające z nieokreślonego uczucia wrogości napięcie – intensyfikacja lęku – wzrost potrzeby bezpieczeństwa…

Jak widać na powyższym schemacie, miłość, zamiast być środkiem uśmierzającym lęk, tylko go potęguje.

Dlatego osoba próbująca bronić się przed lękiem miłością jest skazana na niepowodzenie, gdyż właściwości, jakie ma jej osobowość, czynią z niej, paradoksalnie, osobę niezdolną do miłości. Skazując ją tym samym na trwanie w neurotycznej matni.

Artykuł został napisany na podstawie tez zawartych w:

  • Horney Karen, Neurotyczna osobowość naszych czasów, Wyd 6, Poznań, Dom Wydawniczy Rebis, 2005
Krzysztof Maj
Autor: Krzysztof Maj
Dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Żyje w dwoistym świecie rozdartym między dwie pasje (obsesje?) - czytania i pisania. W kręgu jego zainteresowań znajduje się szeroko rozumiana antropologia – stara się zrozumieć i opisać człowieka przyglądając mu się przez pryzmat nauki.

Komentarze  

Maga
# Maga 2016-03-16 13:00
Moim zdaniem ten artykul nie jest koherentny. Na poczatku autor pisze, ze osoba z lekiem podstawowym chce byc kochana bezwarunkowo i jakiekolwiek wymagania ze strony partnera traktuje jako chec dominacji czy probe ponizenia, a potem w podanych przykladach taki typ osoby wogole nie wystepuje, tylko widac kogos kto sie podporzadkowuje , bo chce byc kochany za wszelka cene. Mysle, ze miedzy pierwszym akapitem i drugim, autor artukulu pomylil dwa rozne typy zachwan, a trzecia czesc ma sie nijak do pierwszej i drugiej. Napisanie dobrego artykulu, tez jest sztuka, warto o tym pamietac.
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-03-18 03:37
O ile rozumiem koncepcję Karen Horney, to lęk podstawowy wg niej rozwija się już u dziecka, a nieprzepracowan y może towarzyszyć dorosłemu czasem przez całe życie, wzmacniany wciąż od nowa przez wrogość [moglibyśmy powiedzieć dzisiaj, że działa między nimi sprzężenie zwrotne dodatnie, powstaje mechanizm błędnego koła], a w wieku dorosłym rozwija się na skutek tego lęk wtórny, objawiający się m.in zaburzeniami wegetatywnymi.
Lęk podstawowy u Karen Horney wywodzi się z bezradności i zagubienia dziecka wobec obcego, wrogiego świata, w którym nie doświadcza ono opieki, czułości, miłości itp. ze strony rodziców, skutkiem czego może czuć się opuszczone, porzucone i przerażone. Strategie władzy, uległości, wycofania się czy miłości należy moim zdaniem traktować właśnie jako próby „odzyskania kontroli”, czyli poradzenia sobie z bezradnością, której następstwem jest lęk. Gromadzenie, chęć posiadania nie wydają się przy tym u Karen Horney jakąś piątą strategią radzenia sobie, ale wariantem wycofania się, przez uniezależnienie się od otoczenia.
Żeby pozwolić sobie na użycie terminu „falsyfikat miłości” trzeba by chyba zdefiniować najpierw coś takiego, jak miłość, „oryginał miłości’, „miłość prawdziwa” czy „autentyczna miłość”, z czym wielu ludzi miało kłopot od paru tysięcy lat. Sama Karen Horney sugerowała, o ile pamiętam, że w zasadzie to każde z nas jest przynajmniej z lekka neurotyczne, w konsekwencji czego można by przyjąć, że definiowanie miłości w oparciu o swoje doświadczenie wewnętrzne będzie tym obciążone.
Nie wiem czy następują jakieś przerwy w przeżywaniu „falsyfikatu miłości” i podczas nich do głosu dochodzą inne „strategie” radzenia sobie z bezradnością. Nie jestem pewien czy Karen Horrney gdzieś tak to opisuje.
Typologia taka jest propozycją Karen Horney? Kochanie przez uległość, wycofanie się i władzę? Myślę, że traktowała te rzeczy rozdzielnie.
Nienasycenie jest charakterystycz ne nie tylko dla neurotycznej potrzeby miłości, ale także władzy i innych sposobów poradzenia sobie z bezradnością i lękiem podstawowym, tak samo opiera się na mechanizmie błędnego koła.
Nie wiem czy Karen Horney ma do końca rację i czy to co pisze na temat neurotycznej potrzeby miłości jest prawdą nt. miłości, ale bez wątpienia to ciekawa koncepcja. Dlatego lepiej byłoby chyba używać w rozważaniach konsekwentnie zwrotów typu „wg Karen Horney” czy chociażby „neurotyczna potrzeba miłości”. Inaczej pewne stwierdzenia nabierają niejasnego znaczenia, stają się co najmniej dziwne. Obawa przed utratą miłości? A jakiej? Falsyfikatu? Miłość nie uśmierza lęku tylko go potęguje? Jaka miłość? Czy osoba neurotyczna szuka i doświadcza miłości? A skąd ma ją znać? Może więc szuka i doświadcza pewnych oznak, zachowań, stanów emocji, chwilowego uśmierzenia, skoro mechanizm neurotyczny ciągle działa? Naturalnie, że miłość uśmierza lęki. Uśmierza też ból i cierpienie. Goi samotność. Niesie pociechę, wsparcie, radość, szczęście. Wtedy też jest neurotyczna? A może nie tyle szukamy miłości jako takiej, ale bliskości, czułości, ciepła, przyjemności, zaufania, oparcia, wsparcia, intymności, namiętności, tęsknoty, pragnienia, radości, więzi itp., które pozwalają nam dopiero skonstatować, że to wszystko to miłość właśnie?
Może jeszcze zabierze głos ktoś lepiej ode mnie znający się na twórczości Karen Horney?
Odpowiedz
Krzysztof M.
# Krzysztof M. 2016-03-18 10:33
Na wszystkie " nie wiem" czy "nie jestem pewien" świadczące o powątpiewaniu w wierność artykułu względem tekstu źródłowego mogę powiedzieć jedynie - tak, tak to właśnie Karen Horney opisała. Sama praca niemieckiej psychoanalityk jest dość niezborna, ale myślę, że udało mi się zebrać jej tezy w logiczną całość i przedstawić esencje jej myśli w sposób jak najbliższy oryginałowi.

Pozdrawiam
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-03-19 10:00
Dziękuję za odpowiedź. Czytałem książki Karen Horney już dość dawno temu, stąd ten ton być może powątpiewania. Zgodzę się z opinią, że choć dalej pozostają ciekawe, to potrzeba namysłu żeby dociekać jakiegoś spójnego zbioru czy systemu przekonań autorki związanych z poruszanymi zagadnieniami. Jeśli to się okaże dla mnie aż tak istotne i przydatne pewnie sam zajrzę i poszperam żeby rozwiać swoje wątpliwości. I nie chodzi o rzetelność Twoją samą w sobie, ale daną czytelnikowi możliwość ewentualnego rozróżnienia między streszczeniem i interpretacją. Poza tym dalej nie wiem czy neurotyczna potrzeba miłości wiąże się z pragnieniem miłości czy "falsyfikatu miłości", bo kiedy osoba neurotyczna spotyka się z przejawami miłości od drugiej osoby to ma z tym kolejny problem... I temu podobne. Słowem moim zdaniem sporo kwestii do obgadania. Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam.
Odpowiedz
Maga
# Maga 2016-03-18 21:25
Do Rafal Stefanski : Musi sie zaopiekowac soba, musi zaczac brac pod uwage i traktowac serio siebie, swoje odczucia, to co chce lub nie chce. Musi sie pogodzic z tym, ze tego czego nie dostala w dzicinstwie nikt inny jej nie da, ale moze to sobie sama dawac aktualnie opiekujac sie soba emocjonalnie. A te wlasnie osoby opisane przez Horn nie sa w kontakcie ze soba, sa od siebie odciete, nie wiedza, ze partner nigdy nie da im tego czego same sobie nie umieja dac.
Odpowiedz
Malgosia
# Malgosia 2016-03-27 14:55
Jestem wlqsnie taka osoba. Rozpaczliwie szukajaca milosci. Mam wspanialego oartnera, jestem zazdrosna o czas jaki poswieca injym swoim sprwwom.dziekuj e za artykul. Pozwolil mi zrozumiec ze musze sama o siebie zadbac i soebie kochac zeby byc kochana i zadowolona.
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-03-27 20:59
Dorzucę jeszcze coś w oparciu o własne doświadczenia, osobiste i nie tylko osobiste.
Warto spróbować i poszukać dla siebie czegoś, co poza partnerem / partnerką pomaga wypełnić sobie swoje życie. Uogólniłem swoje spostrzeżenia w taki sposób: ludzie przychodzą, są przez jakiś krótszy czy dłuższy czas, ale potem tak czy inaczej odchodzą, a ze sobą jest się całe życie. Doszedłem do wniosku, że nie sposób oczekiwać od drugiej osoby, aby wypełniła mi życie. Do tego żyjąc w ciągłym oczekiwaniu czegoś od kogoś, że w końcu dostanę od niego / niej to wszystko za czym tak tęsknię i czego mi brak, tak naprawdę zapominam o sobie, staję w miejscu, przestaję się rozwijać, a wtedy powoli przestaję być atrakcyjny dla tej osoby. Wiem, że warto odnaleźć swoją pasję poza fascynacją tą drugą osobą, postawić sobie cele, skupić na robieniu innych lubianych i / lub pożytecznych dla siebie rzeczy, oprócz pragnienia bycia ciągle blisko kochanej osoby, a czasem na zrobieniu czegoś dla niej. Wiem, że to pozwala przynajmniej osłabić zazdrość i zaborczość. To nie jest łatwe. Najtrudniej chyba pogodzić się z odpowiedzialnoś cią za swoje własne życie, a w gruncie rzeczy za to, że samemu jest się odpowiedzialnym za jego wypełnienie czy sens i nikt inny nie ma żadnego obowiązku, żeby mi je wypełniać. I koniec z alibi i bajką „jakbym ...” - „jakbym tak był kochany jak sobie o tym myślę, to dokonałbym naprawdę niezwykłych rzeczy”, albo „wtedy byłbym naprawdę szczęśliwy i ...”.
A może najtrudniejsze jest usunięcie „miłości” z centrum swojego świata i przestać się na niej obsesyjnie skupiać?
Odpowiedz
Agata
# Agata 2016-04-06 11:35
Dziękuje Panie Zbigniewie, właśnie nad tym pracuje w swoim życiu.
Odpowiedz
Zbigniew Heryng
# Zbigniew Heryng 2016-04-06 23:31
Trzymam kciuki, serdecznie i szczerze życzę powodzenia. Sam przekonałem się, że warto nad tym popracować :-)
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku