Zmierzch projekcji
- Szczegóły
- Utworzono: 27 lutego 2012
- Jarosław Świątek
Był późny wieczór 10 grudnia 2011 roku. Na deskach teatru „6 piętro” w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki swój benefis z okazji 50-lecia na scenie obchodził wybitny polski aktor – Daniel Olbrychski. Na gali z tej okazji nie zabrakło najwyższych władz państwowych, przedstawicieli świata kultury, nauki i sportu. Jednym z gości był wybitny polski bokser – Jerzy Kulej. Nikt nie spodziewał się, że to właśnie on będzie na ustach całej Polski po zakończeniu uroczystości. Kiedy bowiem przyszła pora na składanie życzeń dostojnemu jubilatowi, Jerzy Kulej dostał rozległego zawału serca i osunął się na deski teatru z rąk Daniela Olbrychskiego. Gdyby nie interwencja będących na sali dwóch wybitnych polskich lekarzy, Jerzy Kulej mógł nie przeżyć. Na szczęście przeżył. Interesujące z psychologicznego punktu widzenia jest jednak to, co mówi o uczuciach i myślach, które miał tuż przed samym zawałem. Otóż gdy składał życzenia Olbrychskiemu, przez moment zdawało mu się, że to wybitny aktor źle wygląda i za chwilę zemdleje. Dopiero po chwili zorientował się, że to z nim coś złego się dzieje. Oczywiście chwile te trwały sekundy.
To, co przeżył Jerzy Kulej tuż przed zawałem, psychologowie od czasów ojca psychoanalizy – Zygmunta Freuda, nazywają projekcją. Mechanizm projekcji polega na tym, że człowiek przypisuje innym to, co sam myśli i czuje (A. Freud, 1936/1997). Według klasycznej psychoanalizy, projekcja jest systemem obronnym ego i powoduje przypisywanie innym tych cech, których jednostka sama nie uświadamia sobie.
Bardzo pokrewnym terminem jest przeniesienie. Przeniesienie polega na tym, że reprezentacje obiektów, osób oraz wydarzeń, które posiadamy zapisane w naszej pamięci długotrwałej, aktywizują się w nowych sytuacjach o różnym stopniu podobieństwa do tych przechowywanych w naszych układach nerwowych i częściowo wpływają na postrzeganie nowych zdarzeń, zabarwiając je afektywnie i poznawczo (Bowlby, 1969; Greenberg i Mitchell, 1983; Horney, 1939; Rogers, 1951; Sullivan, 1953). Przeniesienie jest jednym z nielicznych mechanizmów psychoanalitycznych, które zostały gruntownie przebadane przez psychologów (np. Andersen i Glassman, 1996; Andersen, Reznik i Chen, 1997; Chen i Andersen, 1999).
Mimo tego wielu psychologów praktyków, zdaje się, nigdy na oczy tych badań nie widziało albo też udaje, że tego nie zrobiło.
Projekcje w diagnozie i biznesie
Techniki projekcyjne pomimo upływu lat i rozwoju nauki nadal cieszą się bardzo dużą popularnością. W biznesie często stosuje się je w badaniach jakościowych (Nikodemska-Wołowik, 1999). Podczas takiego badania respondenci są np. proszeni o dokończenie przygotowanych wcześniej zdań. Ich skojarzenia są następnie analizowane przez badaczy, którzy wyciągają wnioski na temat tego, w jaki sposób marka jest kojarzona przez społeczeństwo. Inną techniką jest Brand Party Game, która to polega na personifikacji poszczególnych marek, które spotykają się na przyjęciu i ze sobą przebywają. Dzięki tej technice badacze twierdzą, że uzyskują informacje o poszczególnych cechach marek, ich relacji względem siebie, a także o postrzeganiu ich jakości i statusu przez osoby badane.
O ile w przypadku marek i badań dla biznesu wnioskowanie na podstawie technik projekcyjnych nie przysparza większych szkód poza finansowymi, o tyle jeśli podobne testy stosuje się do diagnozowania zaburzeń psychologicznych u dzieci lub osób oskarżonych o poważne przestępstwa, to sprawa przestaje już być błaha i zabawna. Konsekwencje takiej diagnozy mogą zaważyć na czyimś życiu i jego dalszych losach. Jedną z takich technik badawczych, na podstawie której sądy orzekają wyroki, jest test plam atramentowych Rorschacha (Radford, 2009). Test ten polega na tym, że przedstawia się badanemu zestaw plam atramentowych, które tworzą różne figury. Następnie prosi się badanego o to, żeby powiedział, co widzi na tych plamach. Jeżeli jego odpowiedzi nie pokrywają się z ogólnym kluczem skojarzeń dla osób zdrowych psychicznie, to diagnozuje się zaburzenie.
Testy projekcyjne znacznie więcej wspólnego mają ze sztuką niż z nauką i obiektywnym dochodzeniem do prawdy. Ich podstawowym mankamentem jest to, że polegają one na swobodnej interpretacji subiektywnej osoby je analizującej. Osoba ta tymczasem – wzorem przytoczonego na początku niniejszego artykułu Jerzego Kuleja, sama podlega mechanizmom przeniesienia czy projekcji. Co gorsza – podlega ona także jako badacz czy diagnosta mechanizmowi psychologicznemu, zwanemu błędem konfirmacji (Wason, 1960; Darley i Gross, 1983). Błąd ten polega na tym, że poświęcamy znacznie więcej uwagi informacjom zgodnym z naszymi przekonaniami, niż takim, które mogłyby podważyć ich słuszność. I tak całkiem niedawno świat psychologii społecznej zadrżał, kiedy to grupa badaczy pod kierownictwem Stephane Doyena (2011) podważyła jedno z najsłynniejszych badań lat 90 ubiegłego stulecia. Badanie Bargha, Chena i Burrows (1996) dotyczyło torowania, pod wpływem którego osoby badane ze zaktywizowanym skryptem starości wolniej opuszczały laboratorium niż osoby, którym takiego skryptu nie zaktywizowano. Zdaniem trójki wymienionych badaczy wpływ na taki stan rzeczy miały ukryte w ciągach słów testu językowego, który wykonywali badani, słowa nawiązujące do starości. Doyen i jego współpracownicy postanowili sprawdzić, czy rzeczywiście tak właśnie było. W tym celu zreplikowali oni to badanie, z tym że użyli dokładniejszej fotokomórki zamiast badaczy, którzy mierzyli czas na stoperach jak w oryginalnym badaniu. Okazało się, że nie było żadnych istotnych różnic pomiędzy grupą kontrolną a grupą, która wypełniała test językowy, który miał za zadanie aktywizować skrypt „starość”. Badacze podejrzewali bowiem, że w badaniu Bargha i współpracowników nie tyle test językowy, co własne oczekiwania wpływały na wyniki eksperymentu. Eksperymentator może sugerować swoją mową ciała badanemu odpowiedzi, których oczekuje i to zupełnie bez swojej świadomej wiedzy. Żeby potwierdzić swoją tezę Doyen i inni (2011) przeprowadzili kolejne badanie, w którym tym razem oprócz fotokomórki ustawiono pomocników eksperymentatora ze stoperami. Części z nich powiedziano, jaki jest cel eksperymentu, a części nie. Okazało się, że ci, którzy znali cel eksperymentu, wpływali na osoby badane, bowiem te poruszały się wolniej niż osoby z grupy, w której pomocnicy nie wiedzieli, jakich wyników mają się spodziewać. Dodatkowo, stopery odnotowały jeszcze wolniejsze czasy w przypadku osób, które spodziewały się określonych rezultatów, niż fotokomórka. Samo badanie nie podważa torowania (ono zaszło choćby poprzez niewerbalne i nieświadome zachowanie pomocników eksperymentatora). Podważa natomiast metodologiczną poprawność badania i ujawnia błąd konfirmacji.
- poprz.
- nast. »»