Menu

Miłość w genach

Niby to oczywista oczywistość, że jesteśmy ukształtowani przez geny i środowisko, więc w miłości bywamy ślepi, a jednak znów zakochujemy się, łączymy w pary i znów jesteśmy ślepi.

Dlaczego dokładne określenie tego, jaki jest nasz partner, jest tak trudne w kontekście miłości romantycznej? Według psychologii ewolucyjnej, pomagało to rozmnażać się w niezwykle trudnych warunkach, jakie kiedyś panowały. Mniejsza populacja utrudniała znalezienie odpowiedniego partnera w tak krótkim czasie. Dodatkowym zagrożeniem był głód, choroby i drapieżniki.

Dzisiaj, z kolei, te powody są znacznie mniej istotne.

Pomyśl o cukrze. Rozwinęliśmy sobie słodki smak, bo cukier daje nam energię i pozwala magazynować tłuszcz. Dla naszych przodków cukier mógł być nieprzewidywalny, a nawet przerażający – nie było przecież sklepów, które w każdej alejce kuszą nas cukrem – więc sam tłuszcz był dla nich na wagę złota, bo zapewniał przetrwanie. Lecz nadal, współcześnie, cukier jest raczej zagrożeniem dla zdrowia.

Innymi słowy, istnieją znaczne różnice między naszymi „antycznymi” genami i współczesnym życiem – zarówno w diecie, jak i w związkach. A mimo tego nadal bardzo na nas wpływają. W czym jesteśmy najbardziej ślepi, jeśli chodzi o relacje?

  1. Przywiązujemy zbyt dużą wagę do wyglądu. Atrakcyjność fizyczna jest niejako reklamą naszego zdrowia i genów dobrej jakości. Muskularni mężczyźni i kobiety z figurą klepsydry podświadomie dają nam przekonanie, że z nimi mamy większe szanse na przetrwanie i rozmnażanie się. I nadal jesteśmy nieco skrzywieni na tym punkcie. Piękny wygląd był, jest i będzie ważny, a że zakłamuje prawdziwy obraz partnera? Cóż…
  2. Kobiety nie doceniają zaangażowania. Ciąża i karmienie piersią są dla kobiet niezwykle ważne. Szukają wtedy partnerów do długotrwałych związków, by zapewnili im opiekę podczas połogu. Badania pokazują, że kobiety nie widzą w mężczyznach cech zaangażowania. Nie doceniają go. Dla nich dużo bardziej kosztowne jest uprawiać seks z mężczyzną, który odejdzie, gdy kobieta będzie karmiła piersią, niż z góry nie zaufać do końca (mniej cierpienia). Może to tłumaczyć także to, że czasem, zanim dojdzie do stosunku, kobiety długo rozmawiają, dyskutują, wymieniają maile, SMS-y, wiadomości. I dopiero idą do łóżka. Mając (nawet pozorną) pewność, że w przypadku ewentualnej ciąży, ten mężczyzna z nią zostanie.
  3. Zakochani mężczyźni wytrwale dążą do seksu. W świecie zwierząt samce mniej angażują się w jakiekolwiek relacje z samicą, ponieważ mogą zapłodnić ich bardzo wiele, dlatego ich geny na pewno się rozprzestrzenią. Współczesne badania pokazują, że mężczyźni często uważają, że kobiety są nimi bardziej zainteresowane (z podtekstem seksualnym) niż rzeczywiście są. Dlatego czasem są zbyt nachalni i nie potrafią odpuścić, gdy przychodzi na to czas.
  4. Robimy się zazdrośni zbyt łatwo. Zielonooki potwór (green-eyed moster), jak nazywana jest potocznie zazdrość, może nie być pochlebstwem dla innych, ale ma użyteczną funkcję ewolucyjną. U kobiet zazdrość działa jako swego rodzaju „straszak”, by jej mężczyzna nie rozprzestrzeniał swoich genów. U mężczyzn zazdrość ma zapobiegać zdradom i wychowywaniu nie swoich dzieci. Zazdrość jest kosztowna i wyczerpująca. Poza tym, dzisiaj, dużo łatwiej nam związać się z kimś odpowiednim, kto nie będzie się rozmnażał na prawo i lewo, a mimo tego zazdrość czasem nadal nami kieruje.

 I tak będziemy się zakochiwać. Czasem głupio. Czasem ślepo. A czasem po prostu o to chodzi.

Monika Kotlarek
Autor: Monika KotlarekStrona www: http://www.psycholog-pisze.pl
Ukończyła Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej we Wrocławiu. Swoją pasją dzieli się na blogu: www.psycholog-pisze.pl. Prywatnie lubi podróże, uwielbia biegać i dawać z siebie 110% na treningach, kocha swojego psa, kota i dwa szczury.

Komentarze  

Zbigniew
# Zbigniew 2015-09-21 18:07
Co do tego, że jesteśmy ukształtowani przez geny i środowisko, mniej więcej po połowie, panuje chyba już powszechna zgoda. Dobrze byłoby jednak pamiętać o tym, że jednak w pierwszej kolejności działamy pod wpływem genów i trudno to przeskoczyć w swoich dążeniach do samorozwoju czy wolności osobistej. Dlatego sformułowanie, że oto „istnieją znaczne różnice między naszymi „antycznymi” genami i współczesnym życiem – zarówno w diecie, jak i w związkach. A mimo tego nadal bardzo na nas wpływają” - jest nieco dziwne, bo wcale „nie mimo to”, ale właśnie w pierwszym rzędzie wpływa na nas ekspresja genów. To raczej tzw. „współczesne życie” sporej grupy ludzi jakby próbuje temu zaprzeczać, choćby przez nie właściwy dobór diety, tylko po to, żeby mieć sylwetkę maksymalnie zbliżoną do podatnego na mody wzorca. Warto dla przykładu wspomnieć choćby o tzw. kobiecie rubensowskiej i jeszcze, że w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku wzorcem atrakcyjności kobiety była raczej osóbka niewysoka o wyraźnie uwidocznionych kształtach. To dopiero szał wybiegów mody kilkadziesiąt lat temu wylansował wzorzec chudego „wieszaka na ubrania”, ale bo przecież nie tyle o urodę ludzkiego ciała chodziło, ale o podkreślone w ten sposób piękno zawieszanego na nim ubrania.
Z badań nad atrakcyjnością interpersonalną wynika raczej, że decydujące są bardziej proporcje i symetria, a w przypadku sylwetki stosunek talia - biodra. W badaniach, o których teraz sobie przypominam, badano mężczyzn z kręgu kultury atlantyckiej, a ściślej chyba anglosaskiej oraz w grupie porównawczej mężczyzn z jednego z plemion Indian amazońskich (wyszukano takie, co do którego można było przyjąć założenie o braku wcześniejszych kontaktów z kulturą „białego człowieka”). Badani z jednej i drugiej grupy jako najbardziej atrakcyjny schemat sylwetki kobiecej najczęściej (a więc nie zawsze) wybierali taki, w którym stosunek talia biodra wynosił około 7 do 10 lub 6 do 9, o ile pamiętam. Obie grupy różniły się jednak uzasadnieniem swojego wyboru. Oto mężczyźni z bliższego nam kręgu kulturowego najczęściej stwierdzali, że to po prostu piękna sylwetka, natomiast Indianie, że kobieta o takich biodrach może dobrze przejść wiele ciąż i urodzić wiele zdrowych dzieci. Ciekawe, że w ocenie męskiej sylwetki analogiczne grupy kobiet najczęściej wskazywały na proporcje 9 do 10, co mogłoby oznaczać, że zbyt duże „wcięcie w pasie” nie jest nadto atrakcyjne, o czym mogliby pamiętać niektórzy miłośnicy kulturystyki. Wiemy jednak także z badań z zakresu antropologii kulturowej, że w niektórych kulturach spoza naszego kręgu obfite ciało zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, bywa oznaką pozycji i dobrobytu, a więc ma wpływ na atrakcyjność interpersonalną w inny sposób, może przez poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na pomyślne życie?
Zasadniczo kanon piękna może być zmienny, ważniejsze jest to, co okazuje się atrakcyjne, w danym czasie, w danej społeczności. Obsesja na punkcie własnego wyglądu może raczej sugerować ukrytą pod opakowaniem osobowość narcystyczną?
Różnice w zachowaniach seksualnych kobiet i mężczyzn mogą powstawać z kolei przez uwarunkowany genetycznie mechanizm reprodukcji i transmisji genów. Oto kobieta ma do dyspozycji policzalną ilość komórek rozrodczych i to tylko w określonych momentach, nazywanych dniami płodnymi, nic więc dziwnego, że jej mechanizm jest raczej jakościowy i chodzi o dobre zainwestowanie swojego jajeczka. Natura być może dla zwiększenia prawdopodobieńs twa reprodukcyjnego sukcesu wyposażyła za to mężczyzn w mechanizm ilościowy, dając im do dyspozycji miliony razy więcej komórek płciowych. Do tego komórki jajowe nie są obdarzone zdolnością poruszania się, w odróżnieniu od plemników. Czy może zatem dziwić, że to mężczyźni są zwykle stroną bardziej aktywną i niektórzy czasem mogą się okazywać „nadgorliwi”, żeby poradzić sobie jakoś z tą specyficzną „nadprodukcją”, zwłaszcza za młodu? Oj, wcale nie łatwo musi „być mężczyzną”.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku