Moralność odporna na religię
- Szczegóły
- Utworzono: 13 stycznia 2014
- Jarosław Świątek
Tramwaj pędzi z ogromną prędkością. Chwieje się i sprawia wrażenie, że za chwilę się wykolei. Nie jest to tylko pusta impresja. Dociera do nas informacja, że jeśli nie przesuniemy - wystającą nieopodal dźwignią, zwrotnicy, to dojdzie do tragedii, w której zginie pięć osób czekających na przystanku. Pędzimy więc bez wahania w kierunku zwrotnicy. Gdy jednak już do niej dobiegamy, spostrzegamy, iż na torze, na który mamy skierować tramwaj, jest jakiś mężczyzna. Jakby czegoś szukał. A może to ktoś z zarządu komunikacji miejskiej? Na nic zdaje się próba nawoływania, żeby opuścił torowisko. Nie słyszy nas. Na dodatek stoi tyłem. Jest zbyt daleko i może mieć słuchawki w uszach. Musimy podjąć decyzję. Jeśli przesuniemy dźwignię, uratujemy pięć osób, ale prawie na pewno doprowadzimy do śmierci jednej. Co powinniśmy zrobić?
Jeśli jesteś podobny do partycypantów eksperymentu Joshuy Greene'a i współpracowników, którzy musieli podjąć decyzję w bardzo podobnej, hipotetycznej sytuacji (może mniej obfitej w szczegóły, których użyłem w celu pobudzenia wyobraźni), to najprawdopodobniej podejmiesz decyzję, że zginie jedna osoba, ale pięć zachowa życie.
W ten sposób postępowała zdecydowana większość uczestników eksperymentu, bez względu na to, czy byli osobami religijnymi, czy też nie. I tym samym część z tych religijnych osób zaprzeczała swoim doktrynom, którym na co dzień oddawała hołd. Jedną z zasad, które wpajają niektóre systemy religijne, jest bowiem nonkonsekwencjonalizm. Oznacza to, że nie wolno interweniować w takiej sytuacji i całą sprawę należy pozostawić sile wyższej.
Pozostałe religie w tym przypadku tryumfują, jeśli oparte są o utylitaryzm, który nakazuje im zawsze wybierać takie rozwiązania, w których uratowana zostanie jak największa ilość osób. Nie ma jednak powodów do radości nazbyt długo. Religijne dogmaty nie zdadzą egzaminu, kiedy lekko zmienimy warunki eksperymentu. Oto bowiem sytuacja jest identyczna (rozpędzony tramwaj pędzi na grupę osób czekających na przystanku), ale zamiast przesunąć dźwignię, musimy zepchnąć postawną osobę wprost z kładki nad torowiskiem. Dzięki temu tramwaj nie wjedzie w ludzi. Żeby nie było żadnych wątpliwości, pomimo gabarytów tejże osoby, możemy to zrobić bez większego wysiłku. Ot jedno lekkie pchnięcie. Co się wówczas dzieje? W tak przedstawionej sytuacji przez Greene'a i współpracowników mało kto deklarował podjęcie się tego zadania. Ponownie religia nie odgrywała żadnej roli odnośnie tego, czy ludzie różnili się w swoich deklaracjach. W obu wariantach eksperymentu nie miało także żadnego znaczenia to, czy system religijny wierzących uczestników opierał się na zasadach utylitaryzmu, czy nonkonsekwencjonalizmu. I w jednym, i w drugim przypadku ludzie religijni zachowywali się tak samo jak ateiści i agnostycy – decydując się na przesunięcie dźwigni i nie decydują na zepchnięcie człowieka z kładki.
W kolejnych replikacjach tego badania Greene zbadał aktywność mózgową osób badanych. Okazało się, że u ludzi, którzy decydowali się ratować piątkę osób na przystanku, przesuwając dźwignię, aktywowała się grzbietowo-boczna kora przedczołowa oraz tylna kora ciemieniowa, które odgrywają niebagatelną rolę w rozumowaniu analitycznym. Natomiast u osób, które decydowały się ocalić jedną osobę kosztem pięciu, zaobserwowano większą aktywność w obszarze układu limbicznego, który jest powiązany z emocjami.
W obu tych przypadkach inne obszary mózgu odgrywają rolę. Kiedy zachodzi między nimi konflikt i sytuacja moralna jest niejednoznaczna, dochodzi do tzw. osłupienia moralnego. Systemy mózgu przez krótki czas się blokują, uniemożliwiając podjęcie decyzji. Mimo wszystko jednak w końcu zwycięża system pierwotny, co pokazały liczne badania Jonathana Haidta.
O czym jednak mówi nam przedstawione badanie? Przede wszystkim uwypukla odporność naszego zmysłu moralnego na kulturę czy religię. Kiedy weźmiemy pod lupę inne czynniki – takie jak płeć, wiek, miejsce zamieszkania czy zamożność, to oczy nasze zobaczą obraz, w którym żaden z wymienionych nie wpływa w sposób istotny na decyzje moralne statystycznego Kowalskiego. Ludzie w identyczny sposób oceniają rozmaite zachowania moralne, pomimo że sposób ich wychowania mógłby implikować zupełnie inne osądy. Dla niektórych może to być dowodem na istnienie Boga. Ten argument jednak jest ciężki do obronienia. Po pierwsze doktryny religijne nie wyposażyły ludzi w całej serii eksperymentów o rozmaitych dylematach moralnych w zbiór żelaznych zasad, które pozwoliły im je rozstrzygnąć - co teoretycznie powinno się stać.
Drugi aspekt jest jeszcze ważniejszy. Cała seria empirycznych eksperymentów, podobnych do tych, które zostały przeze mnie opisane, potwierdza uniwersalność sądów moralnych. Ludzie zazwyczaj są zgodni co do tego, komu trzeba pomóc, a komu wolno zadać krzywdę (np. w obronie własnej). Tymczasem religie niekoniecznie. W ubiegłym tygodniu świat obiegła informacja o tym, że starsi bracia nakłaniali swoją dziesięcioletnią siostrę, żeby wysadziła się w powietrze podczas zamachu na wojskowy punkt kontrolny w prowincji Helmand na południu Afganistanu. Jednak dziewczynka zaczęła płakać, więc bracia zawrócili ją, a w domu ojciec wymierzył jej karę za nieposłuszeństwo. Młoda dziewczyna postanowiła zgłosić sprawę policji.
Wielu fanatyków muzułmańskich wierzy, że wolno im zabijać niewinnych ludzi w imię wyższego, często bliżej nieokreślonego dobra. I choć obrońcy islamu powołują się na werset 5:32, który mówi o tym, że “Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi. A ten, kto przywraca do życia człowieka, czyni tak, jakby przywracał do życia wszystkich ludzi.” , to jednak muszą przyznać, że istnieją wersety, które ciężko zinterpretować jako język pokoju:
Sura druga, wers 191:
„I zabijacie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili (...) Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciwko wam, zabijacie ich – Taka jest odpłata niewiernym!”
Sura czwarta, wersety 89 i 91:
„Oni by chcieli, abyście byli niewiernymi (...) a jeśli się odwrócą, to chwytajcie i zabijacie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie”
„A jeśli oni nie odejdą od was i nie zaproponują wam pokoju (...) chwytajcie ich i zabijacie ich, gdziekolwiek ich napotkacie”
Sura dziewiąta, wers 5:
„A kiedy miną święte miesiące, wtedy zabijacie bałwochwalców, tam, gdzie ich znajdziecie, chwytajcie ich, oblegajcie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki!”
To, co jednak jest niezwykle ważne, to fakt, że pomimo tych zapisów, większość muzułmanów nie zabija innych ludzi. Ich mózgi reagują identycznie jak mózgi przedstawicieli innych religii w obliczu zagrożenia czyjegoś życia. Podobne zapisy można znaleźć także w innych księgach religijnych:
Powt. 20:16-18:
„Jednakże z miast tych ludów, które daje ci Pan, Bóg twój, w dziedziczne posiadanie, nie zachowasz przy życiu żadnej żywej istoty, gdyż obłożysz je klątwą, mianowicie: Chetejczyków, Amorejczyków, Kananejczyków, Peryzyjnczyków, Chwiwijczyków i Jebuzejczyków, jak ci nakazał Pan, Bóg twój. Aby nie uczyli was czynić tych wszystkich obrzydliwości, jakie oni czynią swoim bogom i byście nie zgrzeszyli wobec Pana, Boga waszego.”
Joz. 10:40:
„Tak podbił Jozue całą tę ziemię; góry i krainę południową, nizinę i zbocza gór oraz wszystkich ich królów, nikogo nie zostawiając przy życiu, a wszystko, co żyło, wytracając jako obłożone klątwą, jak nakazał Pan, Bóg Izraela”
Uniwersalny kompas moralny staje więc w sprzeczności z tymi zapisami. Jeżeli więc religia miałaby być zgodna z boskimi doktrynami, to intuicje moralne muszą pochodzić z innego źródła. Idealną kandydatką jest w tym przypadku biologia. Jeśli jednak uznalibyśmy, że zmysł moralny jest dziełem Boga, a religie z jakichś względów postanowiły stworzyć własny zbiór zasad, to mamy do czynienia z sytuacją przedziwną i schizofreniczną.
Skoro biologia i ewolucja tak dobrze poradziły sobie z ukształtowaniem w nas poczucia tego, co jest dobre, a co złe, to stawianie znaku równości pomiędzy religią i moralnością jest absurdalne, a także niebezpieczne, bowiem zawsze znajdą się osoby, które zignorują własne odczucia i będą wierzyć, że muszą postąpić zgodnie z zapisami zawartymi w starożytnych księgach. Ponadto utożsamianie religii z moralnością po to, by następnie stwierdzić, że źródłem doktryn religijnych jest boska moc, jest po prostu irracjonalne.
Dla zainteresowanych:
- Greene, J. D., Sommerville, R. B., Nystrom, L. E., Darley, J. M., Cohen, J. D. (2001). An fMRI investigation of emotional engagement in moral judgement. Science, 293(5537), 2105-2108.
- Greene, J. D., Nystrom, L. E., Engell, A. D., Darley, J. M., Cohen, J. D. (2004). The neural bases of cognitive and control in moral judgement. Neuron, 44(2), 389-400.
- Haidt, J. (2001). The emotional dog and its rational tail: A social intuitionist approach to moral judgement. Psychological Review, 108(4), 814-834.
- http://www.pippinbarr.com/games/trolleyproblem/TrolleyProblem.html
Komentarze
i druga sprawa - to powinno chyba być oczywiste, że wyrywanie cytatów z Pisma Św. nie jest merytoryczną dyskusją. Jeśli chodzi o chrześcijaństwo , najważniejszymi przykazanami są tzw. dwa przykazania miłości, proszę zerknąć chociażby na wiki pl.wikipedia.org/.../... . Pismo powinno być odczytywane z uwzględnieniem tych przykazań , a także (to warunek konieczny) z uwzględnieniem kontekstu historycznego i (ówczesnego) społecznego. Przytoczone cytaty pochodzą z pism ST - a więc były napisane conajmniej kilka tysięcy lat temu. Cytując Pismo Św. bez odniesienia do całości, w zasadzie można by odowodnić niemalże każdą tezę.
Czy może być coś bardziej wyłączającego myślenie?
Po z tym eksperymenty przedstawiane w artykule są strasznie ekstremalne. W życiu codziennym nasza moralność nie ogranicza się do decydowania, kto ma żyć, a kto nie. W większości są to drobne sytuacje, w których nasze przekonania mają olbrzymią, o ile nie decydującą rolę (skłamać czy nie). Artykuł strasznie to wszystko upraszcza.