Czy leci z nami pilot?
- Szczegóły
- Utworzono: 10 listopada 2014
- Jarosław Świątek
Kevin Dutton – psycholog, który miał za chwilę poddać się eksperymentowi z udziałem TMS (Transcranial magnetic stimulation – przezczaszkowa stymulacja magnetyczna), stwierdził, że fotel, na którym miano go posadzić, przypomina mu wizytę w gabinecie stomatologicznym.
Wrażenia jednak podczas tego doświadczenia są nieporównywalne. I bardzo szybko sam to zauważył. Kiedy pole elektromagnetyczne zaczęło przenikać jego nerw trójdzielny, odpowiedzialny za czucie na twarzy i niektóre funkcje motoryczne (gryzienie, żucie i przełykanie), zaczął odczuwać dziwne doznania w zębach trzonowych. Po pewnej chwili Kevin zaobserwował, że zaczyna poruszać bezwiednie małym palcem. Najpierw powoli, później coraz szybciej. Ten efekt chciano wywołać, żeby określić konkretny fragment kory ruchowej. Wrażenie, które towarzyszyło psychologowi, było nie do opisania. Opisał je jednak słowami: „Dość przerażające. Poniżające. Dezorientujące... I w dodatku ma się wrażenie, jakby cała wolna wola dostała środki uspokajające (...)”.
To jednak nie był koniec, właściwym działaniem miało być podrażnienie grzbietowo-bocznej kory przedczołowej oraz prawego skrzyżowania skroniowo-ciemieniowego. Te obszary wpływają na emocje i decyzje moralne. Kiedy zostały pobudzone, Dutton poczuł się bardzo swobodnie, pewny siebie i zwolniony ze wszelkich zahamowań. Kiedy po eksperymencie, którego efekty utrzymać się miały przez około pół godziny, poszedł do baru, to bez żadnych zahamowań zabrał ze stolika pozostawiony na nim napiwek dla kelnerki, żeby zagrać na automacie w grę wyścigową. Do tego grał ryzykownie, osiągając znakomite rezultaty. Kiedy jednak wzbudzony elektromagnesem efekt zaczął zanikać, mężczyźnie zaczęło iść coraz gorzej, a w dodatku pojawiły się wyrzuty sumienia, więc postanowił dyskretnie położyć napiwek na stoliku, z którego go wcześniej zabrał.
TMS – przezczaskowa stymulacja magnetyczna, została wynaleziona w latach 80' ubiegłego stulecia przez Anthony'ego Barkera i jego zespół z University of Sheffield, choć, ogólnie rzecz biorąc, ma dłuższy staż. Już w XVIII wieku pobudzano prądem nerwy i mięśnie. TMS ma obecnie szerokie zastosowanie. Służy diagnostyce i terapii wielu schorzeń neurologicznych i psychiatrycznych, tj. chociażby depresja, udary czy choroba Parkinsona. TMS funkcjonuje na zasadzie modyfikacji środowiska elektrycznego w mózgu, który działa jak przekaźnik sygnałów elektrycznych. A te poddają się prawom fizyki. Dzięki generowaniu stałego pola magnetycznego o określonej częstotliwości, które kierowane jest do wybranych rejonów mózgu, można stymulować korę. I co ważniejsze – można wpływać na nasze zachowanie. Efekty na dzień dzisiejszy nie są trwałe i po wyłączeniu TMS wszystko wraca do normy w ciągu kilkudziesięciu minut. Nie zmienia to jednak faktu, że za pomocą tego narzędzia jesteśmy w stanie w danej chwili zupełnie odmienić ludzką osobowość. Przerażające, prawda?
Technika idzie do przodu w zawrotnym tempie. Jednym z przejawów tego tempa jest miniaturyzacja. Komputery, które jeszcze nie tak całkiem dawno zajmowały całe pomieszczenie, najpierw udało się sprowadzić do takich, które zagracały biurko, a obecnie możemy nosić je w kieszeni w postaci smartphone'ów. Miniaturyzacja, która ma na celu funkcjonalność i zwiększenie powszechności oraz mobilności technologicznej, zachodzi także w odniesieniu do innych urządzeń. Można więc puścić wodzę fantazji i zastanowić się, co by się stało, gdyby TMS można było nosić w postaci opaski na głowie lub np. czapki. Taka czapka umożliwiałaby nam całkowitą zmianę naszego zachowania w dowolnym niemalże kierunku. Jesteś nieśmiały? Nie ma sprawy – stymulacja kory ciemieniowo-skroniowej i przedczołowej załatwi tę kwestię. Chcesz poprawić sobie nastrój? Ustawimy magnes nad jądrem półleżącym. Lepsza intuicja społeczna? Pstryk – zakręt wrzecionowaty uruchomiony. Jedyna kwestia to czy długotrwała stymulacja, koniec końców, nie będzie szkodliwa dla mózgu. Jeśli jednak – podobnie jak jest przy krótkotrwałym oddziaływaniu – nie wiąże się z tym żadne zagrożenie dla zdrowia, to mamy przed sobą narzędzie, za pomocą którego będziemy w stanie faktycznie wytwarzać w sobie zmianę osobowości. Coś, co tak ciężko przychodzi nam na co dzień. Minusem jest oczywiście to, że jeśli ktoś miałby dostęp do takich urządzeń osobistych, to mógłby je przeprogramować i sterować naszymi zachowaniami. Taki scenariusz rodem z filmów Hollywood przeszywa dreszczem, ale pamiętać należy, że już dzisiaj liczne koncerny, politycy, a także inni ludzie wpływają na nasze zachowania zupełnie bez naszej wiedzy i świadomości. Wolna wola jest iluzją, która pozwala żyć. Jej faktyczny zasięg jest bardzo ograniczony. Technologia może nam więc zapewnić coś, co tak ciężko przychodzi nam samym – zmianę zachowania w pożądanym kierunku. Jednak ze względu na iluzję kontroli i mechanizm reaktancji oraz nieprzyjemne doświadczenia związane z odczuwaniem działania na własnej skórze TMS wątpię, by człowiek kiedykolwiek zdecydował się na włączenie automatycznego pilota, nawet jeśli obecnie nie zdaje sobie sprawy, że i tak na nim leci.
Do poczytania:
- Barker, A. T., Jalinous, R., Freeston, I. L. (1985). Non-Invasive Magnetic Stimulation of Human Cortex. Lancet, 325, 8437, 1106-1107.
- Dutton, K. (2014). Mądrość psychopatów. Lekcja życia pobrana od świętych, szpiegów i seryjnych morderców. Warszawa: Muza.