Menu

Archaiczna Temida

Jarosław Świątek

Kajetan P. dokonał czynu makabrycznego. Nie dość, że popełnił zbrodnię, to w dodatku rozczłonkował zwłoki. Media podgrzewają jego fascynację postacią Hannibala Lectera z „Milczenia Owiec” Thomasa Harrisa. Przypisują mu zainteresowanie kanibalizmem, a przez chwilę nawet pojawiały się spekulacje dziennikarzy, czy nie przynależy do międzynarodowej siatki kanibali. Nic dziwnego, że prawnik, którego początkowo zatrudniła mu rodzina, chciał oprzeć linię obrony o niepoczytalność zabójcy i tym samym zapewnić mu inny wymiar kary. Zamiast więzienia – szpital.

Na Dolnym Śląsku ruszył proces innego zabójcy. Samuelna N., który zabił małą dziewczynkę w biały dzień, uderzając ją siekierą w głowę przed księgarnią w Kamiennej Górze. Kto normalny zrobiłby coś takiego? I w tym przypadku badania psychiatryczne były wskazane i zachodziło podejrzenie niepoczytalności sprawcy. Koniec końców uznano go za świadomego swoich czynów i dokonania zabójstwa z premedytacją. Teraz zobaczymy, czy przychyli się do tego sąd. Raczej nie powinien mieć problemów z materiałem dowodowym, a sam Samuel przyznał się do winy.

Takich przypadków można by było niestety znaleźć znacznie więcej. Zabójstwa dokonane z zimną krwią, nierzadko zupełnie niespodziewane, najczęściej kompletnie niezrozumiałe. Pytania o poczytalność sprawców są naturalne. Pojawia się w tym miejscu jednak pewien problem. Nadal to, czy oskarżony zostanie uznany poczytalnym lub nie, opieramy na regule M'Naghtena, opartej na nauce sprzed 166 lat! Ta reguła wciąż dotyczy większości systemów prawnych na świecie. Powstała on nazwiska Daniela M'Naghtena, który usiłował zabić brytyjskiego premiera – Roberta Peela w 1843 roku a został przez sąd uniewinniony, ponieważ nie był w stanie rozpoznać nieodpowiedniego zachowania lub zrozumienia jego charakteru – czyli nie potrafił odróżnić dobra od zła. Ta reguła po dziś dzień przyświeca biegłym sądowym z kilkoma modyfikacjami dodatkowymi. Ewoluowała ona dodatkowo o niezdolność do kontroli impulsów pod wpływem choroby psychicznej.

Można zadać sobie pytanie – co złego jest w tej doktrynie? Brzmi przecież logicznie. I rzeczywiście na ówczesne czasy była to całkiem sensowna reguła. Sęk w tym, że wiedza o ludzkim mózgu poszła do przodu i kwestie definicyjne świadomego i wolicjonalnego podejmowania aktywności zbrodniczych pozostawiają sporo do życzenia. Neuronauka potrafi już identyfikować ośrodki sprawowania kontroli i określać czy są one uszkodzone lub nie funkcjonują wg norm, czy też wszystko z nimi w porządku. W ramach tej wiedzy, wysnuwa się wizerunek człowieka poważnie ograniczonego pod kątem wolnej woli. Ukuty termin „iluzja wolnej woli” znajduje coraz większe potwierdzenie w badaniach empirycznych. Skoro człowieka ogranicza tak wiele czynników nieświadomych a zachowania wyzwalają bodźce, które pojawiają się w środowisku i nierzadko na te zachowania mamy niewielki wpływ, to czy można mówić o odpowiedzialności i poczytalności człowieka w ogóle w świetle reguły M'Naghtena? Można bowiem całkiem łatwo sprowadzić niemal wszystkie zachowania do stanów psychicznych, w których człowiek nie kontroluje swoich impulsów.

Doktryna ta powinna zostać zmieniona i uwspółcześniona, ale nie w kierunku ograniczenia odpowiedzialności. Odpowiedzialność to nie jest kwestia związana z mózgiem jednostki, ale z sytuacją społeczną, do której mózg został przez lata ewolucji przystosowany. Zachowanie człowieka jest emergentne w tym znaczeniu, że nie można sprowadzić go, ani wytłumaczyć jedynie poprzez koncentrowanie się na czynnikach wewnętrznych. Protokoły społeczne, na które mózg reaguje, są także automatyczne, uwarunkowane genetycznie i nieświadome.  Aktywują się w zetknięciu z określonymi sytuacjami społecznymi i pomagają społeczeństwu trwać i się rozwijać. Stąd też orzekanie o niepoczytalności na podstawie tego, że ktoś odczuwał silne pragnienie kanibalizmu, nad którym nie mógł zapanować, jest absurdalne. Kajetan P. wiedział, że robi źle. Że łamie normy, które w społeczeństwie są uznawane za święte i grozi mu za nie kara. Dlatego chciał się pozbyć dowodów i uciekł za granicę. To działanie było w pełni świadomym, przy wszystkich ograniczeniach świadomości, które punktują neuronauki. Podobna sytuacja dotyczyła sfrustrowanego Samuela N., który najpierw chciał popełnić zbrodnię na urzędniku, Powiatowego Urzędu Pracy, którego obwiniał za to, że nie może znaleźć żadnego zajęcia. Ten mechanizm nazywa się atrybucją egotyczną i proszę mi wierzyć – używasz go częściej, niż jesteś w stanie świadomie policzyć sytuacje, w których obwiniałeś kogoś za swoje niepowodzenia. Do zabójstwa urzędnika nie doszło, bo było w urzędzie za dużo ludzi – jak tłumaczył sam morderca policji, w związku z czym przestraszył się i poszedł dać upust swojemu gniewowi gdzieś indziej. Jakkolwiek makabryczny, absurdalny był czyn, którego dokonał, doskonale wiedział co robi. Wybrał ofiarę, która nie będzie w stanie podjąć z nim walki, a następnie zaczął uciekać. Był w pełni świadomy, że zrobił coś bardzo złego. Dyskusja na temat tego, ile w tym świadomości, ile nieświadomości jest na dzień dzisiejszy bardziej akademicka, ale niezależnie od tego, jeżeli możemy przyjąć, że mózg nieświadomy rządzi się określonymi regułami moralnymi, jego zachowanie pokazywało, że te normy są rozpoznawane. Odpowiedzialność za popełnione czyny spoczywa całkowicie na nim i ciężko mówić w tym przypadku o niepoczytalności. 

Poczytalność i niepoczytalność wymagają nowego spojrzenia i nowych definicji prawnych w kontekście współczesnych badań i wiedzy o ludzkim mózgu. Nie oznacza jednak zwolnienia z odpowiedzialności za stosunkowo słabo kontrolowane impulsy i zachowania. Te bowiem, nawet na poziomie automatycznym są bardzo jasno wdrukowane i ich pogwałcenie trzeba traktować adekwatnie. Zresztą ocena moralna społeczeństwa i sądu, także daleka jest od chłodnych kalkulacji logicznych i opiera się na tych samych automatycznych instynktach i odruchach moralnych, które zostały złamane przez sprawców. Kiedy więc można by było i powinno się rozpatrywać ograniczoną odpowiedzialność za swoje czyny? Niepoczytalność mogłaby być związana z poważnymi zaburzeniami neurologicznymi, które uniemożliwiają dokonanie poprawnej oceny rzeczywistości. Jeśli ktoś zamiast człowieka, widzi demona, albo jak w przypadku prozopagnozji, nie rozpoznaje twarzy i kopnie ją, myśląc, że to piłka – przykład rodem z serialu Ally McBeal.

Osobną kategorią potraktowani powinni zostać także psychopaci, którzy dobrze znają normy społeczne, ale ich nie uznają. O braku odpowiedzialności i w tym przypadku nie powinno być mowy.

Prawo nie od dzisiaj nie nadąża za nauką. Ale nie wynika to z natury prawa, a z natury tych, którzy to prawo ustalają. Patrząc na wybrańców narodu, ciężko się dziwić, że nauka to ostatnia kwestia, którą się kierują. Naukę trzeba po prostu rozumieć.

Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku