Menu

Psychologu, powiedz przecie...

Jarosław Świątek

Włączasz radio – wypowiada się psycholog. W telewizji sytuacje w rządzie komentuje – psycholog. W gazecie o sposobach na udany wypoczynek wakacyjny wypowiada się... także psycholog. Czy zapanowała swoistego rodzaju moda na psychologię?

W Polsce, jak mało w którym kraju, po wypowiedzi psychologów, jako komentarzy do różnych wydarzeń, sięga się bardzo często. Sam niejednokrotnie dla rozmaitych mediów takowych wypowiedzi udzielałem. Skąd ten trend? Czy to dobry, czy zły omen?

Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że występowanie przed kamerami psychologów to rzecz zła, szkodliwa, często niczego wartościowego niewnosząca do opisu naszej rzeczywistości. A jednak nierzadko tak właśnie jest. Z drugiej strony, są wypowiedzi i wywiady, które prezentują treści bardzo wartościowe, wiele tłumaczą i pozwalają otworzyć oczy, zrozumieć omawiane zachowania ludzkie, procesy społeczne, mechanizmy psychiczne, które mogły wpłynąć na takie czy inne postępowanie polityka, przestępcy, dziecka, nauczyciela itp. I choć niektórzy mogą zarzucić mi pleonazm ze względu na zestawienie polityka i przestępcy obok siebie w jednym zdaniu, proszę mi wierzyć, że wytrawny psycholog potrafi rozróżnić te dwie „profesje” i ich stany umysłu.

Na czym polega różnica? Dlaczego jedne wywiady czy wypowiedzi są bardziej wartościowe od innych? I czy można w ogóle to rozpoznać?

Niedawno Tomasz Witkowski wydał dwa tomy książki pt. Zakazana Psychologia. Książka ta odniosła spory sukces, wzbudzając niemałe kontrowersje w środowisku polskich psychologów. Co ważniejsze – odbiło się to tak dużym echem, że usłyszano za oceanem i... niedawno wyszła anglojęzyczna wersja w Stanach Zjednoczonych, której współautorem został Maciej Zatoński pt. Psychology Gone Wrong: The Dark Sides of Science and Therapy. Bardzo pozytywną recenzję tej pozycji wydało wielu wybitnych naukowców, w tym Elizabeth Loftus czy Scott Lilienfeld. Poleca ją także APA (Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne). Autorzy wykazują wiele praktyk psychologicznych, które nie opierają się na żadnych naukowych podstawach, choć nawiązują nierzadko do psychologicznych teorii czy koncepcji. Jak to więc możliwe? Otóż wiele teorii w psychologii, które powstały przed erą badań empirycznych, które nieco przybliżyły psychologię do nauk ścisłych i oddaliły od nauk stricto humanistycznych, nigdy nie doczekało się empirycznej weryfikacji, a w niektórych przypadkach wręcz zostały one obalone. Nie przeszkadza to wielu psychologom powoływać się na nie i na ich podstawie wystawiać opinie, diagnozy, a także szkolić i doradzać innym ludziom czy instytucjom. Rodzi się więc pytanie – dlaczego? W medycynie nikt z lekarzy nie stosuje, nie zaleca i nie jest zwolennikiem lobotomii, choć kiedyś uważano ją za zgrabną i skuteczną metodę leczenia np. schizofrenii. Takich koncepcji było znacznie więcej i nie wszystkie były tak drastyczne. Podobnie jest w przypadku licznych rytuałów opartych na przesądach. Choć były zgrabne i dawały ukojenie psychiczne, czasami pozwalały też przejść przez różne życiowe turbulencje, współcześnie ludzie wolą bardziej skuteczne metody radzenia sobie z takimi sytuacjami, o ile wiedzą o ich istnieniu.

Wiele koncepcji psychologicznych jest intuicyjnych, prostych i łatwych do zapamiętania  oraz stosowania. W dodatku ich nieweryfikowalność stanowi duży komfort. Skoro nie można bowiem określić, czy zadziałał ten mechanizm, a nie inny, to można zawsze wyjść z twarzą i zrzucić winę na coś innego. Teoria jest słuszna. Jeśli utonęła – była niewinna, jeśli nie – to jest czarownicą i spłonie na stosie. Konsekwencje te same, a przyczyna... „Dajcie mi człowieka a znajdę na niego paragraf” – miał grzmieć Andriej Wyszyński. I znajdujemy. Przecież nie możemy wyjść na niekompetentnych i przyznać dziennikarzowi, że nie wiemy, dlaczego nastolatek zamordował swoich rodziców z zimną krwią. Łatwo ocenić, że jest po prostu psychopatą i wystawić diagnozę opinii publicznej. A to, że nie zamieniło się z nim żadnego zdania, nie wykonało testu Levensona, nie ma znaczenia. Opinia publiczna i tak nie jest w stanie ocenić prawdziwości tej tezy, a potrzebuje kozła ofiarnego i wyjaśnienia. Każde jest dobre, byle dobrze brzmiało.

Innym razem, może nie dokonam diagnozy, ale po prostu powiem, co sądzę. Podpiszą mnie jako psychologa i wszyscy uwierzą, że to ekspertyza. Mimo że mój promotor, który ogląda przypadkiem wiadomości, właśnie zapada się pod ziemię ze wstydu. Bezdomni to osoby leniwe o niskim poczuciu kontroli – to wystarczy. Koncept wyuczonej bezradności nie jest mi znany i najpewniej i tak nie ma zastosowania.

Zjawiska społeczne są złożone i najczęściej istnieje więcej niż jeden powód, a nierzadko dochodzi do ich interakcji. Jednak takiej wypowiedzi ani nikt by nie zrozumiał, ani nie byłaby ona na tyle atrakcyjna, żeby ją w ogóle wyemitować. Ktoś kiedyś powiedział: „jaka klasa polityczna, taka dziennikarska”, ale niestety autora tych słów nie pamiętam, a szkoda. Dodałbym, że taka i klasa psychologów. I niestety ci wartościowi politycy, dziennikarze, psycholodzy giną w tym samym worku. Mogą więc się tym po prostu nie przejmować, przestać się wypowiadać medialnie lub być Judymami i walczyć o czystość nauki. Problem w tym, że dopóki psychologia będzie miała wciąż wiele wspólnego z naukami humanistycznymi, które podlegają procesom dyskursu znacznie bardziej niż nauki ścisłe, zawsze moja racja będzie bardziej „mojsza” a twoja - „twojsza” i nikt tego nie rozstrzygnie. Słowo słowu przeciwne, a dowody empirycznej czy biologicznej (w tym neurobiologicznej) natury są nieistotne.

Jak i czy w ogóle można rozpoznać więc rzetelnego psychologa? Skoro na początku napisałem, że zdarzają się wypowiedzi wartościowe i cenne, to znaczy, że można. Sęk w tym, że aby je ocenić, najczęściej trzeba posiadać jakąś wiedzę, aby móc ją skonfrontować z daną wypowiedzą. Inna droga to metoda bazująca na brzytwie Hitchensa: „To, co przyjmuje ktoś bez dowodów, odrzucaj bez dowodów”.

Jeśli dany ekspert pewnym siebie tonem diagnozuje i prognozuje, nie uzasadniając danej wypowiedzi w odwołaniu do konkretnych przykładów, dowodów, badań itp., nie należy traktować jej poważnie. Nadmierna pewność sądów to efekt Krugera-Dunninga, który – jak pokazują badania, najczęściej manifestuje się u osób, które mają niewystarczającą wiedzę na dany temat.  Jak tłumaczą Chabris i Simons, którzy poświęcili cały rozdział temu efektowi w swojej książce – mistrzowie szachowi potrafią precyzyjnie określić swoją pozycję w rankingu i wcale nie plasują się na pozycji mistrzów, która jest zmienna i dynamiczna, choć trafnie określają siebie na czołowych miejscach. Żółtodzioby zawsze przeszacowują, i to w sposób wyraźny, swoją pozycję w takowym rankingu. Sokrates powiedział kiedyś: „Wiem, że nic nie wiem” i  wiele wskazuje na to, że mógł mieć rację. Im więcej wiemy, tym bardziej ostrożni jesteśmy w prognozach, opiniach, analizach czy zachowaniach. Gdy nasza wiedza jest mniejsza, tym łatwiej nam trzymać się danego sądu i opinii. W pierwszym przypadku mamy po prostu świadomość złożoności i trudności procesu, zachowania czy zadania. W tym drugim – jest znacznie prościej przyjąć pierwsze z brzegu założenie i dorobić do niego solidne uzasadnienie, nie oglądając się na dowody. Voila!

Z drugiej jednak strony, bywa i tak, że choć wypowiedź jest kompletna i kompetentna, dziennikarze wytną sobie to, co chcą, aby zostało powiedziane, i jest zgodne z tezą, którą postawili.

Niezależnie od działających czynników, kompetencji osób wypowiadających się, złożoności empirycznej psychologii, trudności w rozumieniu i interpretacji wyników badań neurobiologii i kognitywistyki, sytuacja raczej prędko się nie zmieni, bo zarówno biorcy informacji, jak i ich dawcy nie są w stanie kontrolować procesów zachodzących w ich głowach. Przytłaczająca i stale rosnąca większość danych naukowych przekonuje, że wolna wola jest jedynie iluzją. A skoro tak, to nasz wpływ na naukową czystość i poprawność wypowiedzi medialnych jest poważnie ograniczony, tak jak i ograniczone jest ich przetwarzanie. Ale zaraz, zaraz...czy ja aby nie formułuję tej tezy nazbyt pewnie?

Do poczytania:

  • Chabris, C., Simons, D. (2011). Niewidzialny Goryl. Dlaczego Intuicja Nas Zawodzi? Warszawa: Laurum.
  • Witkowski, T. (2009). Zakazana Psychologia. Pomiędzy nauką a szarlatanerią. Tom 1. Wrocław: Moderator.
  • Witkowski, T. (2013). Zakazana Psychologia. Tom 2. Warszawa: Wydawnictwo CiS.
  • Witkowski, T., Zatonski, M. (2015). Psychology Gone Wrong: The Dark Sides of Science and Therapy. Boca Raton:BrownWalker Press.
Jarosław Świątek
Autor: Jarosław Świątek
Redaktor Naczelny
Psycholog społeczny, absolwent Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, założyciel Szkoły Inteligencji Emocjonalnej, komentator medialny i popularyzator nauki. W jego kręgu zainteresowań związanych z psychologią znajduje się psychologia społeczna, psychologia emocji i motywacji.

Komentarze  

Przemek
# Przemek 2015-07-22 18:04
Niestety, ale taka prawda. Bardzo często psychologa traktuje się jak celebrytę, tyle że z tytułem mgr przed imieniem i nazwiskiem. Nawet w tedy kiedy jego kompetencje są nijakie, a tezy niskiego lotu. Bo łatwiej stwierdzić, że nastolatek- morderca jest psychopatą, choć wyników badań nikt niż stwierdzić, iż jest to wynikiem korelacji osoby i sytuacji.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku