Medialny terror
- Szczegóły
- Utworzono: 01 sierpnia 2016
- Jarosław Świątek
„Żyjemy w najniebezpieczniejszych czasach od zakończenia II wojny światowej” – usłyszałem z ust pewnego dziennikarza w jednym z programów publicystyczno-informacyjnych.
Dziennikarze wiele razy już pokazali, że ich rozum śpi, kiedy formułują swoje opinie i sądy. Nie udało się więc mnie zaskoczyć i tym razem brakiem rzetelnej wiedzy i powściągliwością w formułowaniu kategorycznych sądów. Wiele osób zdaje się podzielać te „złote myśli” i twierdzi, że w Europie w ostatniej dekadzie ma miejsce największa liczba zamachów w historii.
Wiele osób pod wpływem doniesień medialnych postanowiło zamienić basen Morza Śródziemnego na wybrzeże nad Bałtykiem w obawie o swoje bezpieczeństwo.
Tymczasem jakie są fakty? Fakty są takie, że póki co nawet nie jesteśmy blisko zagrożenia terrorystycznego, jakie miało miejsce pod koniec ubiegłego wieku. W rekordowym 1979 roku w Europie przeprowadzono 1019 ataków terrorystycznych. Jeszcze do połowy lat 90. ubiegłego stulecia przeprowadzano średnio 10 ataków tygodniowo. Od roku 1997 liczba zamachów systematycznie spadała i nigdy nie powróciła do tamtych statystyk. Z około 1000 zamachów rocznie w latach 70. i 80. zeszliśmy do 200. Tamte ataki nie były związane z fundamentalizmem religijnym, a częściej z seperatystycznymi ambicjami organizacji takich jak ETA, niemniej ofiarami byli także przypadkowi cywile.
Żyjemy zatem w stosunkowo bezpiecznym okresie, mimo tego nasze emocje mówią nam, że jest zupełnie inaczej. Pytanie brzmi więc – dlaczego?
W latach 70. socjolog Stanley Cohen ukuł termin paniki moralnej, stanowiącej podstawową lekturę dla socjologów. Cohen obserwował poruszenie mediów i w ślad za przekazami z nich płynącymi, także społeczeństwa w stosunku do istniejących wówczas różnych subkultur jako ówczesnych „wrogów społecznych”. Przekazy te zamiast eliminować zagrożenie i niepokój, powodowały wzmocnienie tak samego niepokoju, jak i zachowań, które ów niepokój wywołały. Immanentną cechą paniki moralnej jest to, że faktyczne zagrożenie, jakie stanowią wrogowie społeczni, jest znacznie mniejsze, niż informują przekazy medialne i w które ludzie wierzą. Media poprzez wpływanie na emocje obrazowymi przekazami i tym samym wzmacniając ich dostępność poznawczą poprzez częste raportowanie, wywołują określone wrażenie u odbiorców, a ci podsycają to wrażenie poprzez wzajemne rozmowy.
Dodatkowym aspektem medialnych doniesień jest także chęć naśladownictwa przez osoby o wysokiej potrzebie aprobaty, z upośledzonym systemem moralnym. Osoby te otrzymują gotowe wzory postępowania i dzięki spostrzeganemu podobieństwu do zamachowców otrzymują wskazówki normatywne odnośnie tego, w jaki sposób mogą lub powinni postępować, jeśli otaczający świat ich nie rozumie, krzywdzi i nie oferuje żadnych atrakcyjnych wartości. Widzą, ile mogą zyskać rozgłosu i ile krzywdy wyrządzić w łatwy sposób i wziąć odwet za swoją niedolę. Przekazy nie poświęcają zbyt wiele uwagi konsekwencjom, które czekają zamachowców. Nie donoszą obszernie o skutkach obławy i sile wymierzonej kary, a skupiają się na cierpieniu ofiar, dając w ten sposób swoistą zachętę – a bardziej fachowo wzmocnienie pozytywne dla umysłów dewiantów.
Zagrożenie terrorystyczne z całą pewnością istnieje. Nie jest jednak ono tak duże, jak to odczuwamy na poziomie emocjonalnym. Media jednak nie próbują nas uspokajać i informować o obiektywnych danych statystycznych. Takie informacje są mało sensacyjne, a to przecież dreszczyk emocji gwarantuje widzów. Nawet jeśli przez to ci popadną w panikę moralną, a osoby dewiacyjne wykorzystają zawartą w przekazach medialnych wiedzę do odwetu i dostarczenia kolejnego materiału sensacyjnego dziennikarzom, którzy zdają się nie dostrzegać, że ich zadaniem nie jest zapewnianie nam emocji (co czynią z powodzeniem mecze i rozgrywki sportowe oraz thrillery), tylko informacji. Zamiast więc poinformowani, chodzimy poirytowani.
Do poczytania:
- Cialdini, R. B. (2007). Media: Nośniki zaraźliwych informacji. Psychologia-Społeczna.pl, Pobrano 27 sierpnia 2016, z http://www.psychologia-spoleczna.pl/artykuly/213-media-nosniki-zarazliwych-informacji.html
- Cohen, S. (2011). Folk devils and moral panics, London s. 26-41.
Komentarze
Co do wiarygodności porównań przytoczonych w artykule, to kwestia mocno subiektywna. Dla kogo są niewiarygodne, a dla kogo niewiarygodne, to jak z kwestią typu „brzmi nie przekonująco, więc to nie może być prawda”. Co to za różnica jakich ludzi ginie w zamachach więcej, a jakich mniej? Urzędników, żołnierzy i policjantów czy przechodniów i bywalców kawiarń ? Także chętnie przeczytałbym kiedyś opracowanie tego tematu oparte na statystyce i stochastyce, na historycznych danych i prawdopodobieńs twach. Marcel Condrat może sam takie napiszesz?
Czy to coś pomoże na psychologię zwykłych, ludzkich, przekonań i wierzeń? Stanie się bardziej wiarygodne? A przekonujące?