Menu

Jak docenić to, co (jeszcze) masz

dr Jarosław Kulbat

Pisałem wcześniej o tym, że radość, jaką ludzie mogą cieszyć się w nowej pracy, z czasem się dewaluuje. Zresztą nie tylko w pracy. Pozytywne zdarzenia w naszym życiu, które wpływają na wzrost dobrostanu, dość szybko przestają nas cieszyć. A związany z tą radością wzrost szczęścia nieuchronnie przemija.

Dla wielu ludzi to przemijanie jest sporym zaskoczeniem. Raczej nieprzyjemnym – w końcu w marzeniach nie zakładamy, że zdewaluują się one tak szybko. Człowiek jednak do wszystkiego się przyzwyczai. I choć zazwyczaj przypominamy sobie o tej mądrości życiowej, gdy coś zmienia się na gorsze, zjawisko to występuje także w odniesieniu do zmian na lepsze. W psychologii zjawisko to nazywamy adaptacją hedonistyczną (Lyubomirsky, Sheldon i Schkade, 2005).

Choć wiele wskazuje, że adaptacja hedonistyczna jest nieuchronna, warto zdawać sobie sprawę z tego, że świadomość tego zjawiska stwarza realne możliwości opóźnienia tego procesu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że istnienie tego zjawiska nie powinno stanowić uzasadnienia dla rezygnacji z poszukiwań osobistego szczęścia czy spełnienia. Warto jednak przy okazji rozważyć zastosowanie metod, które pomogą przedłużyć czas radości z tego, co udało nam się w życiu osiągnąć.

Sonja Lyubomirsky, profesor psychologii na University of California, w zeszłym roku wydała (popularnonaukową) książkę poświęconą poszukiwaniu szczęścia w życiu codziennym (Lyubomirsky 2013). Przedstawiła w niej kilka pomysłów na interwencje, które w założeniu mogą opóźniać wystąpienie adaptacji hedonistycznej w odniesieniu do zmian na lepsze, które spotykają nas w życiu, także zawodowym.

Jak przedłużyć radość ze zmiany na lepsze?

Zacznijmy od tego, że zmiana na lepsze przestaje cieszyć, gdy korzyści wynikające z tej zmiany powszednieją. A powszednieją między innymi dlatego, że zapominamy, jak było wtedy, gdy nie było tak fajnie, jak teraz. Wspomnienia blakną, emocje z nimi związane również. Z każdym tygodniem zmniejsza się wyrazistość różnicy między tym, co było a tym, co jest. Im trudniej nam dostrzec różnicę, tym mniejsze robi ona na nas wrażenie.
Jednym z trików, które pozwalają opóźnić pojawienie się adaptacji hedonistycznej, jest odświeżanie wspomnień tak, żeby wciąż były punktem odniesienia w ocenie tego, co zmieniło się na lepsze.

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr

Lyubomirsky proponuje dwa sposoby na odświeżenie wspomnień, które pomogą nam pamiętać o zmianach na lepsze. Po pierwsze, można spróbować aktywnie zrekonstruować przeszłość. Na przykład, jeśli do nowej pracy docierasz w 15 minut (podczas gdy do dawnej pracy jechałeś niemal godzinę, z dwiema przesiadkami), spróbuj przez tydzień (albo miesiąc) poświęcać na dojazdy tyle czasu, co dawniej. Zaplanuj trasę porównywalną pod względem długości (i złożoności) do tej, którą musiałeś pokonać do dawnego miejsca pracy. Stracisz na to trochę czasu, to fakt, ale odświeżysz wspomnienia i przypomnisz sobie, że życie zmieniło się na lepsze. Jeśli w nowej pracy zarabiasz więcej, spróbuj przeżyć przez miesiąc (albo tydzień), gospodarując budżetem sprzed podwyżki. Ci, którzy musieli zarywać noce, mogą z łatwością odświeżyć wspomnienia, rezygnując ze snu przez dwie noce w tygodniu. I tak dalej, i tym podobnie. Logika tej interwencji jest łatwa do uchwycenia: zmień tymczasowo na gorsze to, co zmieniło się na lepsze. Drugi sposób odświeżania wspomnień opiera się na wpływie „wizji lokalnej” na naszą pamięć. Żeby ożywić wspomnienia z dawnych czasów, można wrócić w miejsca, spotkać się z ludźmi, którzy są integralną częścią tych wspomnień.

Niewykluczone, że do odświeżenia wspomnień z przeszłości wystarczy niezobowiązujący lunch z dawnymi współpracownikami albo kurtuazyjna wizyta w dawnym miejscu pracy po to, żeby poczuć (znienawidzoną kiedyś) atmosferę dawnego miejsca pracy. Odświeżysz wspomnienia i (być może) zaczniesz doceniać to, co masz. Mam wrażenie, że warto spróbować.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Zmiany na lepsze powszednieją także dlatego, że wpływają na punkt odniesienia w ocenie tego, co dobre. Im więcej oczekujemy, tym mniej jesteśmy wdzięczni za to, co nas spotyka. A praktykowanie wdzięczności jest jedną z kilku metod, których skuteczność w poprawie dobrostanu psychicznego została potwierdzona empirycznie. Tylko za co (i komu) być wdzięcznym?

No właśnie, gdy wiesz, że wrócisz do domu o osiemnastej i rzeczywiście wracasz o tej porze, to jest mało prawdopodobne, że będziesz za to komukolwiek wdzięczny. A przecież w dawnej pracy wcale nie było pewne, że szef nie wpadnie pod koniec dnia pracy z nowiną, że zostajemy dłużej, żeby nadgonić zaległości. Może warto z wdzięcznością pomyśleć o nowym zwierzchniku, który szanuje życie rodzinne swoich podwładnych. Albo inny scenariusz: stać Cię na filiżankę espresso w kawiarni na rogu i chodzisz tam w czasie przerwy na lunch dość regularnie. Kiedyś musiałeś targać ze sobą termos z kawą, bo przeczytałeś na blogu doradcy finansowego o efekcie Latte i stratach finansowych, na jakie naraża Cię Twoja rozrzutność. Zarabiasz więcej niż Twoi koledzy ze studiów, którzy pracują na podobnych stanowiskach. Tylko komu być wdzięcznym tym razem?

To, co spotyka nas w życiu dobrego, rzadko jest jedynie naszą zasługą. Zazwyczaj jest też konsekwencją działań innych ludzi czy splotu okoliczności wywołanych siłami natury. W tym sensie za nasze sukcesy zazwyczaj możemy być wdzięczni. Lyubomirsky przekonuje, że wysiłek i zaangażowanie wkładane w poszukiwanie powodów do bycia wdzięcznym, bycie świadomym tej wdzięczności i okazywanie jej pozwalają dłużej cieszyć się tym, co sprawia nam radość. Między innymi dlatego, że kieruje naszą aktywną uwagę na to, co w naszym życiu dobre. A im więcej znajdujemy w naszym życiu powodów do radości, tym większej radości będziemy doświadczać (Emmons i McCullough, 2003; Sin i Lyubomirsky, 2009).

W pułapce spełnionych marzeń: skąd wiesz, czego chcesz

Trzeci aspekt pielęgnowania zadowolenia ze zmiany na lepsze odnosi się do naszego myślenia o przyszłości. Gdy pozytywne konsekwencje ostatniej zmiany na lepsze powszednieją i zaczynamy traktować je jak coś normalnego i oczywistego, pojawia się naturalna tendencja do poszukiwania nowych wyzwań. Ludzie wyznaczają sobie nowe cele, snują plany czy marzenia. I w gruncie rzeczy nie ma w tym nic złego, jeśli pominiemy smutny fakt, że w międzyczasie przestało nas cieszyć coś, co jeszcze nie tak dawno było powodem radości czy dumy.

Lyubomirsky zwraca jednak uwagę, że ludzie, myśląc o tym, co jeszcze mogą zmienić we własnym życiu na lepsze, kierują się często niepełnymi informacjami o tym, jakie są rzeczywiste konsekwencje zmiany. A wśród konsekwencji zmiany, tym dobrym, pożądanym czy oczekiwanym konsekwencjom towarzyszą często również te nieprzyjemne (opisane drobnym drukiem albo wręcz ukryte z premedytacją). Kiedy myślimy o zmianie na lepsze, zwracamy większą uwagę na to, co zmieni się na lepsze. Dokonując wyborów w oparciu na niepełnych (np. głównie pozytywnych) oczekiwaniach, człowiek może angażować się w dążenie do celów, których konsekwencje negatywnie go rozczarują.

I właśnie to potencjalne negatywne rozczarowanie można wykorzystać, gdy zaczynają pojawiać się pierwsze pokusy kolejnej zmiany. Może gdy po dokładnej analizie okaże się, że zmiana pracy będzie miała konsekwencje, które trudno będzie nam na dłuższą metę znieść, zaczniemy bardziej doceniać obecną pracę.

Tik, tak: pomyśl, że to już długo nie potrwa

Ludzie czasem narzekają, że dotarło do nich, jaką coś (czy ktoś) miało dla nich wartość, dopiero wtedy, gdy to coś (czy kogoś) nieodwołalnie utracili. Jaime Kurtz (2008) zaproponował zadziwiająco prostą interwencję, która może wpływać na to, że ludzie bardziej doceniają to, co w ich życiu jest dobrego. Interwencja polega na wyobrażeniu sobie, że wkrótce stracisz to, co masz. I chodzi tu o coś, co ma dla Ciebie duże znaczenie. Na przykład wyobraź sobie, że w przyszłym tygodniu zostaniesz zwolniony, że nabawisz się kontuzji, która unieruchomi Cię na długie miesiące, że zdarzy się cokolwiek, co sprawi, że stracisz coś, co jest dla Ciebie naprawdę ważne czy cenne. Nie czekaj, aż coś stracisz, żeby uświadomić sobie, ile to dla Ciebie znaczyło. Wtedy może być już za późno, żeby to odzyskać.

Do czytania (pozycji jest dzisiaj sporo na złość pewnemu domorosłemu guru od samorozwoju, który jednej z książek Lyubomirsky , przetłumaczonych na język polski, wystawił kiepską recenzję na swoim blogu argumentując, że jest nienaukowa): 

  • Emmons, R. A., & McCullough, M. E. (2003). Counting blessings versus burdens: an experimental investigation of gratitude and subjective well-being in daily life. Journal of Personality and Social Psychology, 84(2), 377-389.[pdf
  • Kurtz, J. L. (2008). Looking to the future to appreciate the present the benefits of perceived temporal scarcity. Psychological Science, 19(12), 1238-1241.[abstrakt
  • Lyubomirsky, S. (2013). The Myths of Happiness: What Should Make You Happy, but Doesn't, What Shouldn't Make You Happy, but Does. Penguin Books. [Amazon
  • Lyubomirsky, S., Sheldon, K. M., & Schkade, D. (2005). Pursuing happiness: The architecture of sustainable change. Review of General Psychology, 9(2), 111–131. [pdf
  • Sin, N. L., & Lyubomirsky, S. (2009). Enhancing well‐being and alleviating depressive symptoms with positive psychology interventions: A practice‐friendly meta‐analysis. Journal of Clinical Psychology, 65(5), 467-487.[pdf]
dr Jarosław Kulbat
Autor: dr Jarosław KulbatStrona www: http://kulbatkonsulting.blogspot.com/
Psycholog społeczny, konsultant i trener, wykładowca SWPS Wrocław, popularyzator nauki i bloger

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku