Kłamstwo popłaca. Psycho-ewolucyjne spojrzenie na filogenezę samoświadomości
- Szczegóły
- Utworzono: 14 sierpnia 2011
- Tomasz Kozłowski
Dla zbudowania zwartej teorii ludzkich zachowań w całej swej złożoności, problem roli świadomości i samoświadomości ma znaczenie zasadnicze. Samoświadomość jest tym, co sprawia, że czujemy się obecni, dzięki niej wiemy, że istniejemy, w potocznym rozumieniu i odczuwaniu tego zjawiska. W pewnym sensie możemy się utożsamić z samoświadomością. O każdej części ciała potrafimy powiedzieć: moja, mój, moje. Moja noga, mój nos, mój mózg. Skoro więc ciało jest tylko „nasze” a nie – tożsame z nami samymi, pytanie brzmi: kto posiada? Po amputacji ręki czy nogi nie czujemy, że nas ubyło. Ubyło trochę naszego ciała, ale nie nas. To właśnie samoświadomość sprawia, że ciało odczuwamy jako naszą własność (por. Damasio, 2000; 2002; Macphail, 2002; Pinker, 2002; Edelman, 1998). To ona sprawia, że odczuwamy wolę, że kierujemy naszym zachowaniem. Samoświadomość jest naszym najbliższym odczuciem, czymś, co towarzyszy nam przez większość naszego życia; bez niej nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. Oczywiste również wydaje się stwierdzenie, że samoświadomość w olbrzymim stopniu warunkuje nasze zachowania, nie sposób wyobrazić sobie sytuacji, w której działamy, nie będąc jednocześnie samoświadomymi, chyba że jest to sytuacja patologiczna. W swojej pracy w dużym stopniu chciałbym skoncentrować się właśnie na problemie samoświadomości. Problemem jest bowiem to, że, wbrew temu, co wydaje się oczywiste, nie do końca wiadomo, po co samoświadomość jest nam potrzebna.
Sądzę, że przy jakichkolwiek próbach wyjaśnienia funkcji i genezy samoświadomości niezbędna jest perspektywa ewolucyjna, gdyż jej integralnym elementem są właśnie pojęcia funkcji i genezy. Z tego też względu uważam, że wyjaśnienie jej fenomenu powinno być oparte na tej, a nie innej perspektywie. W związku z tym, posiłkując się neodarwinowskim paradygmatem, należy zadać pytanie – jaką przewagę w naturalnej selekcji samoświadomość zapewniała swoim posiadaczom? Jaka korzyść decydowała o tym, że istoty samoświadome radziły sobie lepiej od tych niesamoświadomych. Czy naprawdę umiejętność powiedzenia o sobie „ja” jest czymś tak ważnym? Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta i oczywista, o czym będzie mowa za chwilę.
Przed rozpoczęciem rozważań na temat samoświadomości muszę jednak dokonać niezbędnego rozróżnienia w płaszczyźnie terminologii: otóż słów „świadomość” i „samoświadomość” nie używam zamiennie. Słowa te nie oznaczają tego samego. W największym skrócie, świadomość jest wiedzą o istnieniu świata zewnętrznego, wiedzą, „że świat jest”, samoświadomość natomiast – wiedzą o tym, „że się jest”, samowiedzą. Świadomość pozwala odczuć ból („boli”), samoświadomość pozwala odnieść ten ból do naszego „ja” („boli mnie”), świadomość nie pozwala wybiec pamięcią poza bieżącą chwilę, samoświadomość z kolei pozwala planować, daje możliwość dostępu do zasobów pamięci epizodycznej, tworzy pamięć autobiograficzną, dzięki niej można wspominać to, co miało miejsce przed dziesięcioma laty, albo wyobrażać sobie, co stanie się za 10 lat.
Problem filogenezy świadomości
Nauki ewolucyjne niezbyt dokładnie koncentrują się na ewolucji świadomości, a zwłaszcza samoświadomości. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że świadomość wiąże się w dużym stopniu z zachowaniami eksploracyjnymi organizmów, które, jak się okazuje, niezbyt często są przedmiotem badań, prawdopodobnie dlatego, że są najmniej przewidywalne ze wszystkich zestawów zachowań, jakimi dysponuje organizm (por. Pisula, 2003). Częściej literatura skupia się na neurobiologicznych podstawach stanu, bądź też procesu zwanego świadomością (por. Crick, 1997; Crick, Koch, 2003; Damasio, 2000; 2002), lub na jej strukturze i roli (por. Macphail, 2002; Damasio, 2000; Maruszewski, 2002; Edelman, 1998; Pinker, 2002). Nietrudno odnaleźć fragmenty koncentrujące się na jej cechach. Według Williama Jamesa świadomość „jest osobista (posiadana przez jednostkę, czyli „ja”); jest zmienna, a jednak pozostaje ciągła; dotyczy obiektów odrębnej od niej samej; wreszcie - jest selektywna, to znaczy, że nie wyczerpuje wszystkich aspektów rzeczy, którymi się zajmuje. Świadomość wykazuje intencjonalność – jest o rzeczach lub zdarzeniach” (za: Edelman, 1998, wyr. T.K). Rzadziej natomiast można natrafić na próby czysto ewolucyjnego wyjaśnienia jej pochodzenia. Brak konkretnej odpowiedzi na pytanie o presję selekcyjną i specyfikę niszy ekologicznej, które mogłyby doprowadzić umysł do wykształcenia świadomości, inaczej, w którym momencie i z jakiej racji pojawienie się pierwocin świadomości przyczyniało się do powiększania osobniczej wartości przystosowawczej i jakości życia osobnika. Steven Pinker pyta wprost: „Dlaczego dobór naturalny miałby faworyzować stworzenie świadome?” (Pinker, 2002). W dodatku nie do końca pewnym jest, co w świadomości i samoświadomości jest tak wyjątkowego i niezbędnego dla życia organizmu oraz jego zachowań, co nie mogłoby zostać zastąpione przez nieuświadamiany instynkt, bezrefleksyjny mechanizm. Okazuje się bowiem, że nawet bez udziału samoświadomości i świadomości nasze zachowania mogą wciąż pozostawać na swój sposób bardzo logiczne, przewidywalne, nieprzypadkowe(1) (por. Buss, 2001; Macphail, 2002; Pinker, 2002; Wilson, 1998, 2000; Diamond, 1998; Baker, 2001; Baker, Oram, 2001). Z kolei zachowanie zwierząt bezsprzecznie pozbawionych świadomości – np. mrówek czy ślimaków – może się wydawać wręcz przepojone świadomym zamysłem (ba, przecież nawet przedmioty martwe czasem wydają się działać celowo, nie na darmo mówi się o „złośliwości rzeczy martwych”...).
Niekiedy pochodzenie samoświadomości próbuje się tłumaczyć w sposób niejako mistyczny. Wysuwane są twierdzenia, jakoby praca 10 miliardów neuronów naszego mózgu mimowolnie wytwarzała poczucie „ja”, przy czym traktowanie samoświadomości jako epifenomenu (epifeneomenem jest również czerwień rozgrzanego metalu, która pojawia się, bo taka już jest natura metalu) nie wyjaśnia niczego (por. Edelman 1998: 158). Łatwo jednak zanegować tę tezę, posiłkując się jedynie autopsją: samoświadomość nie jest epifenomenem, ponieważ wydaje się posiadać moc sprawczą.
John Tooby i Leda Cosmides w tekście „The Psychological Foundations of Culture” (1992) wyróżniają dwie drogi do nauk o zachowaniach społecznych człowieka. Pierwsza z nich, obecnie wciąż dominujący i słabo podatny na ewolucjonistyczną krytykę, to tzw. Standard Social Science Model, który stanowczo oddziela kulturę od świata natury, zakładając ich całkowitą niezależność i nieprzystawalność. Drugi, alternatywny, który ochrzcili mianem Integrated Casual System, takie niepotrzebne rozgraniczenie znosi. Pierwsze dwa główne założenia Zintegrowanego Systemu Przyczynowego brzmią: „Ludzki umysł składa się z zespołu wykształconych mechanizmów przetwarzania informacji, które są wynikiem funkcjonowania systemu nerwowego człowieka. Te mechanizmy (...) są adaptacjami wytworzonymi w procesie selekcji naturalnej zachodzącej w ewolucyjnym środowisku przodków”(Tooby, Cosmides, 1992). Z tego można wysnuć wniosek, że również samoświadomość, która przecież wchodzi w skład naszego umysłu, jest efektem ewolucji. Pozostaje jednak dręczące pytanie, jaka presja selekcyjna mogła doprowadzić do jej wykształcenia, innymi słowy, w jakich okolicznościach świadomość, a później – samoświadomość, dawała przewagę nad rywalami?
(1) Perspektywa ta pozwala zauważyć, że wiele zachowań, które wydają nam się konsekwencją naszej wolnej woli i możliwości wyboru są tak naprawdę silnie zdeterminowane i przewidywalne. Dobór partnera, wrażliwość estetyczna, preferencje pokarmowe, sposoby dystrybucji zasobów – wszystkie z tych, wydawałoby się, zależnych tylko od naszej woli zachowań, mogą być w pełni wyjaśniane przez odwoływanie się do instynktów i mechanizmów umysłowych. Psychologowie ewolucyjni nie odwołują się w tym momencie do pojęć świadomości i samoświadomości.
- poprz.
- nast. »»