Menu

Kłamstwo popłaca. Psycho-ewolucyjne spojrzenie na filogenezę samoświadomości

Dla zbudowania zwartej teorii ludzkich zachowań w całej swej złożoności, problem roli świadomości i samoświadomości ma znaczenie zasadnicze. Samoświadomość jest tym, co sprawia, że czujemy się obecni, dzięki niej wiemy, że istniejemy, w potocznym rozumieniu i odczuwaniu tego zjawiska. W pewnym sensie możemy się utożsamić z samoświadomością. O każdej części ciała potrafimy powiedzieć: moja, mój, moje. Moja noga, mój nos, mój mózg. Skoro więc ciało jest tylko „nasze” a nie – tożsame z nami samymi, pytanie brzmi: kto posiada? Po amputacji ręki czy nogi nie czujemy, że nas ubyło. Ubyło trochę naszego ciała, ale nie nas. To właśnie samoświadomość sprawia, że ciało odczuwamy jako naszą własność (por. Damasio, 2000; 2002; Macphail, 2002; Pinker, 2002; Edelman, 1998). To ona sprawia, że odczuwamy wolę, że kierujemy naszym zachowaniem. Samoświadomość jest naszym najbliższym odczuciem, czymś, co towarzyszy nam przez większość naszego życia; bez niej nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. Oczywiste również wydaje się stwierdzenie, że samoświadomość w olbrzymim stopniu warunkuje nasze zachowania, nie sposób wyobrazić sobie sytuacji, w której działamy, nie będąc jednocześnie samoświadomymi, chyba że jest to sytuacja patologiczna. W swojej pracy w dużym stopniu chciałbym skoncentrować się właśnie na problemie samoświadomości. Problemem jest bowiem to, że, wbrew temu, co wydaje się oczywiste, nie do końca wiadomo, po co samoświadomość jest nam potrzebna.

Sądzę, że przy jakichkolwiek próbach wyjaśnienia funkcji i genezy samoświadomości niezbędna jest perspektywa ewolucyjna, gdyż jej integralnym elementem są właśnie pojęcia funkcji i genezy. Z tego też względu uważam, że wyjaśnienie jej fenomenu powinno być oparte na tej, a nie innej perspektywie. W związku z tym, posiłkując się neodarwinowskim paradygmatem, należy zadać pytanie – jaką przewagę w naturalnej selekcji samoświadomość zapewniała swoim posiadaczom? Jaka korzyść decydowała o tym, że istoty samoświadome radziły sobie lepiej od tych niesamoświadomych. Czy naprawdę umiejętność powiedzenia o sobie „ja” jest czymś tak ważnym? Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta i oczywista, o czym będzie mowa za chwilę.

Przed rozpoczęciem rozważań na temat samoświadomości muszę jednak dokonać niezbędnego rozróżnienia w płaszczyźnie terminologii: otóż słów „świadomość” i „samoświadomość” nie używam zamiennie. Słowa te nie oznaczają tego samego. W największym skrócie, świadomość jest wiedzą o istnieniu świata zewnętrznego, wiedzą, „że świat jest”, samoświadomość natomiast – wiedzą o tym, „że się jest”, samowiedzą. Świadomość pozwala odczuć ból („boli”), samoświadomość pozwala odnieść ten ból do naszego „ja” („boli mnie”), świadomość nie pozwala wybiec pamięcią poza bieżącą chwilę, samoświadomość z kolei pozwala planować, daje możliwość dostępu do zasobów pamięci epizodycznej, tworzy pamięć autobiograficzną, dzięki niej można wspominać to, co miało miejsce przed dziesięcioma laty, albo wyobrażać sobie, co stanie się za 10 lat.

Problem filogenezy świadomości

Nauki ewolucyjne niezbyt dokładnie koncentrują się na ewolucji świadomości, a zwłaszcza samoświadomości. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że świadomość wiąże się w dużym stopniu z zachowaniami eksploracyjnymi organizmów, które, jak się okazuje, niezbyt często są przedmiotem badań, prawdopodobnie dlatego, że są najmniej przewidywalne ze wszystkich zestawów zachowań, jakimi dysponuje organizm (por. Pisula, 2003). Częściej literatura skupia się na neurobiologicznych podstawach stanu, bądź też procesu zwanego świadomością (por. Crick, 1997; Crick, Koch, 2003; Damasio, 2000; 2002), lub na jej strukturze i roli (por. Macphail, 2002; Damasio, 2000; Maruszewski, 2002; Edelman, 1998; Pinker, 2002). Nietrudno odnaleźć fragmenty koncentrujące się na jej cechach. Według Williama Jamesa świadomość „jest osobista (posiadana przez jednostkę, czyli „ja”); jest zmienna, a jednak pozostaje ciągła; dotyczy obiektów odrębnej od niej samej; wreszcie - jest selektywna, to znaczy, że nie wyczerpuje wszystkich aspektów rzeczy, którymi się zajmuje. Świadomość wykazuje intencjonalność – jest o rzeczach lub zdarzeniach” (za: Edelman, 1998, wyr. T.K). Rzadziej natomiast można natrafić na próby czysto ewolucyjnego wyjaśnienia jej pochodzenia. Brak konkretnej odpowiedzi na pytanie o presję selekcyjną i specyfikę niszy ekologicznej, które mogłyby doprowadzić umysł do wykształcenia świadomości, inaczej, w którym momencie i z jakiej racji pojawienie się pierwocin świadomości przyczyniało się do powiększania osobniczej wartości przystosowawczej i jakości życia osobnika. Steven Pinker pyta wprost: „Dlaczego dobór naturalny miałby faworyzować stworzenie świadome?” (Pinker, 2002). W dodatku nie do końca pewnym jest, co w świadomości i samoświadomości jest tak wyjątkowego i niezbędnego dla życia organizmu oraz jego zachowań, co nie mogłoby zostać zastąpione przez nieuświadamiany instynkt, bezrefleksyjny mechanizm. Okazuje się bowiem, że nawet bez udziału samoświadomości i świadomości nasze zachowania mogą wciąż pozostawać na swój sposób bardzo logiczne, przewidywalne, nieprzypadkowe(1) (por. Buss, 2001; Macphail, 2002; Pinker, 2002; Wilson, 1998, 2000; Diamond, 1998; Baker, 2001; Baker, Oram, 2001). Z kolei zachowanie zwierząt bezsprzecznie pozbawionych świadomości – np. mrówek czy ślimaków – może się wydawać wręcz przepojone świadomym zamysłem (ba, przecież nawet przedmioty martwe czasem wydają się działać celowo, nie na darmo mówi się o „złośliwości rzeczy martwych”...).

Niekiedy pochodzenie samoświadomości próbuje się tłumaczyć w sposób niejako mistyczny. Wysuwane są twierdzenia, jakoby praca 10 miliardów neuronów naszego mózgu mimowolnie wytwarzała poczucie „ja”, przy czym traktowanie samoświadomości jako epifenomenu (epifeneomenem jest również czerwień rozgrzanego metalu, która pojawia się, bo taka już jest natura metalu) nie wyjaśnia niczego (por. Edelman 1998: 158). Łatwo jednak zanegować tę tezę, posiłkując się jedynie autopsją: samoświadomość nie jest epifenomenem, ponieważ wydaje się posiadać moc sprawczą.

John Tooby i Leda Cosmides w tekście „The Psychological Foundations of Culture” (1992) wyróżniają dwie drogi do nauk o zachowaniach społecznych człowieka. Pierwsza z nich, obecnie wciąż dominujący i słabo podatny na ewolucjonistyczną krytykę, to tzw. Standard Social Science Model, który stanowczo oddziela kulturę od świata natury, zakładając ich całkowitą niezależność i nieprzystawalność. Drugi, alternatywny, który ochrzcili mianem Integrated Casual System, takie niepotrzebne rozgraniczenie znosi. Pierwsze dwa główne założenia Zintegrowanego Systemu Przyczynowego brzmią: „Ludzki umysł składa się z zespołu wykształconych mechanizmów przetwarzania informacji, które są wynikiem funkcjonowania systemu nerwowego człowieka. Te mechanizmy (...) są adaptacjami wytworzonymi w procesie selekcji naturalnej zachodzącej w ewolucyjnym środowisku przodków”(Tooby, Cosmides, 1992). Z tego można wysnuć wniosek, że również samoświadomość, która przecież wchodzi w skład naszego umysłu, jest efektem ewolucji. Pozostaje jednak dręczące pytanie, jaka presja selekcyjna mogła doprowadzić do jej wykształcenia, innymi słowy, w jakich okolicznościach świadomość, a później – samoświadomość, dawała przewagę nad rywalami?


(1) Perspektywa ta pozwala zauważyć, że wiele zachowań, które wydają nam się konsekwencją naszej wolnej woli i możliwości wyboru są tak naprawdę silnie zdeterminowane i przewidywalne. Dobór partnera, wrażliwość estetyczna, preferencje pokarmowe, sposoby dystrybucji zasobów – wszystkie z tych, wydawałoby się, zależnych tylko od naszej woli zachowań, mogą być w pełni wyjaśniane przez odwoływanie się do instynktów i mechanizmów umysłowych. Psychologowie ewolucyjni nie odwołują się w tym momencie do pojęć świadomości i samoświadomości.

Gdzie świeci lampa Aladyna?

Co może świadczyć o tym, że dany organizm jest świadomy, że w jego umyśle świeci lampa Aladyna (por. Pinker, 2002)? Euan M. Macphail (2002) w swej pracy przekonująco udowadnia, że poza zdolnością posługiwania się językiem nie ma żadnych przesłanek, które pozwalają nam to stwierdzić. Krótko mówiąc, Macphail uważa, że o samoświadomości podmiotu nie dowiemy się inaczej niż przez rozmowę z tym podmiotem (z tego też powodu nazywany jest przez niektórych behawiorystą – por. Griffin, 2003). „To właśnie nasza zdolność mówienia całkowicie rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące uczuć u innych istot ludzkich, a główną trudnością, przed którą staje każdy, kto chce się dowiedzieć, czy zwierzęta są świadome (a jeśli tak, to jakie), jest to, że zwierzęta nie mówią. Równie dobrze może być tak, że zwierzęta rzeczywiście odczuwają ból i przyjemność w taki sam sposób, jak my. Jednak ponieważ nie potrafią mówić, nie jest im tak łatwo nas przekonać, jak innym ludziom” (Macphail, 2002).

Z kolei, jeśli za przejaw występowania samoświadomości wziąć coś, co może wyglądać na przeżywanie stanów emocjonalnych, to nie ulega wątpliwości, że poczuciem „ja” obdarzony jest również ślimak z rodzaju Aplysia, który odpowiednio uwarunkowany, najwyraźniejobawia się mającego za chwilę nastąpić porażenia prądem! Można przecież na własne oczy ujrzeć jego niespokojne, „bojaźliwe” i nerwowe zachowanie, ale nawet zbadać procesy fizjologiczne, analogiczne i w pewnym stopniu bardzo podobne do naszych, ludzkich. A przecież mózg ślimaka, z „zawrotną” liczbą 10 tys. neuronów, mieści się z powodzeniem na łebku od szpilki (zob. Macphail, 2002)!

Niezwykła precyzja i wyrafinowanie również nie są dobrym wskaźnikiem, ponieważ wtedy na miano istot świadomych zasługiwałyby mrówki, termity i pająki, w budowle których wpisana jest nierzadko wysoka matematyka. Nawet sam mechanizm replikacji DNA jest niczym innym, jak techniką w pełni cyfrową! Precyzja nie dowodzi niczego.

Świadomość i samoświadomość nie są nam również potrzebne, by dokonać jakiejkolwiek percepcji. Do tego celu przeznaczone są narządy zmysłów i określone ośrodki w mózgu, a przykłady ze ślepowidzeniem (blindsight) dobitnie przekonują, że ludzie widzą rzeczy, słowa, których nie są świadomi (zob. Maruszewski, 2002; Crick, 1997).

Antonio R. Damasio nie jest w swych poszukiwaniach tak radykalny jak Macphail, ponieważ precyzuje kilka, trafnych według mnie, wskazówek: „Dobry obserwator potrafi ocenić (...) związane ze świadomością objawy w stosunkowo krótkim czasie (zapewne w sprzyjających warunkach wystarczy tu około dziesięciu minut, chociaż muszę podkreślić, że nawet eksperci mogą zostać oszukani). (...) Oczy muszą być otwarte, mięśnie muszą wykazywać wystarczające napięcie, by umożliwić ruchy. Możemy obserwować ruchy gałek ocznych, głowy, a także całe układy ruchów kończyn [faktycznie sprzyja to stwierdzeniu, czy organizm jest w stanie czuwania, niż czy jest świadomy, bądź samoświadomy, a to fundamentalna różnica – T.K.]. Celowość i adekwatność zachowań można ocenić, biorąc pod uwagę kontekst sytuacji (...) oraz to, czy reakcje organizmu na bodźce oraz zainicjowane przez organizm działania są odpowiednie do kontekstu”(Damasio, 2000, wyr. T.K.). Sądzę, że można nieco tę definicję uszczegółowić: znakiem, że mamy do czynienia ze świadomym bytem może być złożone, precyzyjne, ale i, w odróżnieniu od np. mrówek, elastyczne, plastyczne zachowanie zawsze będące wynikiem interakcji ze zmieniającym sięśrodowiskiem w całej jego złożoności, a nie z jego pojedynczym aspektem, na przykład zapachem. W świetle tej definicji, świadomość można potraktować jako swego rodzaju drogowskaz, który pomaga nam w nawigacji w złożonym i zmiennym środowisku, którego wiele elementów jednocześnie jest dla organizmu niezwykle istotnych. Podobny wniosek można wyciągnąć z twierdzeń etnologa Donalda R. Griffina, twierdzi on, że „świadome, subiektywne doświadczenie umysłu jest znaczące i pożyteczne, ponieważ pomaga nam wybrać odpowiednie zachowanie. Nawet najprostsze i najbardziej podstawowe doświadczenia, takie jak lęk czy sympatia (...) bywają bardzo intensywne, i to właśnie owa intensywność może je uczynić ważnymi dla zwierząt, jak i dla nas. (...) Oczywiste jest, że mamy świadomość przynajmniej części tego, co się dzieje wokół nas, oceniamy naszą sytuację i prawdopodobne skutki działań, które podejmujemy. Tego rodzaju świadome, subiektywne znaczenie umysłu jest znaczące i pożyteczne, ponieważ pomaga nam wybrać odpowiednie zachowanie” (Griffin 2004).

Z kolei Hoimar von Ditfurth (1979) łączy pojawienie się świadomości (a zgodne jest to również z faktami przytaczanymi przez innych uczonych – por. np. Damasio, 2000, 2002) z uformowaniem się kory nowej – cortex novum (por. Kimble: 2001). Struktura kory, w przeciwieństwie do starszych elementów, pnia i międzymózgowia, jest w znacznym stopniu modyfikowana przez wpływ środowiska (por. Maruszewski, 2002; Damasio, 2000, 2002; Zimbardo, 1999; Crick, 1997). Jej rolę przystępnie i jasno definiuje Francis Crick. Oddajmy mu na chwilę głos: „mówiąc najogólniej, kora czuwających zwierząt działa prawdopodobnie w dwojaki sposób. Na podstawie wstępnego i nieco nadmiernego ‘okablowania’ stworzonego przez nasze geny i procesy rozwojowe kora, korzystając z doświadczeń wzrokowych oraz innych, z wolna zmienia ‘okablowanie’, tak, aby stworzyć kategorie (lub ‘cechy’), na które jest w stanie reagować.(…) Drugą funkcją kory (…) jest konieczność natychmiastowej reakcji na nadchodzące sygnały” (Crick, Koch, 2003. Pomaga ona w zapamiętywaniu i nauce, dzięki niej działania są bardziej precyzyjne, adekwatne i złożone niż na to pozwalają inne ośrodki w mózgu. Etogram organizmu staje się bogaty, elastyczny, pozwala na przeżycie w otoczeniu, którego wiele elementów ma dla organizmu istotne znaczenie. Zachowanie, tym samym, nie jest już jedynie biernym rezultatem sztywnego programu genetycznego, ale analizy wielorakich bodźców.

W świetle tych ustaleń, kora mózgowa i świadomość wydają się być ze sobą powiązane. Kora pomocna jest przy nawigacji w złożonym środowisku. Dzięki niej mniejsze znaczenie mają tak sztywne mechanizmy jak wdrukowanie, które przesądza o sposobach zachowania osobnika przez resztę jego życia(2). Czy zatem świadomość jest odpowiedzią na zróżnicowane środowisko? Macphail podkreśla, że świadomość jest rezultatem używania języka, jednak przydaje się ona do wielu pomocnych rzeczy: dzięki niej możemy manipulować zawartością magazynów pamięci krótkotrwałej, pozwalając na wybiórcze kierowanie uwagi. W pewnym sensie pozwala nam decydować, o czym będziemy myśleć. Jednak złożoność otoczenia i potrzeba analizy różnorodnych istotnych bodźców jest tylko, według mnie, warunkiem koniecznym wykształcenia świadomości (o samoświadomości będzie mowa za chwilę), ale nie jest warunkiem wystarczającym.

Sama złożoność środowiska nie przesądza o pojawieniu się świadomości. Jeżeli świadomość jest „uaktywniona”, potrafimy zdać relację z tego, co dostrzegamy. Używamy wtedy pamięci deklaratywnej (zob. Maruszewski, 2002; Damasio, 2000; Macphail, 2002). Samemu łatwo sprawdzić, z jak niewielu codziennych, rutynowych czynności nie jesteśmy w stanie zdać relacji. Który but założyłem najpierw? Którą skarpetkę? Na którą rękę najpierw włożyłem płaszcz? Ile razy wcisnąłem „k” na klawiaturze pisząc ten tekst? Nie wiem. Czynności te, choć niewątpliwie skomplikowane i sensowne, są automatyczne, wykonujemy je przy bardzo małym udziale świadomości.

Jednak ów udział zwiększyłby się niewątpliwie, gdyby nastąpiła pewna nieoczekiwana zmiana: sznurowadło byłoby zerwane, w skarpetce byłaby dziura, a litera „k”, po wciśnięciu klawisza, nie pojawiałaby się na ekranie. Wtedy nasza świadomość zanotowałaby tę zmianę, prawdopodobne również, że zapamiętalibyśmy owe fakty lepiej niż inne. W naturalnym środowisku naszych przodków, na sawannach Afryki Zachodniej, nie występowały buty, skarpetki czy klawiatury komputerów. Zwykle nieoczekiwana zmiana środowiska oznaczała, że przebywa w nim inny osobnik, ktoś obdarzony umysłem, ktoś, kto zmienia w jakiś sposób środowisko. Sądzę, że świadomość była ewolucyjną odpowiedzią na zmieniające się środowisko, które stało się polem działań innych osobników: środowiskiem przesyconym intencjonalnością. Można by więc postulować, że geneza świadomości ma całkowicie społeczny charakter – powstała ze względu na inne organizmy, ażeby swemu właścicielowi ułatwić przeżycie w takim środowisku i odpowiednią reakcję na zmiany będące rezultatem działań innych (3). W pracy Denise D. Cummins czytamy: „Fizyczne środowisko nie jest jedynym, które może stać się źródłem nacisków ewolucyjnych (evolutionary pressures). Społeczne otoczenie samo w sobie kreuje całe mnóstwo problemów adaptacyjnych. (...) Nacisk na wykształcenie systemu nerwowego wywodzi się z pierwotnej potrzeby osobnika do przewidywania zdarzeń w jego środowisku, w tym również zdarzeń będących skutkiem działania innych organizmów” (Cummins, 1998, wyr. T.K.).


(2) Mechanizm imprintingu został znakomicie opisany i zaprezentowany przez etologa Konrada Lorenza (1996) na przykładzie gęsi gęgawej. Mała gąska po wykluciu się z jaja przez kilka krytycznych minut „uczy się”, wdrukowuje sobie w mózg obraz swojej matki. Jeśli ma pecha i, miast przy matce, znajduje się w laboratorium badawczym, gdzie badacz wystawi jej młody móżdżek na działanie samochodziku na kluczyk, który jeździ i, jeszcze lepiej, piszczy, sprawa jest przesądzona. Dla gąski samochodzik i matka stanowią do końca życia, nieodwracalnie, to samo. „Dzięki” imprintingowi wielu gatunkom ptaków na resztę życia przez tych kilka kluczowych minut można skutecznie wmówić, że ich matką jest dowolna rzecz: kot, budzik, czy wreszcie sam badacz. Imprinting jest tym samym formą najbardziej skrajnego – bo całkowicie niepodatnego na wszelkiego rodzaju próby zmiany, wymazywania, czy poprawek – uczenia się i tym samym – przyzwyczajenia.

(3) Ten wywód może nieść ze sobą znamiona tautologii. Skoro świadomość jest reakcją na obecność innych umysłów, to tym samym świadomość wykształciła się ponieważ inni również ją wykształcili. Tautologia jest jednak tylko pozorna i bardzo łatwo jest jej się pozbyć. Przede wszystkim, nie należy utożsamiać świadomości z samym umysłem. Nie każdy umysł jest świadomy, większość jest z reguły nieświadoma. Świadomość jest tylko złożoną, precyzyjną właściwością, która pozwala nam reagować na środowisko modyfikowane przez inne umysły, gdyż cechą obcego umysłu, nawet tego nieświadomego, jest intencjonalność (por. Baron-Cohen 1999) i to na nią właśnie świadomość reaguje szczególnie dobrze.

Altruizm odwzajemniony a wykształcenie samoświadomości

Zdaniem Pierre’a L. Van der Berghe’a o ewolucji Homo sapiens sapiens w dużej mierze zadecydowały trzy cechy: dobór krewniaczy, przymus i reguła wzajemności (zob. Berghe: 1991, s. 336). Chciałbym skupić się na trzecim z wymienionych czynników. Zacznijmy od tego, że zwraca on uwagę na fakt, że reguła wzajemności jest zasadą regulującą współżycie zwierząt wyższych, w szczególności ssaków. Jak odnotowaliśmy wcześniej – podobnie sprawa wygląda ze świadomością – zarezerwowana jest przede wszystkim dla ssaków. Czy owo współwystępowanie reguły wzajemności i świadomości jest przypadkowe? Myślę, że nie. Sądzę, że zagadka pochodzenia świadomości i samoświadomości kryje się właśnie w regule wzajemności.

Sednem altruizmu odwzajemnionego (reguły wzajemności) jest, jak wynika z nazwy, przekazanie komuś zasobów własnym kosztem z nadzieją na rewanż w przyszłości, kiedy znajdziemy się w potrzebie. Ryzyko w takim przykładzie jest oczywiste, ponieważ gwarancji, że obdarowany zechce się odwdzięczyć teoretycznie nie ma absolutnie żadnej. Kłamca, według Richarda Dawkinsa, może się pojawić teoretycznie i praktycznie zawsze (ib. 1996). Ssacze, a zwłaszcza ludzkie życie społeczne jest takich potencjalnych sytuacji sprzyjających oszukiwaniu pełne. I właśnie tak przejawia się owa złożona, wiecznie zmieniająca się, płynna i intencjonalnie modyfikowana rzeczywistość, na którą wskazywaliśmy kilka akapitów wcześniej. To w odpowiedzi na taką presję selekcyjną mogło dojść do wykształcenia się świadomości. Jej zadaniem byłoby tym samym zapamiętywanie i rozpoznawanie partnera wymiany, który w przyszłości powinien się odwdzięczyć. Zapamiętanie oszusta byłoby tak samo, a nawet bardziej, uzasadnione. Z regułą wzajemności pojawiają się zatem dwa dodatkowe elementy, które niezbędne są w tego rodzaju interakcjach, jeżeli mają one w ogóle być sensowne:

  1. należy pamiętać, komu się odwdzięczyć, ażeby relacja nie uległa wygaśnięciu;

  2. należy dokładnie zapamiętać tego, kto nas oszukał, ażeby po raz drugi nie wystawić się na niepotrzebne ryzyko.

Aby oba warunki pozostawały spełnione, świadomość jest po prostu nieodzowna. Niestety, choć takie wyjaśnienie pozwala rozwikłać problem filogenezy świadomości, w żaden sposób nie przyczynia się do zrozumienia genezy samoświadomości. Do sprawnego uczestnictwa w prostej wymianie dóbr poczucie „ja” nie jest wcale potrzebne.

Samoświadomość ma prawdopodobnie do odegrania ważną rolę wśród zwierząt z najlepiej rozwiniętym mózgiem – naczelnych. Najlepiej rozwinięty mózg gwarantuje najlepsza działanie, najlepiej przemyślane zachowanie, zachowanie, które może mieć ukryte motywy – intencje, które dla partnera mają pozostać niezauważone. Mam na myśli nie zwykłe, bezrefleksyjne oszukiwanie w sensie nieodwdzięczania się, ale bardziej wyrafinowane manipulowanie – skłonienie partnera do wymiany, kiedy z góry założyło się, że nie będziemy się odwdzięczać i perfidnie, tym samym, wykorzystamy jego naiwność. Takie drogi rozumowania nie są już wśród ssaków tak powszechne i można się ich spodziewać tylko wśród tych najbardziej bystrych – naczelnych (spory o to, które jeszcze grupy ssaków są na tyle bystre – trwają). I tutaj właśnie przydaje się samoświadomość, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie barykady: nie tylko wśród oszustów, ale również wśród potencjalnych ofiar.

Co należy zrobić, ażeby uniknąć manipulacji? Należy zdawać sobie sprawę z tego, jak jesteśmy postrzegani przez oszusta i że będziemy przedmiotem jego kłamliwych zabiegów. Należy wiedzieć, że oszust nie tylko działa intencjonalnie, ale również, że my jesteśmy przedmiotem tego działania, że właśnie my znajdujemy się w centrum jego uwagi. Pojęcie „ja” w tak wyrafinowanej mentalnej szermierce jest czymś absolutnie niezbędnym. Podobnie oszust: ażeby oszukać ofiarę, musi zdawać sobie sprawę, jak jest przez nią postrzegany, musi tak manipulować swoim obrazem w oczach partnera, by wydać mu się jak najmniej podejrzanym. Warto w tym miejscu wspomnieć o pewnym mechanizmie umysłowym zwanym Teorią Umysłu (dalej TOMM – ang. Theory of Mind Mechanism).

Teoria umysłu to zdolność, która pozwala uświadomić sobie, że inne osobniki mają umysł, który pozwala na różnego rodzaju operacje mentalne, nie dające się obserwować. Każdy o czymś myśli, posiada świadomość, która ma pewną treść, posiada pamięć itd. Dzięki TOMM możliwe jest uświadomienie sobie możliwych treści przekonań innych, modyfikowanie ich, wprowadzanie w błąd. Mówiąc prościej, bez TOMM niemożliwe jest kłamstwo. Jednak tego typu zdolność myślenia abstrakcyjnego i tworzenia metaformoże być zarezerwowana jedynie dla gatunków z najlepiej rozwiniętym mózgiem – szympansów i ludzi, albo szerzej: prymatów. I jest. Badania wykazują, że szympansy mają Teorię Umysłu (Macphail, 2002). Mało tego, najprawdopodobniej posiadają również samoświadomość (Aitchison, 2002; Macphail ,2002). Można zatem przypuszczać, że samoświadomość powiązana jest w jakiś sposób z Teorią Umysłu. Jak możemy przeczytać w pracach poświęconym funkcjom i działaniu Teorii Umysłu (por. Baron-Cohen, 1999; Białecka-Pikul, 2002), ToMM służy nam do skutecznego wykrywania oszustwa i innych prób manipulacji ze strony innych. „ToMM działa na zasadzie przetwarzania informacji, przy czym jest to przetwarzanie szybkie i ciągłe. ToMM działa względnie spontanicznie i niezależnie od percepcji, kierując uwagę dziecka na stany umysłu, które w przeciwieństwie do zachowań są niewidzialne, niesłyszalne i niewyczuwalne” (Białecka-Pikul, 2002). Również przy próbach manipulowania partnerem ToMM jest niezbędne.

Kilka akapitów wcześniej przytaczałem niezbędne warunki poprawnego korzystania z reguły wzajemności. Były to: pamiętanie, komu się odwdzięczyć, ażeby relacja nie uległa wygaśnięciu, oraz dokładne zapamiętanie tego, kto nas oszukał, ażeby po raz drugi nie wystawić się na niepotrzebne ryzyko. W przypadku reguły wzajemności stosowanej przez podmioty wyposażone w ToMM i możliwość manipulacji pojawiają się dwa dodatkowe elementy:

  1. należy wiedzieć, w jakich warunkach można skutecznie oszukać partnera bez ryzyka poniesienia dotkliwych konsekwencji swego czynu;

  2. należy umieć przewidywać zachowanie partnera, spodziewać się możliwego oszustwa z jego strony, chęci wykorzystania naszej niewiedzy; należy umieć przeciwdziałać tego typu wypadkom.

Zauważmy, że w tym wypadku to, co esencjonalne dla interakcji, ma miejsce jeszcze zanim ona nastąpi. Osobnik wyposażony w Teorię Umysłu dokonuje antycypacji, umie przewidzieć, jak jest/będzie postrzegany przez partnera. Zwierzę bez ToMM stosuje regułę wzajemności w oparciu o obserwowalne skutki, czyli nie antycypuje. Zapamiętuje detale, które przed chwilą miały miejsce.

Tym samym i świadomość, i jej „młodsza ewolucyjnie siostra”, samoświadomość, otrzymują solidne, ewolucyjne wyjaśnienie. Pierwsza z nich przydaje się do samego rozpoznawania otoczenia (łącznie z rozpoznawanie partnera) i gromadzenia wiedzy o otoczeniu oraz skutkach podejmowanych interakcji. Druga jest przez nas wykorzystywania do gromadzenia wiedzy o nas samych, wiedzy o tym, jak widzą nas inni i ile sami możemy zdziałać podczas manipulowania partnerem wymiany. W tym momencie można mieć nadzieję, że świadomość i samoświadomość faktycznie mają konkretne przeznaczenie, dają swym posiadaczom przewagę, przydają się i że, tym samym, nie są niepotrzebnym wynalazkiem ewolucji, czy też epifenomenem funkcjonowania mózgu.

Ażeby ów wywód uczynić jaśniejszym, można pokusić się na zakończenie o obrazowe podsumowanie przedstawionych w tekście hipotez:

Ssaki niższe
(np. gryzonie, stekowce, torbacze)

Naczelne
(szympansy i ludzie)

Zasada regulująca współżycie społeczne

Reguła wzajemności

Reguła wzajemności

Główne przesłanki do rozpoznawania oszusta

Wtórne doświadczenie, zachowanie warunkowane skutkami (obejmujące wygląd zewnętrzny, zachowanie ostatnim razem podczas wymiany)

Pierwotna antycypacja, zachowanie warunkowane przewidywaniami (wnioskowanie z potencjalnych, ukrytych motywacji, empatia)

Skuteczna manipulacja dla własnej korzyści

Nie występuje; osobnik nie uświadamia sobie jak widzą go inni, brak umiejętności kłamania

Występuje; osobnik zdaje sobie sprawę, jak może być postrzegany przez innych, umie kłamać

Mechanizmy wykorzystywane w trakcie interakcji

Świadomość, pamięć

Świadomość i samoświadomość, pamięć, ToMM


Podsumujmy: świadomość, wbrew potocznej percepcji i rozumieniu zjawiska, nie jest wcale potrzebna po to, by w ogóle postrzegać lub by radzić sobie i adekwatnie reagować w złożonym, ale w miarę niezmiennym środowisku. Ludzie bez większych problemów potrafią dostrzegać również to, czego nie są świadomi, a także wykonywać niezwykle złożone i skomplikowane czynności bez większego namysłu i bez zdawania sobie sprawy. Wiele wskazuje na to, że świadomość jest najprawdopodobniej ewolucyjnie zaprogramowaną i wrodzoną zdolnością mającą nam umożliwić precyzyjną nawigację w środowisku, które stało się obiektem działań intencjonalnych. Pomaga nam te działania rozpoznać, zakwalifikować i w odpowiedzi wybrać najbardziej adekwatną z nich wszystkich możliwości. Środowisko przesycone intencjonalnością to najczęściej środowisko społeczne danego osobnika, otoczenie złożone z takich jak on, intencjonalnych podmiotów. Jedną z wielu reguł regulujących interakcję (np. obok porządku hierarchicznego, zasad doboru płciowego itd.) jest reguła wzajemności, której poprawne działanie warunkowane jest przez umiejętność zapamiętania partnera, któremu jesteśmy coś winni, lub który winny jest coś nam. Z ewolucyjnego punktu widzenia jest to ważne i opłacalne, ponieważ, w wypadku nieodwdzięczenia się, zapobiega dalszemu marnotrawieniu zasobów. Zapamiętywanie partnera jest możliwe właśnie dzięki świadomemu kierowaniu uwagi na pewne szczegóły (cechy wyglądu, specyficzne zachowanie itd.).

Na kolejnych etapach rozwoju filogenetycznego pojawia się mentalna zdolność do przypisywania innym stanów umysłu, w tym fałszywych przekonań. Pojawia się Teoria Umysłu, która pozwala na świadomą manipulację i oszukiwanie partnera interakcji i wyciąganie maksymalnych korzyści. Ażeby jednak dobrze oszukiwać, trzeba umieć uświadomić sobie, jak widzi nas partner. Trzeba umieć sprawiać jak najbardziej wiarygodne wrażenie, trzeba budzić zaufanie. Jednym słowem – należy umiejętnie manipulować swoim obrazem w jego oczach. To niemożliwe jest bez samoświadomości. Z tych też powodów należy przypuszczać, że korzenie świadomości tkwią w regule wzajemności, korzenie samoświadomości zaś – w Teorii Umysłu(4).


(4) Należy wspomnieć, że w powyższym tekście powstanie samoświadomości rozpatrywane jest tylko i wyłącznie z perspektywy psychologii ewolucyjnej. Oznacza to, że w analizie skupiam się na problemie samoświadomości od strony wartości przystosowawczej, jaką ma ona dla osobnika, który ją wykształca. Zapewne psychologom poznawczym tego typu wyjaśnienie wyda się niepełne, może pojawić się argumentacja, że samoświadomości u 3-4-letniego dziecka nie należy wyjaśniać tylko poprzez pojawienie się w rozwoju ontogenetycznym modułu Teorii Umysłu. W pełni zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia psychologii poznawczej, bądź też psychologii rozwojowej wyjaśnienie to jest niekompletne i pomija wiele ważnych elementów. Ja jednak pragnę zauważyć, że celem tej pracy nie jest analiza ontogenezy samoświadomości, ale ukazanie związku, jaki występuje pomiędzy nią a Teorią Umysłu oraz próba wyjaśnienia, dlaczego taki właśnie związek ma miejsce (a, jak sądzę, wyjaśnienie tej zależności możliwe jest właśnie w perspektywie ewolucyjnej, po postawieniu pytania o naszą ewolucyjną przeszłość i problemy środowiskowe – w tym również te stricte społeczne – jakie stawiała przed naszymi antenatami.) i w jakich społecznych zachowaniach dzieci można poszukiwać ewentualnego dowodu dla poparcia tezy o jego występowaniu.


Tomasz Kozłowski, doktor socjologii, współpracownik Poznańskiego Kampusu Akademickiego WSNHiD i SWPS. Interesuje się psychologią i socjologią ewolucyjną, w szczególności rolą samoświadomości w życiu społecznym człowieka i innych naczelnych, a także socjoantropolgią rozrywki i humoru oraz wybranymi zagadnieniami kultury popularnej i komunikacji społecznej.

Literatura

  • Aitchison, Jean, Ziarna mowy. Początki i rozwój języka, tłum. M. Sykurska-Derwojed, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy 2002.
  • Baker, Robin, 2001, Wojny plemników. Niewierność, konflikt płci oraz inne batalie łóżkowe, tłum. M. Ferek, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.
  • Baker R., Oram E., 2001, Wojny dziecięce. Macierzyństwo, ojcostwo i waśnie rodzinne, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.
  • Baron-Cohen, Simon, 1997, Mindblindness. An essay on autism and theory of mind, MA London, Cambridge.
  • Berghe P. L. van den, 1991, Łączenie paradygmatów: biologia i nauki społeczne, [w:] B. Szacka, J. Szacki, K. Najder, (red.), Człowiek, zwierzę społeczne, Czytelnik, Warszawa.
  • Białecka-Pikul, Marta, 2002, Co dzieci wiedzą o umyśle i myśleniu. Badania i opis dziecięcych reprezentacji stanów mentalnych, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków
  • Buss D. M., 2001, Psychologia ewolucyjna. Jak wytłumaczyć społeczne zachowania człowieka? Najnowsze koncepcje, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk.
  • Crick, F., 1997, Zdumiewająca hipoteza, czyli nauka w poszukiwaniu duszy, Prószyński i S-ka, Warszawa.
  • Crick F., Koch Ch., 2003, Problem świadomości, „Świat Nauki. Wydanie specjalne: Tajemniczy umysł”, 1, s. 10-17.
  • Cummins D. D., 1998, Social norms and other minds: the evolutionary roots of higher cognition, [w:] D. D. Cummins, C. Allen, (red.), The evolution of mind, Oxford University Press, New York.
  • Damasio A. R., 2002, Tajemnica świadomości. Jak ciało i emocje współtworzą świadomość?, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.
  • Damasio A. R., 2002, Błąd Kartezjusza. Emocje, rozum i ludzki mózg, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.
  • Dawkins R., 1996, Samolubny gen, Prószyński i S-ka, Warszawa.
  • Diamond, Jared, 1998, Trzeci szympans. Ewolucja i przyszłość zwierzęcia zwanego człowiekiem, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
  • Ditfurth H. von., 1979, Duch nie spadł z nieba, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
  • Edelman G. M., 1998, Przenikliwe powietrze, jasny ogień. O materii umysłu, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
  • Griffin D. R., 2004, Umysły zwierząt. Czy zwierzęta mają świadomość?, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk.
  • Kimble D., 2001, Układ nerwowy i mózgowie, [w:] D. Kimble, A. M. Dolman, (red.), Biologiczne mechanizmy zachowań, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Warszawa.
  • Lorenz K., 1996, Tak zwane zło, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
  • Macphail, E. M., 2002, Ewolucja świadomości, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.
  • Maruszewski T., 2002, Psychologia poznania. Sposoby rozumienia siebie i świata, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk.
  • Pinker S., 2002, Jak działa umysł, Książka i Wiedza, Warszawa.
  • Pisula W., 2003, Psychologia zachowań eksploracyjnych zwierząt, Gdańskie Tooby J., Cosmides L., 1992, Psychological foundations of culture, [w:] J. Tooby, L. Cosmides, J. Barkow, (red.), The adapted mind. Evolutionary psychology and the generation of culture, Oxford University Press, New York. Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk.
  • Wilson E. O., 2000, Socjobiologia, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Warszawa.
  • Wilson E. O., 1998, O naturze ludzkiej, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Warszawa.
  • Zimbardo, Ph. G., 2002, Psychologia i życie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku