Menu

Biadolisz, więc jesteś

W zeszłym tygodniu późno skończyłem szkolenie, potem biegiem na wrocławski dworzec kolejowy, w ostatniej chwili wskoczyłem do pociągu. Zdążyłem tylko dlatego, że pociąg, do którego wskoczyłem, czekał na skomunikowanie z opóźnionym pociągiem z Olsztyna. Wiem, wiem, „taki klimat”. Tym razem miałem szczęście, a inni pasażerowie powód do narzekania.

W każdym razie trafiłem w sam środek festiwalu biadolenia, choć minęło dopiero pięć minut od przewidzianej rozkładem godziny odjazdu. Z prawej strony pasażerowie biadolą między sobą, pasażerka z lewej biadoli do smartfona. Z przodu pasażer biadoli do siebie. Z tyłu też ktoś marudzi, ale nie mam pojęcia, kto tego słucha. Wszyscy biadolą, że stoją, że nie jadą, że tkwią, że nikt nic nie wie. Zaczynam w myślach biadolić nad tym, że muszę słuchać biadolenia. Biadolenie jest bowiem bardzo zaraźliwe, niektórzy nawet biadolą, że w naszym kraju zaraźliwość biadolenia jest szczególna. I chyba coś w tym jest.

Biadolenie ma wyjątkowo kiepską opinię. I słusznie, bo negatywne konsekwencje narzekania dotyczyć mogą narzekającego, ale też tych, którzy narzekań muszą wysłuchiwać. Jedną z konsekwencji chronicznego narzekania jest odrzucenie narzekającego przez innych ludzi. Słuchanie narzekania jest samo w sobie irytujące, a co więcej, kiepski nastrój narzekającego może się udzielić audytorium. Ryzyko jest spore. Ale to nie wszystko, bo słuchanie narzekań ułatwia późniejsze narzekanie dotyczące także innych kwestii. Dzieje się tak dlatego, że jak człowiek zaczyna myśleć źle o świecie, to zaczynają mu się przypominać różne inne przykłady podłości innych ludzi czy niesprawiedliwości losu. A potem jest już z górki. Narzekanie jest więc zaraźliwe na płaszczyźnie emocjonalnej i poznawczej. Audytorium ma się czego obawiać.

Chroniczne narzekanie ma też negatywny wpływ na tego, kto narzeka. Narzekanie utwierdza go w przekonaniach, które dostarczają mu powodów do narzekania, i, w konsekwencji, narzeka jeszcze częściej (i nierzadko bardziej). A że doświadcza przy tym negatywnych emocji, liczba okazji do tego, żeby czuć się źle, wzrasta tak bardzo, że zaczyna brakować okazji do tego, żeby czuć się dobrze. I to też jest dobry powód do narzekania.

I tu zaczyna być ciekawie. Bo jeśli narzekanie ma tak wiele negatywnych konsekwencji dla jednostki (i audytorium), to czemu ludzie wciąż narzekają. Być może dlatego, że narzekanie ma także pozytywne konsekwencje – przekonuje Robin Kowalski (1996, 2002). I o pozytywnych konsekwencjach biadolenia chciałbym dzisiaj napisać.

Wspólnota biadolenia: ja narzekam, ty narzekasz, my narzekamy

Biadolenie, zazwyczaj kojarzone z biadoleniem konkretnego człowieka, może stanowić wyraz poglądów grupy społecznej, gdy jej członkowie zgodnie i konsekwentnie narzekają na to samo. Przynależność do grup społecznych, która ma służyć osiąganiu znaczących dla członków celów, nierozerwalnie wiąże się z doświadczaniem trudności na drodze do ich realizacji. I już jest powód (i to nie jeden) do biadolenia. W praktyce, gdy narzekasz wtedy, gdy ja mam ochotę ponarzekać i narzekamy jednocześnie na to samo, może to oznaczać, że jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. Może się zakolegujemy?

Poza tym biadolenie może pełnić przynajmniej trzy ważne funkcje komunikacyjne o znaczeniu kluczowym dla funkcjonowania grupy społecznej. Po pierwsze, biadolenie stanowi rodzaj presji wywieranej na członków grupy na tych, którzy zachowują się niezgodnie z obowiązującymi w grupie normami. Sygnał jest zazwyczaj dość czytelny: wracaj do szeregu, nie wychylaj się, kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam. Po drugie, biadolenie jest konsekwencją niezadowolenia. Jeśli powodów do niezadowolenia dostarcza zachowanie innych ludzi, rośnie ryzyko konfliktu interpersonalnego. Biadolenie w tym sensie pełni funkcję sygnału ostrzegawczego – sygnalizuje konieczność zmiany, bez których konflikt będzie nieunikniony. Biadolenie więc może, ale nie musi prowadzić do konfliktu, o ile znikną powody do biadolenia. Po trzecie, biadolenie może służyć testowaniu zaangażowania członków grupy. Kluczowe znaczenie dla oceny poziomu zaangażowania ma sposób reakcji na narzekanie. Wyrazem zaangażowania może być szybkość i skala reakcji na narzekania, na przykład partnera w związku małżeńskim albo podwładnego w zhierarchizowanej grupie.

Paradoks autoprezentacyjnego biadolenia: jest źle, bo jest dobrze

Choć w pierwszej chwili może to się wydawać zaskakujące, biadolenie można wykorzystywać jako taktykę robienia na innych ludziach pożądanego wrażenia. Można ten cel osiągnąć przynajmniej na trzy sposoby.

Po pierwsze, narzekanie może stanowić alternatywę dla chwalenia się. Chwalenie się jest taktyką, w której wprost informujemy innych ludzi o własnych zaletach czy osiągnięciach. W założeniu chwalimy się po to, żeby inni dobrze o nas myśleli. Problem polega jednak na tym, że chwaląc się, ryzykujemy, że ktoś uzna nas za chwalipiętę, a to dla wizerunku już nie jest dobre. Zwłaszcza w naszym kraju, gdzie dobrze ugruntowana jest raczej norma skromności (którą cechuje raczej pomniejszanie swoich osiągnięć czy wręcz ich bagatelizowanie). To się nazywa autoprezentacyjny dylemat. Co zrobić? Można ponarzekać, dając do zrozumienia to, czym moglibyśmy się chwalić. Na przykład ktoś narzeka na nawał pracy, z którym musi się zmierzyć (na nowym stanowisku, na które właśnie awansował). Ktoś inny narzeka na wysokość OC, które właśnie zapłacił (za nowy samochód). Ktoś jeszcze inny narzeka, że w okolicy nie ma żadnego porządnego sklepu z meblami (którymi mógłby umeblować ogromy salon w nowym domu). Biadolenie w takich sytuacjach pozwala informować innych, w sposób niezagrażający wizerunkowi osoby skromnej, o własnych sukcesach czy zaletach. Oczywiście jedynie przy założeniu, że audytorium jest wystarczająco bystre, żeby komunikat ten wychwycić. To jednak temat na zupełnie inną opowieść.

Po drugie, narzekanie przyjmuje często postać krytycznej recenzji pewnego aspektu rzeczywistości, z którego narzekający nie jest zadowolony. Recenzje są sensowne wtedy, gdy formułuje je ktoś, kto zna się na tym, co recenzuje. Na przykład ten, kto narzeka na smak czy sposób podania potraw w restauracji, może (i chyba powinien) to robić jedynie wtedy, gdy się na tym zna, czyli ma adekwatną wiedzę albo rozległe doświadczenia. I w tym ukrytym założeniu odnośnie kompetencji wymaganych do recenzowania kryje się potencjał biadolenia jako taktyki robienia wrażenia. Narzekać na nowy polski film może jedynie wyrafinowany kinoman. Biadolić nad stanem polskiej polityki może urodzony przywódca. I tak dalej. Gdy następnym razem usłyszysz, jak ktoś narzeka na kompetencje intelektualne gości na przyjęciu, niewykluczone, że próbuje zrobić na tobie wrażenie nieprzyzwoicie bystrej osoby. Podsumowując, narzekanie pozwala sugerować innym ludziom nie wprost, że posiadamy jakieś atrybuty, wiedzę czy doświadczenia. Może warto zwrócić uwagę na ograniczenie skuteczności biadolenia, gdy odbiorcami są ludzie, którzy mają pojęcie o naszej wiedzy czy doświadczeniach w kwestii, na którą narzekamy. Gwałtownie wtedy rośnie ryzyko, że wpadniemy w autoprezentacyjne tarapaty. Na szczęście tu też biadolenie przydaje się także wtedy.

Bo, po trzecie, biadolenie pozwala zachować twarz w sytuacji porażki. Porażka stanowi zagrożenie dla mojego wizerunku, jeśli odpowiedzialność za porażkę będzie można jednoznacznie przypisać jedynie mi. Odniosłem porażkę, bo jestem niekompetentny, mało zdolny, nie przyłożyłem się – to przepis na wizerunkową katastrofa. Chyba że dzięki biadoleniu zaczniemy oswajać audytorium z myślą, że odpowiedzialności za porażkę należy szukać gdzie indziej. Gdzie? Gdziekolwiek, byle nie w nas. Zawiniły okoliczności niezależne od naszych działań czy woli, zawinili być może także ludzie, prawie na pewno inni. Biadolenie pozwala kierować uwagą audytorium na te czynniki sprawcze, które układają się w alternatywną interpretację historii porażki. Interpretacji, która ma tą zaletę, że nie przewiduje naszej szczególnej odpowiedzialności za to, co się stało.

Czuję się lepiej, gdy biadolę: oczyszczenie poprzez biadolenie

Biadolenie pozwala ograniczyć natężenie negatywnych emocji towarzyszących rozbieżności między tym, jak jest, a tym, jak powinno być. Okazywanie negatywnych emocji czy wypowiadanie nacechowanych negatywnie myśli ogranicza ruminację i tym samym obniża natężenie negatywnego afektu. Z drugiej strony, narzekanie, którego częścią jest przypisywanie odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, może prowadzić do uświadomienia sobie powodów niezadowolenia. Takie poznawcze przepracowanie negatywnego rozczarowania może ułatwiać dystansowanie się od własnych negatywnych emocji, z którymi łatwiej sobie wtedy radzić. Narzekanie umożliwia samoregulację własnych emocji i są podstawy, by sądzić, że wielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę i strategicznie narzeka, żeby poczuć się lepiej.

Samoocena oparta na biadoleniu

I na koniec warto wspomnieć o tych sytuacjach, w których narzekanie może wpłynąć na sposób myślenia o sobie u narzekającego. Ten wpływ jest możliwy na kilka sposobów. Po pierwsze, narzekanie może być taktyką radzenia sobie ze stresem, jakiego doświadczamy w obliczu zadań, których wykonanie w szczególny sposób świadczy o nas. Jeśli czeka cię takie zadanie, możesz zacząć narzekać na warunki wykonania zadania (np. pogodę, sędziego, złośliwość konkurentów). W razie porażki będzie ją można zwalić na te przyczyny i nie będzie potrzeby modyfikowania dobrego mniemania o sobie. Gdy warunki wykonania zadania są idealne, zawsze można ponarzekać na nieoptymalną dyspozycję ciała (czy umysłu). Są to wprawdzie przyczyny wewnętrzne (więc porażka świadczy o nas), nierzadko jednak poza naszą kontrolą, co zdejmie z nas przynajmniej część odpowiedzialności. Lepszy rydz niż nic.

Po drugie, narzekanie na innych ludzi (ich niekompetencję, niemoralność czy brak zdolności) może umacniać przekonanie, że sami jesteśmy dobrzy. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy punktem odniesienia oceny, która leży u podstaw narzekania na innych ludzi, jest samoocena potencjału. Narzekanie jest więc wyrazem korzystnych dla samooceny porównań społecznych z innymi. Nawet wtedy, gdy narzekamy na to, że inni narzekają bez opamiętania.

Do czytania (dziś bez linków)

  • Doliński, D. (2005) O tym, co pozytywnego może wyniknąć z narzekania. w: M. Drogosz (red.). Jak Polacy przegrywają, jak Polacy wygrywają. (s. 53-68). Gdańsk: GWP. 
  • Kowalski, R. M. (1996). Complaints and complaining: Functions, antecedents, and consequences. Psychological Bulletin, 119, 179-196. 
  • Kowalski, R. M. (2002). Whining, griping, and complaining: Positivity in the negativity. Journal of Clinical Psychology, 58(9), 1023-1035.
dr Jarosław Kulbat
Autor: dr Jarosław KulbatStrona www: http://kulbatkonsulting.blogspot.com/
Psycholog społeczny, konsultant i trener, wykładowca SWPS Wrocław, popularyzator nauki i bloger

Komentarze  

Zbigniew
# Zbigniew 2014-04-29 08:17
TYm razem kolejny inspirujący tekst do wykorzystania w praktyce. Dziękuję. Osobiście używam takiej taktyki biadolenia czy narzekania do wywołania zmiany nastroju. To jest trochę tak, jak z upuszczaniem krwi dla obniżenia ciśnienia. Często jadąc taksówką znajduję powód do ponarzekania sobie wraz z taksówkarzem (zaangażowanie, zasada podobieństwa, potwierdzenie kompetencji, empatia) i robię sobie swoisty "reset". Po uregulowaniu rachunku, a jeszcze przed wyjściem z taksówki podsumowuję "no, tośmy sobie ponarzekali, a my dalej robimy swoje" i życząc sobie nawzajem dobrego dnia, już w lepszym nastroju, startuję do stojącego przede mną zadania. Biadolenie przynosi ulgę i ukojenie.
Odpowiedz

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież

Tagi


Powered by Easytagcloud v2.1

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Znajdź nas na Facebooku