Detoksykacja relacji
- Szczegóły
- Utworzono: 11 sierpnia 2015
- Philip Zimbardo
Czy jesteś gotów, aby zakończyć toksyczny związek?
Toksyczne relacje mają wiele twarzy. Pojawiają się zarówno w życiu prywatnym (rodzic-dziecko, rodzeństwo, przyjaciele), jak i w życiu zawodowym (przełożony-podwładny, współpracownicy). Znasz ten schemat: pożyczasz pieniądze członkowi rodziny, samochód koledze z pracy albo opiekujesz się dziećmi znajomych podczas ich wakacyjnego wyjazdu, mając nadzieję, że Ci się odwdzięczą. Niestety toksyczna osoba nie odpłaci Ci tym samym. Odda uszkodzony samochód bez propozycji naprawy, a znajomi zaproponują etat opiekunki za rok, nie oferując ze swojej strony opieki nad Twoimi dziećmi. Nie jest to rzadka sytuacja, zdarza się to wielokrotnie pod różnymi postaciami. Ty w efekcie czujesz się zraniony i zły – zarówno na sprawcę, jak i na siebie. Podświadomie czujesz się zdołowany i „zużyty”.
Negatywna perspektywa przeszłości a toksyczne relacje
Podświadoma skłonność do nawiązywania destrukcyjnych relacji często bierze swe początki w negatywnych doświadczeniach dzieciństwa i może ciągnąć się przez całe życie. Mogą one być tak zakorzenione w sposobie odczuwania i myślenia, że nie zdajemy sobie sprawy z ich toksyczności lub uświadamiamy to sobie dopiero, gdy ktoś zwróci nam na to uwagę. Toksyczna osoba w naszym życiu (każdy z nas może taką być) jest na ogół skupiona na sobie i swoich potrzebach. Taki związek jest klasycznym przykładem współuzależnienia. Jeszcze gorszą formą takiej relacji jest ta, w której drugą stroną jest Twój partner lub bliski znajomy, który stanowi integralną część Twojego otoczenia.
5 oznak tego, że relacja jest toksyczna
Wtrakcie badań odkryłem, że pisarka Yvette Bowlin liczne oznaki toksycznych relacji opisała za pomocą 5 głównych cech:
1. Wygląda na to, że niczego nie robisz należycie dobrze.
2. Wszystko kręci się wokół nich/jego/jej, nigdy wokół Ciebie.
3. Zauważasz, że przy danej osobie nie jesteś w stanie w pełni cieszyć się życiem.
4. Czujesz się nieswojo, będąc po prostu sobą.
5. Masz ograniczane, a może nawet zabronione, samorozwój i jakiekolwiek zmiany.
Jeżeli doświadczasz przynajmniej jednego z wymienionych objawów, wsłuchaj się wsiebie i sprawdź, czy relacja lub związek, których jesteś uczestnikiem, niesie za sobą więcej dobrego czy złego.
5 kroków ku zakończeniu toksycznej relacji
A więc jak możemy wyrwać się z niezdrowej znajomości? Czerpiąc z wyników badań, odkryłem, że aby zakończyć uciążliwą relację, należy postępować w opisany poniżej sposób:
1. Przeanalizuj przeszłe negatywne zachowania – zacznij od zdystansowania się od nich. Jest to pierwszy, niezbędny i jednocześnie trudny krok, ponieważ wymaga od Ciebie uczciwej oceny tego, jak czujesz się w relacji/związku. Gdy spędzacie razem czas, czujesz się przepełniony energią czy przybity? Czujesz, że musisz spędzać z nią/nim czas, czy masz wobec niej/niego poczucie winy? Jesteś dawcą a on/ona biorcą? Czy czas spędzony z nim/nią pozostawia w Tobie uczucia zdołowania, złości, zawodu, rozczarowania lub frustracji? Czy w ogóle ją/jego lubisz?
2. Odkryj, jak obecnie się czujesz – zacznij od nazwania korzyści płynących ze związku. Relacje posiadają element odpłaty. Jeżeli nie, nie powinniśmy w nich tkwić. Możliwe, że niechętnie zagłębiamy się w to, co tak naprawdę daje nam toksyczna relacja, ale ważne jest, by właśnie w tym miejscu drążyć tę kwestię. Zapytaj siebie, czy on lub ona w jakikolwiek sposób sprawia, że odczuwasz pozytywne emocje lub czujesz sie winny. A może on/ona przypomina Ci inną toksyczną osobę z przeszłości? Drugi przypadek jest szczególnie trudny do dostrzeżenia, ponieważ on/ona może w sposób dla Ciebie nieświadomy dostarczać Ci głęboko zakorzenionego „toksycznego komfortu”.
3. Praktykuj wyszukany teraźniejszy hedonizm – wypełnij dziurę pozostałą po zerwaniu znajomości. Rób rzeczy, które poprawiają Ci nastrój i nie wzbudzają Twojego wobec innych uzależnienia. Na przykład, zajmij się projektem, który odłożyłeś wcześniej na bok, zacznij medytować lub uprawiać jogę, odnów kontakty ze znajomymi i przypominaj sobie, że nie chcesz już nigdy więcej czuć się w ten sposób (zły, smutny, przygnębiony).
4. Bądź prospołeczny – otaczaj się pozytywnymi ludźmi. Takie osoby, mam nadzieję, pracując tak samo ciężko nad sobą jak ty, nie są uwikłane w toksyczne zależności i tym samym nie są toksycznymi osobami. Mądrze wybieraj osoby, z którymi spędzasz czas.
5. Wymień negatywy przeszłości na pozytywy przyszłości. Pracuj nad tym, by uleczyć tę część siebie, która może przyciągać toksyczne osoby. Może to oznaczać, że musisz przeanalizować przeszłe toksyczne związki, wybaczyć sobie błędy, które popełniłeś, i zdać sobie sprawę, że też zasługujesz na odpowiedni rodzaj miłości i uwagi, aby móc stworzyć lepszą przyszłość dla siebie.
Pozwól odejść złej przeszłości i wpuść do swojego życia miłość
Pozwól odejść toksycznej relacji i ludziom, którzy w przeszłości dołowali Cię i fundowali Ci przeszłe i teraźniejsze fatalne doświadczenia. Stwórz w swoim życiu przestrzeń, w której będziesz skupiał się tylko na dobrych rzeczach, takich jak przyjemne doświadczenia z przeszłości, i w której rozpoczniesz planowanie nowej, lepszej przyszłości. Dzięki temu automatycznie rozpoczniesz życie w pełniejszej i bardziej znaczącej teraźniejszości.
Źródła:
- http://tinybuddha.com/blog/5-signs-youre-in-a-toxic-relationship/(link is external) by Yvette Bowlin,www.tinybuddha.com(link is external)
- http://psychcentral.com/blog/archives/2010/03/15/you-deplete-me-10-steps...(link is external) by By THERESE J. BORCHARD , www.WorldofPsychology.com(link is external)
- http://spiritualityhealth.com/articles/5-signs-you%E2%80%99re-toxic-rela...(link is external)
- http://markmanson.net/6-toxic-habits#.li3j89:(link is external)
- https://www.psychologytoday.com/blog/the-intelligent-divorce/201309/gett...
Komentarze
Toksyczna relacja - kierując się choćby kryteriami cytowanymi przez Zimbardo za Yvette Bowlin - nie polega tyle na jakimś wykorzystywaniu , ile na manifestowaniu specyficznego nastawienia jednej osoby do drugiej. Toksyczność wydaje się mieć charakter bardziej emocjonalny i mentalny, niż materialny. Jest to mieszanka ignorowania, deprecjonowania , lekceważenia, pogardy, odrzucenia, ośmieszania, poniżania itp. nierzadko okazywanego publicznie. Zresztą toksyczność może zachodzić w obie strony, czyli dotyczyć obu osób, zwłaszcza jeśli wystarczy tylko jedno kryterium do jej zdiagnozowania. W schemacie asertywnym byłaby to wtedy pewnie u obu osób postawa typu „ja nie jestem OK. i ty nie jesteś OK.”. Poza tym relacja submisywna o tyle nie musi być toksyczna, że osobie podporządkowane j przynosi pewne, nieraz nawet wymierne, korzyści płynące z podporządkowani a się czy uległości. Często jednak osoba taka nie jest ich świadoma, a w każdym razie trudno jest jej znaleźć je i nazwać. Warto jednak postawić jej jedno z tzw. pytań kartezjańskich: jakie masz korzyści z pozostawania w toksycznym związku? (co ci to daje? przed czym cię chroni? czego dzięki temu możesz uniknąć?). Naturalnie mogłaby je postawić sama sobie i uczciwie sobie na nie odpowiedzieć, jeśli potrafi sama dokonać takiego wglądu?
Jakoś też trudno mi sobie wyobrazić, aby osoba cierpiąca z powodu toksycznej relacji potrafiła zupełnie samodzielnie, bez wsparcia z niego wyjść, nawet przy zastosowaniu się do (skądinąd rozsądnych) pięciu komend wypowiadanych przez Philipa Zimbardo. Mimo wszystko wierzę, że choćby czasami jest to możliwe, takie samouleczenie czy raczej samoodtrucie. Toksyczna relacja może zachodzić między matką i córką, która poświęca się opiece nad matką, wskutek czego nie ma swego życia ani swojej generatywnej rodziny. Może opierać się na współuzależnien iu, kiedy jedna z osób jest nałogowym pijakiem, narkomanem, seksoholikiem czy hazardzistą. Może być nieudaną próbą zbudowania związku partnerskiego z kimś o osobowości narcystycznej, psychopatycznej czy socjopatycznej. Może mieć charakter sado - masochistyczny albo intrapunitywny. Pewnie ilustracji tego typu można by przytoczyć więcej. Samą relację zerwać teoretycznie można łatwo, toksyczny związek znacznie trudniej.
Na początek przydaje się separacja, jeśli to tylko możliwe, po to żeby wypłynąć spod wpływu i stworzyć sobie przestrzeń do własnego życia i rekonstrukcji własnej osobowości. A wtedy, kiedy już zapadnie postanowienie, a decyzja wejdzie w stadium realizacji, mogą się przydać sugestie zawarte w propozycji Philipa Zimbardo.
podoba mi się krytyka spłaszczania problemu, zaokrąglania - wnioskuję, że autor komentarza, p.Zbigniew mógłby mi "podrzucić" na maila parę tytułów opracowań dotyczących toksycznych związków tj. relacji międzyludzkich.
Na rynku jest bardzo dużo opracowań, ale ja nie wiem, które warto przeczytać.
Z wykształcenia jestem ekologiem, fascynują mnie relacje, zależności w ekosystemie. Świadomość tego przekłada się na zainteresowanie relacjami ludzkimi, lubię dociekać przyczyn... itd, itd.
Prosiłabym o parę tytułów opracowań, bez nadmiernego słownictwa naukowego.
Ha, Im dłużej pisze tym bardziej wydaje mi się, że niepotrzebnie formułuję tę prośbę. A może jednak
pozdrawiam irena
Dziękuję za komentarz i za uznanie. Jestem też bardzo wdzięczny za Pani prośbę o źródła, bowiem zachęciła mnie ona do postawienia sobie samemu pytania, skąd w ogóle wiem coś na temat związków toksycznych, żeby zabierać głos? No i posypała się lawina wątków... Przepraszam tym samym za zwłokę z odpowiedzią. Wykonałem kilkudniową pracę poszukiwawczą, przy okazji której znalazłem sporo wartościowych materiałów i wskazówek, dokonałem paru odkryć, wielu spostrzeżeń, wyciągnąłem wiele wniosków istotnych dla siebie samego i mojej pracy z ludźmi, zrobiłem wiele stron notatek, które z pewnością wykorzystam do napisania własnego felietonu lub artykułu. Jestem Pani po prostu wdzięczny za inspirację.
Na początek udało mi się zwalczyć automatyczną pokusę, aby podzielić się tym wszystkim z Panią, bo przecież nie o to mnie Pani prosiła. Jednak gdyby chciała Pani kontynuować wątek rozmowy, chętnie odpowiem na kontakt mailowy.
Z pewnym zdumieniem odkryłem też, że w podręcznikach psychologii, psychopatologii czy psychologii zaburzeń trudno znaleźć termin „toksyczne związki” czy „toksyczne relacje”. Wygląda na to, że nie dotyczą one jakiegoś zespołu objawów czy jednostki patologicznej, a więc „toksyczność” jest raczej cechą lub wręcz oceną związku bądź relacji interpersonalne j, używana jest więc też raczej opisowo i niczego tak naprawdę nie klasyfikuje. W jakimś sensie można by powiedzieć, że „toksyczność” w odniesieniu do związków lub relacji jest określeniem literackim, albo czysto poradnikowym.
Skąd zatem moja wiedza psychologiczna o zjawisku opisywanym takimi terminami?
Po pierwsze pewnie z ogólnej wiedzy psychologicznej oraz bardziej specjalistyczne j wiedzy z zakresu psychologii klinicznej, psychopatologii , psychologii uzależnień, psychologii zaburzeń osobowości, psychoterapii oraz z zakresu psychologii społecznej w jej części poświęconej relacjom interpersonalny m, a pewnie też zakresu społecznej psychologii klinicznej. Psychologowie i psychoterapeuci zajmują się jakby nie wprost badaniem i opisywaniem związków czy relacji toksycznych, za to intensywnie zajmują się zagadnieniami pokrewnymi, albo - może bardziej precyzyjnie - zjawiskami czy zachowaniami składającymi się na opis toksyczności stosunków międzyludzkich.
Poza tym pewnie czerpię taką wiedzę z własnego życia i doświadczenia osobistego i zawodowego.
Przykładowa literatura
Pia Mellody „Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnien ia”, „Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić”
Susan Forward „Toksyczni rodzice. Jak się uwolnić od bolesnej spuścizny i rozpocząć nowe życie”, „Matki, które nie potrafią kochać”, „Szantaż emocjonalny. Jak się obronić przed manipulacją i wykorzystaniem” , „Toksyczne namiętności”
Ernie Larsen, „Od gniewu do przebaczenia. Jak przezwyciężyć toksyczne emocje, by żyć w zgodzie ze sobą”,
Ron Potter-Efron, „Życie ze złością. Jak sobie poradzić z napadami złości u siebie i najbliższych osób”
Howard M. Halpern, Ph.D., “Uzależnienie od partnera. Jak skutecznie się wyzwolić z sideł toksycznej miłości?”
A gdyby chciała Pani prowadzić bardziej samodzielne dociekania, to sugeruję następujące przykładowe tropy:
Terminy powiązane - negatywne:
przemoc emocjonalna, szantaż emocjonalny, przemoc moralna, puste relacje, toksyczni ludzie, syndrom ofiary / wyuczona bezradność, syndrom sztokholmski, mobbing, osobowość zależna, zaburzenia osobowości, stres pourazowy, trudne relacje, trudni ludzie, toksyczne emocje, uzależnienie emocjonalne, współuzależnien ie, syndrom współuzależnien ia, brak poczucia koherencji, uzależnienie od emocji, zniewolenie uczuciowe / emocjonalne, zależność emocjonalna, zależność psychologiczna, uzależnienie od drugiej osoby, niedopasowanie charakterów, uległość - dominacja, uwikłanie emocjonalne / osobowościowe, koluzja, miłość obsesyjna, miłość nałogowa, omotanie, terror w związku
Oryginalne:
Stalin - Prawosławie: toksyczny związek
Toksyczny patriarchat w programowaniu - sic!
Terminy powiązane - pozytywne:
Szczęśliwy związek, szczęśliwe małżeństwo, zdrowe związki, udany związek, dobre małżeństwo, dobre relacje, zdrowe relacje, związki partnerskie, pozytywne relacje, poczucie koherencji, osobowość kreatywna, zaradność, asertywność, pozytywne nastawienie, poczucie własnej wartości, poczucie własnej ważności, idealny związek, rozwój osobisty, dbałość o związek, konstruktywne / efektywne relacje, satysfakcja małżeńska, samorealizacja w związku, niezależność w związku, zaangażowanie w związek, partnerstwo, dojrzałe związki / relacje, dojrzałość, dojrzałość osobowościowa, dojrzałość emocjonalna, dojrzałość psychiczna, wolność i samorealizacja w małżeństwie, itp.
Pozdrawiam serdecznie
Zbigniew Heryng
PS. Ma Pani prawo prosić o coś innych ludzi, dopóki akceptuje Pani ich prawo do spełnienia tej prośby lub odmowy jej spełnienia, a nawet jej zignorowania. Co Pani robi z tym, co robią ludzie z Pani prośbami?
Ciekawe, ciekawe, ciekawe ... – super !, dziękuję.
Przykładowa literatura – tytuły, to są pytania przeze mnie stawiane, to będzie dla mnie “gratka” intelektualna. Lubię się uczyć, jestem wszystkiego ciekawa, lubię analizę.
Kiedy byłam mała i czytałam dużo powieści – marzyłam, aby odczytywać intencje ludzi ze spojrzenia, gestów, tak jak pisarze.
Po drodze byłam sama, często było mi smutno, że moja mama się mną nie interesowała, ale za to po czasie doceniłam fakt, że nie dostałam w spadku żadnych naleciałości kulturowych, społecznych … Musiałam dużo myśleć, dokonywać wyborów.
Dzisiaj wiem, że wiele przegapiłam, nie będąc świadoma wagi pielęgnowania relacji w związkach. Wiem też, że zawsze jest szansa na dobre życie (na starość chcę być pogodna, ciepła w relacjach ludzkich).
Obecnie chcę poznać siebie (swoje ograniczenia), nie podczepiając się pod żadne stereotypowe myślenie. Wsłuchuję się w siebie, na razie zbieram puzle, poukładam potem – będę się starać. Pewnie, aby uzyskać odpowiedź należałoby stawiać odpowiednie pytania i tego zazdroszczę fachowcom.
Pytanie do mnie:
“Ma Pani prawo prosić o coś innych ludzi, dopóki akceptuje Pani ich prawo do spełnienia tej prośby lub odmowy jej spełnienia, a nawet zignorowania. Co Pani robi z tym, co robią ludzie z Pani prośbami?”
Odpowiedź:
1. Ktoś rzucił hasło – 5 oznak, że masz tosycznego rodzica. Spontanicznie ”wrzuciłm” to do internetu. Spontanicznie napisałam komentarz z prośbą o literaturę (zawsze chciałam mieć mentora, któremu mogę zaufać). Gdyś nie dał odpowiedzi na maila, to pewnie nie zajrzałabym na stronę ponownie. Bałabym się konfrontować z odmową, oczywiście uznając prawo do zignorowania mojej prośby.
2. Odmowa. Rzadko kogoś proszę o pomoc (taka Zosia-Samosia).
3. Odmowa. Kiedy proszę o pomoc i jej nie uzyskuję - przyjmuję argumenty lub sama je znajduję. Tu widzę problem u siebie– obecnie jestem na etapie znalezienia odpowiedzi: Gdzie jest granica wyrozumiałości, a gdzie zaczyna się manipulacja. Gdzie jest punkt równowagi pomiędzy altruizmem a zdrowym egoizmem ? Czuję, że sama siebie manipuluję, aby wytłumaczyć pewne sprawy i zostać uśmiechniętą. Uffff … :)
Ha, myślę jak zakończyć, aby nie wywrzeć na siebie obopólnej presji, zobowiązań, ale jeśli chciałbyś się ze mną\internautam i czymś podzielić (uwagami), to się bardzo ucieszę, wybór kontaktu pozostawiam Tobie.
serdecznie pozdrawiam
irena werner (też Wielkopolska)
Czytanie to ciekawe zajęcie, niektórzy z nas już tak mają, choć to czasami nie czyni szczęśliwszym, a czy czyni mądrzejszym? Sęk w tym bowiem, czy szukamy odpowiedzi, czy tylko podpowiedzi, pozostawiając sobie prawo do wyboru i własnych poglądów, co zbliża nas do klasycznej postawy sceptycznej.
Czytanie w umysłach, to na co dzień chyba rozumienie ludzi. W psychologii pojawił się taki pomysł, został nazwany teorią umysłu - podobno już od dziecka tworzymy sobie teorie umysłu, czyli pewien system pojęć dotyczący doświadczeń, wiedzy o innych ludziach i o sobie samym, który pozwala nam przypuszczać, czy przewidywać czyjeś zachowania, sposób myślenia, intencje. Nazwałbym to teraz nieco żartobliwie czymś w rodzaju „psychologii bliźniego swego”. A tak to rzeczywiście pozostaje puścić w ruch literackie fantazje. Jako dziecko chciałem zostać pisarzem, Ty też tak miałaś?
W tym duchu pięknie pisał Max Frisch w „Powiedzmy Gantenbein”.
Bywanie samemu, czy też bywanie w odosobnieniu, to może być ważne dla budowania swojej indywidualności , choć pewnie niekoniecznie za cenę samotności i izolacji, bo gdzie jest ta granica osobności w samodzielności?
Nauka życiowa? Nigdy nie jest na nią za późno i nigdy za wiele, bo mądrość idzie sobie powoli i potrzebuje nieco czasu, więc bywa, że się jakby spóźnia, przychodzi do nas poniewczasie, ale to pewnie i tak lepiej, że „lepiej późno niż wcale”? Świadomość tego co naprawdę dla kogoś ważne czasem mu się gubi w „tu i teraz”.
Ładnie i zwięźle o tym piszesz, takie z pozoru proste konkluzje, a tyle w nich rozsądku, przynajmniej tak to widzę. Odkrywanie siebie po kawałeczku, aby przekonać się w kogo na koniec się ułożą, wymaga cierpliwości i pieczołowitości , ale i tak uważam to za ciekawszy sposób, niż „podczepianie się pod jakiś stereotyp”.
Brak odpowiedzi czy spełnienia prośby nie musi oznaczać zignorowania, a nawet odmowy. Wydaje się, że tacy jesteśmy zalatani, że zdarza się nam coś przegapić, ale też wielu z nas jak sądzę nie tylko goni za codziennością, ale też stawia swoje pytania i szuka na nie odpowiedzi. A czasem zwyczajnie codzienność odciąga uwagę, albo powiedzie w innym kierunku.
Jak się o tym dowiedzieć, jak jest faktycznie? Pewnie nie ma lepszego sposobu jak tylko próbować, bo prędzej czy później uda się. Jak powiada potoczna mądrość „kto szuka ten w końcu znajduje”. Oby tylko to, czego szuka. Swoją drogą nie znam chyba nikogo, komu by odmowa sprawiała przyjemność. Pozostaje więc pytanie - to czemu sprawia mi to przykrość? czemu się boję skonfrontować?
Czasami warto być Zosią - Samosią, ale często nie warto, nie ma nawet potrzeby. Tego można się nauczyć i przekonać się, że naprawdę na świecie żyje sporo życzliwych ludzi. I do tego całkiem bezinteresownyc h. A gdyby nawet nie, to wymiana jest bardzo uczciwym elementem budowania relacji.
Choć pewnie niełatwo jest wzruszyć ramionami „OK, jak nie, to nie, nic się nie stało”. Odmowa jednak wcale nie musi oznaczać odrzucenia, to chciałem powiedzieć.
Trudność moim zdaniem polega na tym, że trudno jest wyznaczyć i ustalić granice tak raz na zawsze. Oczywiście tak mogłoby być łatwiej, ale niestety trzeba wciąż dokonywać wyborów i podejmować decyzje. Choć to może wcale nie jest takie złe? W końcu przecież trening czyni mistrzem i z czasem staje się to coraz łatwiejsze. Warto więc trenować.
Pozostaje jeszcze sztuka bycia i dla siebie, i dla innych. Uważam, że nie ma w tym nic złego, jeśli raz jest więcej tego, a innym razem tamtego, raz więcej brania, a następnym razem dawania. Wciąż przemieszczamy się na wymiarze pomiędzy egocentryzmem i allocentryzmem. Najgorsze są ekstrema, a według mnie są nimi samouwiedzenie [narcyzm] i zniewolenie [rezygnacja z siebie].
Na koniec się wytłumaczę. Przez kilka tygodni byłem nieco odłączony od świata, w tym też oczywiście [ i może na szczęście] od internetu, a po powrocie do codzienności
nie potrafiłem znaleźć odpowiednio dużo czasu na staranną odpowiedź, bo nie lubię na „łapu capu i byle jak”. Czasem może list potrzebuje przebyć podróż dokoła świata, aby nabrał znaczenia? Po prawdzie i po prostu, to nie starcza mi energii, żeby pomiędzy jednym i drugim wschodem słońca zrobić wszystko co chciałbym zrobić.
Pozdrawiam
Zbyszek Heryng
PS. Żeby prywatna korespondencja nie musiała być publiczną, to jeśli masz potrzebę i chęci zapraszam na zbigniew.heryngwp.pl
Mam też nadzieję, że niebawem i na mojej stronie internetowej znajdzie się coś godnego poczytania.
Cieszę się, że dobrze Ci się czyta tę wymianę zdań. Myślę sobie, że to dzięki staranności, z jaką tutaj to robimy, bez "półgębków" :-) Sam przy okazji szlifuję swoje umiejętności "pisarskie", jakich używam w e-coachingu, czyli coachingu metodą pisania listów i wymieniania ich pocztą elektroniczną. Może Irena znowu się odezwie, a może ktoś zupełnie inny i nowy? Pozdrawiam, tematów, nawet tylko w obrębie treści tego artykułu na pewno nie zabraknie. Poza znakomitym marketingiem, pomysły profesora Zimbardo często pobudzają do dyskusji, a niekiedy moim zdaniem są wręcz kontrowersyjne. To jednak jest jakaś korzyść dla człowieka myślącego, w szczególności rozumującego a sceptycznego. Pozdrawiam Cię Aniu, a także innych możliwych czytelników, mam nadzieję, że Twój wpis odnosi się do tej części komentarzy? :-)
Mnie to też pomaga w zrozumieniu tego tematu czy tematów tak czy inaczej z nim powiązanych. Czasem potrzebny jest jakiś pretekst, a może właśnie jakiś pre-tekst, żeby ukierunkować i uporządkować myślenie, a to z kolei pomaga w lepszym rozumieniu. Jeszcze lepszym? Pewnie nigdy dosyć czy wystarczająco dobrym lub głębokim. I może o to właśnie chodzi. Czy można bowiem złapać króliczka, czy można tylko gonić go? Jest taki Paradoks, bodajże Zenona z Elei, wedle którego złapanie go nie jest możliwe [on chyba pisał o żółwiu, o ile się nie mylę, ale to tylko różnica odniesienia i podkreślenia paradoksu]. Tak więc pozostaje stawianie sobie pytań i nieustające poszukiwanie odpowiedzi. I tak w nieskończoność, czyli do samego końca :-)
Próbuję wciąż pisać i pisuję nawet sporo, tyle tylko, że rzadko upubliczniam, albo nie kończę, bo już coś nowego mnie zaciekawi. Słowem - nie wyrabiam się, ale mam zamiar i postanowienie to zmienić, może na stronie internetowej lub blogu. Póki co, wyłuskuję chwile w codzienności i tzw. "bieżączce" na taki rodzaj "hobby". Dziękuję Ci przy okazji, bo słowa takie jak Twoje dodają mi motywacji, żeby coś wreszcie sfinalizować.
Pozdrawiam i do kolejnego poczytania
Swego czasu chciałam podziękować na forum za listę tytułów książek, a bardziej ich autorów. „Ściągnęłam” i przeczytałam wszystkie, dorzuciłam co nieco, aby zamknąć całość ? (np. Ronald D. Siegel; Uważność. Trening pokonywania codziennych trudności, Robert B. Cialdini: Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka)
Chciałam poprzez podziękowanie, polecić i zachęcić innych do zapoznania się z poleconymi mi przez pana Zbyszka pozycjami (wykaz: wpis Zbigniew Heryng, 2016-01-28).
Na gorąco i pokrótce co się zadziało:
Przede wszystkim zrozumiałam. Zrozumiałam wiele różnych reakcji ludzi , ich zachowań, wypowiedzi, które wprowadzały u mnie dyskomfort psychiczny (wtłaczały, pompowały) sprawiały ból. Dowiedziałam się, że trzeba stawiać granice, że mam do tego prawo, a wręcz obowiązek.
Ulga, ogromna ulga wynikająca ze zrozumienia, że to nie we mnie problem, że to mój adwersarz broni siebie „przytłaczając” mnie (duże uproszczenie). Oczywiście, nie wpadłam w samouwielbienie , dzięki tym lekturom dużo bardziej świadomie analizuję swoje relacje z ludźmi.
Przekazywanie energii. W jednej z książek autor pisze o przekazywaniu energii. „Opowiada”, iż podczas studiów (psychologia) spotkał się z rysunkiem poglądowym: mąż wraca z pracy sfrustrowany i zaczyna krzyczeć na żonę → żona na dziecko → dziecko na psa.
Powyższe zapadło mi głęboko w pamięć. Staram się dużo bardziej świadomie, nie przerzucać swoich negatywnych emocji, niepokojów na innych. A jeśli ktoś próbuje na mnie zrzucić swoje frustracje (często nieświadomie) nie atakuję i nie uciekam – ROZPRASZAM tę energię (tak to nazywam – zgodnie z II zasadą termodynamiki, która rządzi światem ożywionym).
ROZPRASZANIE złej energii – daje mi to duże zadowolenie, że nie daję się uwikłać w niemerytoryczne spory, które podyktowane są silnymi emocjami, gdzie trudno o racjonalność.
Dzięki powyższemu uzyskałam swego rodzaju WOLNOŚĆ.
Panie Zbyszku, pisze pan o próbie „złapania króliczka”. Zgadzam się z Panem, że można go gonić przez całe życie. Zdarza mi się, iż zazdroszczę ludziom, którzy nie zaprzątają sobie tym głowy. Wydaje się, że wiodą proste i szczęśliwe życie.
Ciekawe, że niektórzy, choć mają problem, nie chcą czytać tych książek. Jedni się boją, że ujrzą zbyt wyraźnie siebie ?, inni z lenistwa bo coś by trzeba było zrobić - popracować ?
serdecznie pozdrawiam irena
Cieszę się, że poznajdywałaś różne ciekawe rozwiązania dla siebie, znalazłaś coś pożytecznego i wartościowego, co przyniosło Ci ulgę i to jest piękne. Wygląda na to, że poczułaś się radośniejsza i szczęśliwsza, i to jest jak sądzę najważniejsze.
Wolność? To kolejny interesujący temat, bo czy uwolnienie się od czegoś już wystarcza by poczuć się wolnym? Wolność "od"? Przynajmniej od czasu "Ucieczki od wolności" Ericha Fromma zastanawiamy się także nad wolnością "do". To także dotyczy toksycznych relacji, jak sądzę, czyli kontekstu naszej rozmowy. Moim zdaniem warto sobie zadać pytanie, do czego spożytkować swoją wolność? Lub choćby poczucie wolności? Może to jest istota rzeczy w przypadku toksycznych związków? - Co zrobię po tym, jak się już uwolnię? Przydałby się pewnie jakiś dobry pomysł na siebie samego? Ważne, bo już nie mam alibi, że coś/ ktoś mnie "zniewala". Ku czemu wolność? Do czego? Może to stanowi główny problem do rozwiązania przy uwalnianiu się od czyjegoś wpływu, albo raczej: od swojego własnego poczucia bezradności czy bezsilności? Może dlatego piszesz o „swego rodzaju wolności”? Potrzebujesz może jeszcze czegoś jako „swego rodzaju” dopełnienia?
Uwolnienie się raduje, stymuluje lżejsze lub silniejsze stany euforyczne, uniesienia, a to sprzyja motywacji do podejmowania aktywności. Zachwyt, choć nie samo-zachwyt, czy jak piszesz "samouwielbieni e", ale dlaczego nie pozachwycać się swoimi osiągnięciami, dlaczego nie poświętować sobie? Oczywiście, że wręcz należy, jestem o tym przekonany. Jak dobrze wykorzystać tę dobrą energię? Jak Ty ją wykorzystujesz? Do czego? Proponuję, by potraktować to pytanie jako retoryczne, nie wymagające odpowiedzi, ale może przyda się refleksyjnie? Sam się zastanawiam dla siebie, bowiem jakoś kojarzy mi się z tym, co psychologowie w ostatnich latach zaczęli nazywać „emocjami zgodnymi z celem”.
Wydaje mi się też Ireno, że rozumiejąc lepiej wiele ludzkich reakcji i zachowań - jak piszesz - także lepiej rozumiesz samą siebie? Masz takie poczucie? Ułatwia polubienie siebie samego, zwłaszcza jeśli dodać szczyptę wyrozumiałości i ze dwie szczypty wybaczenia - sobie i innym.
Złość faktycznie łatwo rezonuje i przenosi się, czasem mówimy także o „agresji przeniesionej”. Choć to samo dotyczy na przykład śmiechu, który też często udziela się, jest „zaraźliwy”. Przychodzą mi na myśl w tej chwili fajne ćwiczenia z tzw. śmiecho - jogi, albo ćwiczenia z lustrem, to tak na marginesie.
Jeśli jacyś ludzie wydają się nie zaprzątać czymś przykrym swoich głów, to wcale nie musi oznaczać, że o czymś takim wcale nie myślą, nieprawdaż? Może tylko nie rozpamiętują czegoś takiego ponad swoją miarę? Łatwiej domykają sobie zdarzenia, analizy, podejmują ryzyko, decydują się, zyskują dystans emocjonalny, są pewniejsi w swoich osądach, nie lękają się zanadto popełnienia błędów, przyjmują swoje niepowodzenia, akceptują siebie jakimi są, mają stabilniejszą wiarę w siebie i poczucie własnej wartości i tak dalej, i tak dalej. Może nie mają szczególnego problemu i sprawniej radzą sobie z tzw. overthinking, tzw. ruminacją, albo tzw. ANT [Automatic Negative Thoughts / Thinking] czyli automatycznymi negatywnymi myślami, z czym zmaga się wielu spośród nas dokoła?
Może więc warto Ireno zazdrościć [w pozytywnym sensie jak sądzę? ] takim osobom nie tyle tego, że zdają się nie zaprzątać sobie głowy jakimiś sprawami, ale tego, że jakoś wydają się lżej sobie radzić z tymi, które ich zaprzątają? Jako oni to robią? Czego się możemy się od nich nauczyć? Co z tego nam się może przydać? Chyba mało komu łatwo jest uwolnić się od myślenia o ważnych acz niekiedy przykrych sprawach. Nawet kiedy udaje się je odpędzić dla chwili świętego spokoju, co i na zdrowie, to przecież często powracają.
Czy chodzi o wyzbycie się przykrych myśli, albo na domiar dobrego o zastąpienie ich samymi przyjemnymi, czy może raczej o to, by nauczyć się korzystać i z jednych, i z drugich?
Odwaga nie oznacza nie odczuwania strachu. Można gonić króliczka bez trwogi przed tym, co zdaje się gonić goniącego. Swoją drogą ciekawe, co czuje i jak wielkie oczy ma ten nasz „goniony króliczek”? Może ma z tego niezły ubaw? Choć to dość abstrakcyjny żart, to z pewnością warto byłoby skorzystać. Czasem udaje mi się serdecznie roześmiać z tego, jak niekiedy niemądrze zdarza mi się zachować. A może w jak niemądry sposób potrafię się zachować?
A z drugiej strony czasem warto czymś naprawdę się przejąć.
Czym? Kiedy? Jak bardzo? Na jak długo?
No właśnie. Jak odnaleźć swój osobisty, indywidualny punkt równowagi?
Mój dorastający syn opowiedział mi kiedyś pewną anegdotę, taki żart, który przetworzyłem sobie tak:
„-Kto to jest pesymista?
-To ktoś kto widzi ciemność w tunelu.
-A kto to jest optymista?
-To ktoś, kto widzi światełko w tunelu.
- A realista?
-To ktoś, kto widzi trzy światełka lokomotywy w tunelu.
-Pragmatyk?
To maszynista, który widzi w tunelu trzech wariatów szwędających się po torze.”
Pozdrawiam radośnie, pogodnie i serdecznie Ci gratuluję.
Zbigniew
PS. a z czytaniem albo raczej nie czytaniem różnych pożytecznych książek to moim zdaniem bardziej złożona sprawa, na kolejną ciekawą i długą rozmowę …