(Bez)cenny czas
- Szczegóły
- Utworzono: 07 stycznia 2015
- Milena Drzewiecka
Na Święta Bożego Narodzenia życzyliśmy sobie oddechu, wielu z nas chciało się zatrzymać, z Nowym Rokiem jeszcze więcej chce… przyspieszyć. Pisząc nową datę, często z przerażeniem stwierdzamy: Kolejny rok tak szybko minął! By wygrać walkę z czasem, wypisujemy, co tym razem koniecznie musimy zrobić. A potem znów grzęźniemy w natłoku spraw bieżących. Walczymy zatem z czasem, naszą jego percepcją czy z … samymi sobą?
W liście do św. Mikołaja napisałam, że chcę znaleźć pod choinką więcej czasu. Dodałam nawet, że może być niezapakowany ;) Jak jednak odkryć prezent bez kolorowego papieru, wstążki czy etykiety z imieniem? Teoretycznie czas jest jeden dla wszystkich, ale praktycznie nie wszyscy mają go tyle samo.
Doba ma 24 godziny. Tego wymiaru dnia nie oszukamy, chyba że latając między kontynentami, „zamanipulujemy” strefami czasowymi, ale to raczej wyjątek niż reguła. I zarezerwowana bardziej dla pilotów niż dla mas. Masowo za to się spieszymy. W erze cyfrowych technologii nie tracimy już czasu na pisanie listów, ale… toniemy w mailach. Nie czekamy godzinami na połączenie międzymiastowe, nie wysyłamy telegramów, nie wystajemy w kolejkach do budki telefonicznej, ale… nie potrafimy rozstać się z telefonem. Kolejne aplikacje mają ułatwić nam życie, czynią nas bardziej poinformowanym, zorientowanym i… zdesperowanym, że znów coś przeoczyliśmy. „Czas to pieniądz” a zatem jeśli „przegraliśmy” z czasem, doświadczamy straty, a ta – jak wiadomo – bardziej boli niż zysk o tej samej wartości cieszy.
Kahneman i Tverski w swojej teorii perspektywy już kilkadziesiąt lat temu pokazali, że ludzie nie podejmują decyzji finansowych w pełni racjonalnie, ale bazują na heurystykach i subiektywnej użyteczności. Wolimy nawet mniejszy, ale pewny zysk niż większy – obarczony ryzykiem. Kahneman dostał zresztą za to Nobla. Tversky wcześniej zmarł. W kontekście refleksji nad czasem można nawet ironizować, że … nie zdążył. My za to próbujemy zdążyć „wygrać” z czasem.
Czy walka z czasem nie jest jednak ryzykowna? A może jeszcze bardziej ryzykowne jest poddanie się czasowi? Trenerzy zarządzania czasem uczą sztuki planowania i organizacji. Jedną ze wskazówek jest umiejętność podzielenia spraw na wykresie wyznaczanym przez dwie osi: pilne vs. ważne. Ta macierz priorytetów, nazywana także matrycą Eisenhowera, wskazuje, że jako pierwsze powinniśmy realizować sprawy pilne i ważne zarazem, jako drugie – pilne i mniej ważne, regularnie należy dbać o sprawy ważne, ale nie pilne, z kolei sprawy nieważne i niepilne – „wyrzucić do kosza”. Z macierzą warto potrenować (jest nawet jej internetowa aplikacja), ale z doświadczenia podpowiem, że mistrzem czasu jest nie ten, kto trzyma się kurczowo planu, ale ten, kto umie po mistrzowsku planować.
„Plan jest niczym, planowanie wszystkim” – to znów Eisenhower, ale czytelnik może mi zarzucić, że przeciętny Kowalski to nie prezydent USA i zarządza nie tyle z Białego Domu, ile ma na głowie „zwykły” dom i … niezwykłą ilość obowiązków. I naturalnie za mało czasu.
Mało vs. dużo to znów kwestia perspektywy vel percepcji. Pięć godzin w kolejce do lekarza to dużo, ale pięć godzin spędzone na plaży mija błyskawicznie. W wartości bezwzględnej to te same pięć godzin.
Praca w newsach nauczyła mnie, że pięćdziesiąt sekund to dużo, a pięć minut to „całe wieki”. Mając pięć minut, możemy przeprowadzić jeszcze rozmowę na antenie, mając pięćdziesiąt sekund spokojnie podamy nową informację, mając sekund pięć… już minęło. Przepadło, „przegraliśmy” z czasem. A jednak nie poddajemy się, sekundy, minuty i godziny mijają, a my siedzimy w tej kolejce do lekarza? Dlaczego? Naturalnie powiemy, że dlatego, że jesteśmy chorzy, zależy nam, to ważne etc. Tak, ale gdy nam tak zależy, rośnie zaangażowanie, a skoro zaangażowaliśmy siebie (i swój czas), to będziemy konsekwentnie czekać. Tę regułę zaangażowania i konsekwencji sprytnie wykorzystuje się w marketingu. I tak angażują nas a to w zbieranie kodów kreskowych, a to w „wierność” jednej marce, miejscu czy usłudze. Co z tego, że do nowo otwartej siłowni mielibyśmy 10 minut drogi, w końcu w dotychczasowym fitness clubie mamy status złotego klienta, znamy trenera, chodzimy tam od lat. Nic to, że jadąc na miejsce, „tracimy” 30 minut. Strata i zysk bywają względne, podobnie jak względnie wygrywamy lub przegrywamy z czasem. Ten jednak bezwzględnie płynie…
W 2015 roku życzę Czytelnikom, by znaleźli wystarczająco czasu na realizację spraw pilnych i ważnych, a przede wszystkim – na siebie. I nie czekajcie na św. Mikołaja – (wolny) czas leży nie tylko pod choinką ;)
Milena Drzewiecka
O teorii perspektywy możecie przeczytać m.in. w:
- Tyszka, T. (red.) (2004). Psychologia ekonomiczna. Gdańsk: GWP.
Regułę zaangażowania i konsekwencji dokładnie opisaną znajdziecie u źródła, czyli:
- Cialdini, R. (2002). Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka. Gdańsk: GWP.